Prawie pół miliona dolarów kary wymierzyły władze Nowej Zelandii armatorowi kontenerowca "Rena", który pół roku temu wszedł na rafę. Wyciekający ze zbiorników mazut spowodował największą katastrofę ekologiczną w historii tego kraju.
Firma Daina Shipping, spółka zależna greckiego armatora Costamare Inc, została skazana za doprowadzenie do wycieku 300 ton toksycznego mazutu, stanowiącego paliwo statku, i skażenie nim 100 kilometrowego odcinka u wybrzeży Nowej Zelandii.
Do zdarzenia doszło w październiku, gdy kontenerowiec o wyporności ponad 47 tys. ton, zarejestrowany pod banderą Liberii, wpłynął na rafę 20 km od największego nowozelandzkiego portu eksportowego Tauranga. To także popularny ośrodek wypoczynkowy o nieocenionych walorach przyrodniczych.
Pół miliona dol. kary jednorazowej
Kara dla armatora wynosi 600 000 dolarów nowozelandzkich ($1=NZ$1.23), czyli prawie pół miliona dolarów amerykańskich. Dodatkowo właściciele statku muszą płacić grzywnę w wysokości 10 000 dolarów nowozelandzkich dziennie.
Kapitan statku i drugi oficer przyznali się do wykonywania niebezpiecznych manewrów i w następstwie do doprowadzenia do uwolnienia trującego paliwa do morza. Potwierdzili też, że własnoręcznie sfałszowali dokumenty statku. Grozi im kara do siedmiu lat pozbawienia wolności. Zostaną osądzeni w maju.
Rufa poszła na dno
W środę, 4 kwietnia rufowa część "Reny" zsunęła się z rafy i zagłębiła w morzu. Stało się to prawie pół toku po wejściu statku na rafę. Nowozelandzki Urząd Morski podał, że do zdarzenia przyczyniło się wzburzone od kilku dni morze.
Może jeszcze nabrudzić
Lokalna telewizja twierdzi, że zatonięcie fragmentu statku może spowodować wydostanie się na powierzchnię paliwa i oleju. Niewielka ilość mazutu wciąż pozostaje w kadłubie mimo wcześniejszych wysiłków władz Nowej Zelandii, które usiłowały wypompować resztki paliwa z wraku.
Autor: mm/mj / Źródło: Reuters TV