Od pucybuta na Sycylii do trenera pokemonów w Opolu - na rynku nie brakuje wyjątkowych ofert pracy. Zbiega się to w czasie z optymistycznymi danymi dotyczącymi historycznie niskiej stopy bezrobocia w Polsce i kolejnymi raportami, z których wynika, że wzrost pensji w najbliższych miesiącach planuje co trzeci przedsiębiorca.
Przypomnijmy, że przed sześcioma miesiącami było to zaledwie 9,4 procent. W badaniu Work Service podano ponadto, że wzrost zatrudnienia planuje 16,1 procent firm. Narzekać nie mogą zatem pracownicy planujący zmianę pracodawcy.
Poniżej udowadniamy, że w ostatnich miesiącach nie brakowało wyjątkowych ofert z najdalszych zakątków świata.
1. Powrót tradycji
Okazuje się, że w 2017 roku jest popyt na...pucybutów. W styczniu w Palermo na Sycylii ogłoszono bowiem, że poszukiwanych jest dziesięciu przedstawicieli tego zawodu.
To jeden z elementów ambitnego celu tamtejszej organizacji rzemieślniczej chce przywrócić tradycję oraz stworzyć spółdzielnię świadczącą usługi w dziesięciu punktach w centrum. Ostatni pucybut opuścił plac w centrum pod koniec lat 80. ubiegłego wieku.
Pucybut we Włoszech może liczyć na 3 do 5 euro za parę butów.
2. Kilka miesięcy na Karaibach
W poszukiwaniu wymarzonej pracy warto również przeglądać media społecznościowe. "Oferuję Ci przelot, zakwaterowanie, wyżywienie, a nawet lekcje kitesurfingu..." - mogliśmy przeczytać we wpisie na Facebooku w maju ubiegłego roku.
Taka oferta pracy na Saint Vincent czekała na ortopedów lub rehabilitantów.
Warunek był jeden - pomoc w rehabilitacji kobiecie, która miała wypadek. Co więcej, osoba, która pozytywie przeszła rekrutację i zdecydowała się zamieszkać na Karaibach na czas kuracji, mogła zabrać ze sobą osobę towarzyszącą.
3. Problem z pracownikami
Prawdziwą kopalnią wyjątkowych ofert jest jednak bez wątpienia Nowa Zelandia. W ubiegłym roku informowaliśmy, że tamtejsze miasteczko Kaitangata ma problem z pracownikami. Wszystko z powodu zmniejszającej się liczby mieszkańców.
Malownicza okolica, to jednak nie jedyny powód do przenosin. Wynagrodzenia w tym regionie Nowej Zelandii zaczynają się bowiem od około 140 tysięcy złotych (50 tysięcy dolarów nowozelandzkich), a niektóre z ofert pracy w regionie określa mianem "fenomenalnie dobrych".
Na chętnych czekają miejsca pracy w szkole podstawowej, barach, pizzeriach, a także w fabrykach sera i mleka.
Co więcej, lokalne firmy oraz władze miasta połączyły siły i oferują specjalne pakiety na bardzo korzystnych warunkach. Obejmują one nie tylko zatrudnienie, ale też rynek nieruchomości.
4. Talenty technologiczne
Okazuje się jednak, że problem z pracownikami mają nie tylko małe miasteczka w Nowej Zelandii. Chętnych na ponad 100 stanowisk technologicznych desperacko poszukuje się również w tamtejszej stolicy.
Aby przetrzepać cały świat w poszukiwaniu elitarnej ekipy, rząd Wellington ufundował specjalny program dla potencjalnych pracowników. Zaproszą ich na cztery dni rozmów kwalifikacyjnych (potrwają od 8 do 11 maja). Pokrywają przy tym koszty podróży, noclegu i innych aktywności.
Według strony internetowej programu, najbardziej poszukiwani są programiści, analitycy biznesowi, inżynierowie czy osoby na stanowiska dyrektorskie. Aby wziąć udział w rekrutacji, należy zarejestrować się w programie, stworzyć swój profil, uzupełniając dane, załączyć CV oraz odpowiedzieć na kilka pytań.
Aplikacje na uczestnictwo w projekcie można nadsyłać do 20 marca.
5. Trener stworków
Wyjątkowe oferty trafiają się również w Polsce. Najlepszym dowodem jest propozycja z Opola. Jeden z tamtejszych pracodawców w lipcu ubiegłego roku poszukiwał bowiem...trenera pokemonów.
Na przyszłego trenera czekało 10 zł netto za godzinę pracy i umowa zlecenie.
Najpierw trzeba było jednak spełnić pewne wymagania, a wśród nich między innymi ukończone 18 lat, dobra znajomość aplikacji Pokemon Go, gotowość do pracy w terenie i chęć do dobrej zabawy.
Autor: mb/gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock