Odcięto jej telefon i prąd, wstrzymano wypłatę emerytury i pozostałe świadczenia, bo jeden z pracowników banku przez pomyłkę oznaczył ją w systemie jako zmarłą. Koszmar Brytyjki rozpoczął się w listopadzie, gdy po śmierci męża udała się do oddziału, by dopełnić niezbędnych formalności.
Jak relacjonuje brytyjski "The Guardian", starsza pani pogrążona w żałobie po śmierci męża, z którym przeżyła 68 lat, udała się do banku Barclays, gdzie miała konto, by dokonać administracyjnych formalności. Zgłosiła jego śmierć, poprosiła, by wykreślić jego nazwisko jako współwłaściciela konta (dla celów bezpieczeństwa), a zamiast niego dopisać ich córkę, która do tej pory miała dostęp jako dodatkowo wskazana osoba.
Zamiast tego pracownik banku oznaczył w systemie, że to kobieta nie żyje, a konto zamknięto.
Emerytury i świadczenia 91-latki były zwracane do Departamentu Pracy i Emerytur, a polecenia zapłaty - wstrzymane. Co oznaczało na przykład, że rachunki za media nie były opłacane.
Sprawa wyszła na jaw z opóźnieniem, bo dopiero po świętach Bożego Narodzenia, które seniorka rodu spędziła w domu rodziny. Okazało się wówczas, że jej linia telefoniczna i prąd zostały odcięte, a w skrzynce na listy znalazła szereg wezwań do zapłaty.
Dwie wizyty w banku
Pani Roper, jak ją nazywa "The Guardian", chociaż zaznacza, że to nazwisko zmienione, udała się do najbliższego oddziału banku Barclays. Dwa razy. Za każdym razem słyszała to samo - została pani oznaczona w systemie jako zmarła. Co więcej, bank odmawiał rozmowy także z córką, która wcześniej miała pośredni dostęp do rachunku. Powód? Wraz z zamknięciem konta jej dostęp został cofnięty.
"The Guardian" zauważa, że przypadek pani Roper pokazuje, z jakimi utrudnieniami muszą mierzyć się obecnie brytyjscy seniorzy. Kobieta była wierną klientką od 65 lat, ale odbijała się od formalności i nowoczesności. 91-latka nie była w stanie poradzić sobie z automatycznym menu na infolinii.
Do tego jej lokalny oddział banku został zamknięty i musiała jechać do innego miasta, dwoma autobusami, by wypłacić pieniądze i zarządzać swoim kontem. Tu pojawił się kolejny problem - to nie była jej społeczność, nikt jej nie znał. Nawet gdy przyniosła już wymagane dokumenty, bank odmówił pomocy, bo emerytka nie była w stanie przypomnieć sobie rzadko używanego numeru PIN. Kazano jej umówić się na kolejną wizytę, gdy go sobie przypomni.
Problem udało się rozwiązać dopiero po interwencji podjętej przez "The Guardian".
- Bardzo przepraszamy za niepokój i niedogodności, jakie miały miejsce w przypadku naszej lojalnej klientki. Możemy potwierdzić, że przywrócono polecenia zapłaty oraz wypłaty emerytur państwowych, zmieniono konto na wspólne imienne i wykonano gest dobrej woli za spowodowane problemy - przekazał gazecie rzecznik banku, nie zdradzając jednak, na czym "gest dobrej woli" polegał.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock