Problem osób, które pracują, ale nadal są biedne to nie tylko domena Europy. W Stanach Zjednoczonych takich osób też jest sporo - pisze CNN Money. I podaje kilka przykładów. Te rodziny pomimo zysków z pracy ledwo wiążą koniec z końcem.
W niektórych tygodniach Rashaun Rodgera pracuje w sumie przez 50 godzin w dwóch miejscach pracy. Są jednak i takie tygodnie, w których zdarza mu się pracować tylko 10 godzin.
Jego nieprzewidywalny harmonogram pracy, połączony z niską stawką godzinową - 8 dolarów - sprawia, że niemal niemożliwe jest finansowanie potrzeb jego 4-letniego syna. Czasami ma nawet kłopot z zapewnieniem bytu sobie - czytamy. Rashaun pobiera kartki żywnościowe warte 170 dolarów i korzysta z pomocy medycznej.
Cały czas za mało
Mieszkający w Milwaukee Rodgers 30 godzin tygodniowo pracuje jako asystent sprzedaży w Old Navy. Ma też drugą pracę - jako członek załogi Wendy. Ma nadzieję, że właśnie tutaj jeszcze w tym roku zostanie menadżerem. Szuka jednej pracy w pełnym wymiarze godzin - na razie bezskutecznie.
Jak podkreśla CNN Money, podobnie jak miliony Amerykanów Rodgers pracuje, ale nadal jest biedny. "Połączenie skromnego wynagrodzenia i specyficzne godziny pracy utrudniają tym ludziom awans gospodarczy i społeczny" - czytamy.
Rodgers jest częścią rosnącego problemu ludzi o niskich płacach, którzy walczą o wynagrodzenie. Niektóre firmy jak McDonald's, Wal-Mart i TJ Maxx niedawno zgodziły się na podniesienie swojej godzinowej stawki do 10 dolarów. Jednak - zastrzega CNN Money - pracodawcy musieliby zwiększyć wynagrodzenie do co najmniej 12 dolarów za godzinę dla rodzin, aby stały się one samowystarczalne.
Pracują, ale biorą pomoc
Na razie wiele pracujących rodzin nadal korzysta z rządowej pomocy. Jedna czwarta z nich otrzymuje bony żywnościowe, ale dotyczy to tych gospodarstw domowych, w których przynajmniej jedna osoba pracuje 30 i więcej godzin tygodniowo. Z badań wynika, że około 21 proc. osób otrzymujących pomoc pieniężną od rządu federalnego żyje w tzw. rodzinach pracujących.
Jak mówi Sarah Halpern-Meekin z Uniwersytetu w Wisconsin-Madison, która jest współautorką badań "It's Not Like I'm Poor", wielu z tych ludzi pracuje w fast foodach i w handlu. Ale są wśród nich także pracownicy służby zdrowia i nauczyciele wychowania przedszkolnego. Co więcej, ponieważ godziny pracy tych osób często się wahają, są oni narażeni na często zmiany poziomu tygodniowego wynagrodzenia - czytamy.
CNN Money zwraca uwagę, że jeszcze kilka lat temu osobami o niskich dochodach były przeważnie nastolatki, który ucząc się chciały jakoś dorobić. Dziś są to 30-latkowie, którzy swoją pracą zapewniają ponad połowę dochodów swoich rodzin. Coraz więcej jest też wśród nich osób wykształconych, nawet po studiach.
Dla przykładu
Serwis podaje przykłady takich pracowników. Jednym z nich jest 37-letni Jamaire Steward. Mężczyzna jest jedynym żywicielem rodziny - żony i dwójki dzieci. Pracuje dorywczo jako kucharz w restauracji w Waszyngtonie. Jego tygodniowy czas pracy waha się miedzy zero a 70 godzin, ze stawką godzinową w wysokości 10,10 dolarów. Rodzina Stewarda otrzymuje bony żywnościowe i pomoc medyczną, stoi jednak w obliczu eksmisji.
Okazuje się jednak, że nawet gdy dwoje rodziców pracuje, rodzinie może nie wystarczać do przysłowiowego "pierwszego" i trudno jest im się podnieść z ubóstwa. CNN Money podaje przykład Melindy i Romero Robinsonów. Oboje mają pracę. On pracuje na pełny etat w firmie produkującej szafy. Zarabia ok. 1 tys. dolarów miesięcznie. Ona pracuje na pół etatu w Taco Bell, gdzie zarabia 9 dolarów na godzinę. W ubiegłym roku zarobili łącznie 27 tys. dolarów. Ale to nie wystarcza na utrzymanie rodziny - z szóstką dzieci. Otrzymują oni 825 dolarów na kartki żywnościowe i publiczną opiekę zdrowotną.
Autor: mn / Źródło: CNN Money
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | juliaf