Tragiczna w skutkach burza w Tatrach doprowadziła do śmierci czterech osób, ponad 150 zostało poszkodowanych. Czynników, które sprawiły, że w czwartek po południu na Giewoncie było tak bardzo niebezpiecznie, jest wiele.
Spośród 157 poszkodowanych w Tatrach osób, w szpitalach nadal pozostaje ponad 30. Ich obrażenia są zróżnicowane: od urazów np. czaszkowych przez oparzenia po urazy wielonarządowe. W przestrzeni publicznej powtarzają się pytania o to, co doprowadziło do tak tragicznych wydarzeń. Ich skala, jeśli chodzi o liczbę poszkodowanych, przez TOPR porównywana jest do trzęsienia ziemi czy zamachu terrorystycznego.
Wyjaśnienia szukają także śledczy, którzy wszczęli postępowanie w sprawie wydarzeń na Giewoncie i jego okolicy. Zamierzają odtworzyć przebieg burzy i samej akcji ratunkowej.
Jak podkreślał w rozmowie z TVN24 Piotr van der Coghen, twórca jurajskiej grupy GOPR, do tragedii doprowadziła kumulacja wielu czynników.
Zmienność pogody
W górach, szczególnie wysokich, aura może być bardzo nieprzewidywalna. Jej kapryśność wymaga odpowiedniego przygotowania oraz wiedzy na temat zagrożeń, jakie niosą burze. A te w górach potrafią przemieszczać się wyjątkowo szybko. Tak było z czwartkową burzą, która nasunęła się znad Słowacji.
Jak zauważyła synoptyk tvnmteo.pl, należy nieustannie obserwować niebo i kontrolować, czy nie pojawiają się błyski. Gdy tylko pojawi się niebezpieczeństwo, konieczne jest przemieszczenie do bezpieczniejszego miejsca. Symptomami nadciągającej burzy są nasilający się zimny wiatr, grzmoty czy naelektryzowane powietrze, które może powodować np. elektryzowanie włosów.
Na sygnały nadchodzącego pogorszenia pogody w Tatrach powinniśmy być szczególnie wyczuleni, bo to jedno z najbardziej burzowych miejsc w kraju. Dotychczasowy rekord liczby dni burzowych w kraju należy do Kasprowego Wierchu. W 1963 roku zanotowano tam aż 54 dni burzowe.
Zobacz, jak powstała czwartkowa burza:
Wysokość, krzyż na Giewoncie
Kluczowa jest sama wysokość szczytu - 1894 m n.p.m. Dodatkowo na szczycie Giewontu znajduje się krzyż, który również stwarza dodatkowe niebezpieczeństwo podczas burzy.
- Każdy wysoki obiekt jest bardzo niebezpieczny podczas burzy. Kiedy pojawia się jakikolwiek symptom, że zbliża się burza, to generalną zasadą jest uciekać z góry jak najszybciej to możliwe - mówił doktor inżynier Marek Szadkowski z Instytutu Elektroenergetyki i Sterowania Układów Politechniki Śląskiej. - Generalnie zawsze jest tak, że piorun uderza w miejsce, które jest położone najwyżej na danym terenie - podkreślił raz jeszcze Szadkowski.
Metalowe elementy
Zawsze podczas burzy należy pamiętać o unikaniu metalowych przedmiotów, które "przyciągają" wyładowania atmosferyczne. W związku z czwartkowym wypadkiem piorun został najprawdopodobniej przyciągnięty właśnie przez metalowy krzyż, znajdujący się na szczycie.
To jednak nie jedyny metalowy obiekt na Giewoncie. Przewodnik Bartosz Osumek podkreślił, że na końcowym etapie droga na Giewont przy niekorzystnych warunkach pogodowych może być bardzo niebezpieczna. Łańcuchy, które zazwyczaj służą do zapewnienia bezpieczeństwa, w czwartek posłużyły jako jeden ze "ściągaczy" piorunów lub "przewodników" wyładowania.
Dodał, że osoby, które w czwartek wchodziły na Giewont, trzymały się łańcucha, ponieważ skały były śliskie. - Chodziło o ich bezpieczeństwo, a niestety okazało się, że tutaj uderzenie pioruna spowodowało taką, a nie inną sytuację - dodał.
Jak stwierdził ratownik medyczny Ariel Szczotok, praca na takiej wysokości, w przypadku tak ogromnego skupiska ludzi, podczas wciąż trwającej burzy i niemal wszechobecnych "ściągaczy" piorunów, była wyczynem heroicznym.
- Dążymy [ratownicy - przyp. red.] do tego, by zapewnić jak największe bezpieczeństwo, więc podejrzewam, że pierwszymi słowami ratowników, którzy się znaleźli tam na miejscu zdarzenia, było "Schodźmy jak najniżej, odsuńmy się od łańcuchów". I sami też ratownicy unikali bezpośrednio pracy przy łańcuchach, które mogłyby stanowić dla nich zagrożenie albo odsuwali osoby z bezpośredniego sąsiedztwa tych łańcuchów - stwierdził Szczotok.
Brak ostrzeżeń usypia czujność
W ostatnich tygodniach Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej niemal codziennie wydawał ostrzeżenia przed burzami, o których szeroko informowały media. W czwartek takich ostrzeżeń nie było, bo spodziewana burza nie spełniała określonych wytycznych, na podstawie których wydaje się ostrzeżenie pierwszego, najniższego stopnia.
W prognozach IMGW uwzględniono burze w tym rejonie, ale brak ostrzeżeń mógł osłabić czujność turystów.
- Poranna prognoza zjawisk burzowych uwzględniała burze w tym regionie. Taka informacja pojawiła się we wszystkich naszych prognozach - zarówno regionalnych, jak i ogólnopolskich - tłumaczył w rozmowie z TVN24 Jakub Gawron z IMGW. - Miały to nie być gwałtowne burze, jeżeli chodzi o zjawiska, które im towarzyszyły, czyli opady deszczu tudzież porywy wiatru - dodał. Zauważył, że alerty przed tym niebezpieczeństwem pojawiają się w przypadku towarzyszących wyładowaniom opadów deszczu sięgających ponad 20 litrów na metr kwadratowy oraz porywów wiatru rozpędzających się do ponad 70 kilometrów na godzinę.
Jak nadmienił, istnieje również ograniczenie co do wysokości. - Nasze ostrzeżenia są wydawane dla obszarów położonych maksymalnie do 1200 metrów nad poziomem morza. Stąd te obszary wysokogórskie objęte tymi ostrzeżeniami nie są - tłumaczył.
Dodatkowo, z powodu braku ostrzeżeń IMGW, nie został również wysłany Alert RCB, który ostrzega przed niebezpieczeństwem osoby znajdujące się na danym terenie.
Ignorowanie ratowników
Ale alerty, nawet jeśli zostaną wydane, nie gwarantują, że wszyscy zachowają zdrowy rozsądek. Jak zauważył naczelnik TOPR Jan Krzysztof, zdarzają się turyści, którzy i tak za nic mają ostrzeżenia, a nawet sugestie ratowników, by zeszli w dół, bo aura wyraźnie się pogarsza.
- Niestety turyści często lekceważą te sygnały. Często, chodząc po górach jako ratownicy, przewodnicy, widzimy taką sytuację, gdzie burza nadciąga, my schodzimy w dół, odradzamy turystom dalszą wędrówkę, niestety oni czasem są odporni na takie przekonania. Także tutaj wszelkie informacje, które do nich docierają, powinny być wykorzystywane. Turyści mają możliwość wykorzystywania aplikacji burzowych, które z wyprzedzeniem informują nas o nadciągającym niebezpieczeństwie, tylko trzeba chcieć z tego skorzystać - stwierdził.
Tłum ludzi, brak miejsca ucieczki
Giewont to jeden z najpopularniejszych celów w Tatrach, często ustawiają się wręcz kolejki do wejścia na jego szczyt. Kiedy rozszalała się burza, na samym szczycie i w jego okolicy znajdowało się bardzo wielu ludzi.
Piorun uderzył w krzyż, a następnie cała energia przeniosła się po mokrych skałach na łańcuchy, których w tamtym momencie trzymało się kilkadziesiąt osób. Niektórzy zostali ranni, zaczęli spadać. Część turystów rozpoczęła ucieczkę, co pociągnęło za sobą nowe ofiary – turyści potykali się, upadali. Jak tłumaczył naczelnik TOPR Jan Krzysztof, znaczna część poszkodowanych to właśnie skutek paniki.
Dodatkowo w momencie ucieczki człowiek znajduje się w rozkroku, czyli powstaje tak zwane napięcie krokowe, które wywołuje przepływ prądu przez ciało człowieka.
Zobacz relacje Reporterów 24
Na Kontakt 24 otrzymaliśmy mnóstwo relacji, a także zdjęć i materiałów wideo z wczorajszej gwałtownej pogody w Tatrach.
- Po godzinie 13 na Krupówkach słychać było pierwsze grzmoty i widać błyskawice szalejące nad Zakopanem. Chwilę później usłyszeliśmy kolejne, tym razem tak potężne, że dzieci na ulicy zaczęły płakać, a niejeden dorosły zastygł - poinformowała Sylwia.
- Wyszliśmy z hotelu około godziny 11. Niebo było zachmurzone od rana, ale przeglądałem prognozy pogody i mowa była jedynie o opadach deszczu około godziny 17 - relacjonował inny Reporter 24.
- Schodziłem z Kasprowego Wierchu w kierunku na Kuźnicę. Raptem 10 minut po wyjściu ze schroniska zobaczyłem błysk. Poczułem się tak, jakby ktoś prosto w oczy zrobił mi zdjęcie aparatem z wielką lampą błyskową - napisał Dawid123.
Piątek z burzami?
Jak poinformował około godziny 11 w piątek synoptyk tvnmeteo.pl Artur Chrzanowski w Tatrach i na Podhalu możliwe są burze z towarzyszącymi opadami deszczu do 10-20 litrów na metr kwadratowy i porywami wiatru osiągającymi do 60-80 kilometrów na godzinę.
Autor: kw / Źródło: tvnmeteo.pl, tvn24, IMGW