Cud się nie zdarzył - w Limie nie zawarto porozumienia, które by jasno określało drogę do umowy globalnej - tak w rozmowie z PAP oceniła wyniki konferencji Ramowej konwencji ONZ ws. zmian klimatu (COP20) przedstawicielka Konfederacji Lewiatan Daria Kulczycka.
Według Kulczyckiej, dyrektor Departamentu Energii i Zmian Klimatu, sukces Limy polega na tym, że globalne negocjacje klimatyczne trwają i nie zostały zerwane. Wciąż jednak nie wiadomo, co zdarzy się za rok w Paryżu, gdzie na COP21 ma zostać podpisana globalna umowa klimatyczna - dodała.
Potrzebne globalne porozumienie
W stolicy Peru delegacje ponad 190 krajów zawarły w nocy z soboty na niedzielę porozumienie, zgodnie z którym państwa przedstawią przed przyszłorocznym szczytem we Francji własne cele w kwestii ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. Zobowiązania mogą zawierać informacje na temat harmonogramu ich wdrażania, planu działań sektorowych, a także metodologii obliczeń redukcji emisji. Zdaniem Kulczyckiej wyniki COP20 dla biznesu europejskiego są spełnieniem czarnych przepowiedni, dotyczących ustalenia równych warunków działania na poziomie światowym. - Biznesowi polskiemu, czy europejskiemu, bardzo zależy na tym, żeby pojawiło się silne (globalne) porozumienie klimatyczne - takie, które by właśnie pozwoliło wszystkim konkurować na równych zasadach, przy równych ograniczeniach wysokości emisji i konieczności dostosowania się do tych reguł - zauważyła. - To się nie stało, to się nie stanie i wydaje mi się, że Europa ma już tego świadomość. Było już widać w konkluzjach październikowej Rady Europejskiej, gdzie pojawił się zapis, zgodnie z którym trzeba się będzie przyjrzeć polityce klimatyczno-energetycznej Europy po Paryżu - dodała. Nie przypuszcza, by doszło do rewizji celu redukcji emisji, ale możliwa jej zdaniem jest bardziej pragmatyczna polityka ochrony przemysłu europejskiego i bardziej racjonalnych regulacji.
Redukcja o 20 proc.
UE w ramach pakietu klimatyczno-energetycznego na lata 2013-2020 zobowiązała się do 20-proc. redukcji gazów cieplarnianych w stosunku do 1990 roku. W ramach ustaleń październikowego szczytu Unii Europejskiej postanowiono, że w latach 2020-2030 redukcje CO2 wyniosą 40 proc. W dokumencie końcowym konferencji w Limie wzywa się także bogate państwa do wsparcia finansowego dla krajów rozwijających się, podejmujących działania na rzecz ograniczenia emisji i dostosowania do zmian klimatycznych. Kulczycka zwróciła uwagę, że kraje rozwinięte uważają, że do działań na rzecz ochrony klimatu powinien włączyć się cały świat, natomiast po stronie krajów rozwijających się nie ma chętnych do podjęcia takich zobowiązań. Jednocześnie - przypomniała - kraje rozwinięte nie chcą dużo wydać na ochronę klimatu i adaptację do zmian klimatycznych. - Te główne problemy nie zostały rozwiązane. To wynika pewnie z trudnej sytuacji ekonomicznej całej gospodarki światowej - stąd też taka niechęć - zauważyła Kulczycka.
Autor: pp / Źródło: PAP