Z pasją o świecie. Takie reportaże czekają na widzów w tym tygodniu w wieczornym paśmie TVN24 BiS. Każdego wieczoru o 22.00 prezentujemy najlepsze filmy wybrane przez Ewę Ewart. Co w tym tygodniu?
Poniedziałek
Taksówką przez świat: Kambodża. Dzięki londyńskiemu taksówkarzowi poznajemy świat Kambodży. Niezwykły narrator, typowy londyńczyk, próbuje się przyjrzeć trzem bardzo różnym odległym zakątkom świata. W tym odcinku Mason udaje się do Kambodży gdzie próbuje swoich sił w starciu z tutejszą przyrodą.
Wtorek
Taksówką przez świat: Kanada. To nie jest Kanada pachnąca żywicą, to jest dramatyczny przeskok z Kambodży. Mason udał się w najzimniejszy zimny zakątek świata – kawałek kanadyjskiej Arktyki. Oblodzone uliczki tego najbardziej odległego miasta są nie lada wyzwaniem. Żeby było jeszcze trudniej, taksówkach udał się tam w najbardziej zimnym okresie, kiedy miasto jest odcięte od świata, można tam dostać się tylko samolotem.
Środa
Taksówką przez świat: Fidżi. Czy może być cos bardziej egzotycznego niż Fiji? Londyński taksówkarz, próbujący swoich umiejętności w Fiji. Choć ma jedno ułatwienie - tam ruch jest lewostronny. Zamieszkuje z rodziną taksówkarza z Fiji. Poznaje ludzi i życie mieszkańców z tego kraju.
Spora dawka historii bardzo ważnej historii, skąd wyłania się zupełnie inny obraz kraju, niż na folderach.
Czwartek
Bez hamulców. W kwietniu 2005 roku pociąg uderzył w budynek mieszkalny w Japonii i zabił 107 ludzi. Kierowca próbował uporać się z 80-sekundowym opóźnieniem.
Złożony osobistych relacji osób dotkniętych katastrofą kolejową, dokument przygląda się społeczeństwu, które zdaje się nie wiedzieć, kiedy przestać w dążeniu do doskonałości i efektywności. Bada, w jaki sposób takie cechy jak terminowość i lojalność, które są zwykle uważane są za cnoty narodowe – stały się bariera społeczną i ostatecznie zagrożeniem dla mieszkańców Japonii.
Autor filmu wraca na trasę pociągu i podąża za następstwami jego wypadku, oczami tych, którzy przeżyli. Jest to opowieść o modernizacji która posunęła się za daleko.
Piątek
To Kyma - ratownicy z Morza Egejskiego. Jego nie udało się uratować - mały chłopiec leży martwy na brzegu tureckiej plaży. Ten obraz głęboko porusza hiszpańskiego ratownika Oscara Obozach. Pod wpływem tych emocji opuszcza swoją firmę, żonę i dzieci i wyrusza do greckiego Lesbos – jednego z najgorętszych miejsc jeśli chodzi o obozy uchodźców w 2015 roku. To tylko 10 km od Turcji.
Widzimy oczami ratownika skalę tragedii uchodźców. Od trudności w cumowaniu łodzi, poprzez problemy z zejściem na kamienisty ląd, az po ranne dzieci i noworodki, bez środków do życia.
Każdy ponton posiada od 40 do 50 osób, które uciekają od śmiertelnej przemocy w Syrii, Afganistanie czy Iraku. Mają na sobie fałszywe kamizelki ratunkowe, przemoczeni i bez perspektyw – większość z nich nie umie pływać, a i tak wolą te warunki od wojny.
Wyposażeni jedynie w swoje silne barki i ubrani w kombinezony, ratownicy codziennie skaczą do morza, aby ratować ludzi. Czasem korzystają z łodzi uchodźców porzuconych na brzegach. Ich determinacja i profesjonalizm uzupełniają braki - są jedynymi wolontariuszami na całej wyspie, którzy mogą zapewnić bezpieczne zejścia na ląd.
Ani Grecki rząd, ani organizacje pomocy, nie odpowiedziały na prośby Oscara o pomoc.
Ale ratownicy zyskali szacunek greckiej straży i policji europejskiej.
Sa w stanie częściowo powstrzymać potężną siatkę tureckich przemytników. Każdy uchodźca nie dość że musi zapłacić cenę swojego zdrowia za niebezpieczną podróż, płaci średnio 1200 euro za 10- km odcinek po morzu Egejskim.
Autor: red. / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock