Przez najbliższe trzy lata, w trzech miastach, na czterech tysiącach gospodarstw domowych, kanadyjska prowincja Ontario będzie testować skuteczność wypłacania dochodu gwarantowanego. Do programu zostaną zakwalifikowane zarówno osoby bez pracy, jak i zarabiające niewiele.
W poniedziałek premier Ontario Kathleen Wynne poinformowała o szczegółach programu pilotażowego. Badanie będzie prowadzone wśród gospodarstw domowych, zarówno osób samotnych, jak i osób z rodzinami, mieszkających w trzech miastach i ich okolicach: Hamilton, Lindsay i Thunder Bay.
Gwarantowany dochód
Do programu zostaną zakwalifikowane osoby bez pracy oraz zarabiające niewiele. Osoba samotna będzie mogła otrzymać rocznie do 17 tys. dolarów kanadyjskich (około 49 tys. złotych) minus połowa osiąganego dochodu, jeśli cokolwiek zarabia. Para dorosłych ludzi będzie mogła otrzymać do 24 tys. dolarów rocznie (ok. 70 tys. zł). Dla osób z niepełnosprawnością przeznaczono dodatkowo po 6 tys. dolarów rocznie (ponad 17 tys. zł).
W najbliższych tygodniach władze prowincji wyślą do osób o niewielkich dochodach zaproszenia do programu i spośród nich zostanie wybranych cztery tysiące gospodarstw domowych. Otrzymanie pieniędzy nie będzie uzależnione od spełnienia żadnych specjalnych warunków. Pomysł na pilotażowy projekt gwarantowanego dochodu został zaprezentowany w ubiegłorocznym budżecie prowincji Ontario. Minister finansów uznał, że warto przetestować pomysł, jako uzupełnienie istniejącej polityki minimalnego wynagrodzenia.
Sposób na zmniejszenie ubóstwa
Rząd prowincji Ontario tworzą liberałowie. Natomiast jeden z kluczowych raportów przygotował konserwatywny senator Hugh Segal. W przekazanym rządowi w sierpniu ub.r. raporcie podkreślił, że pilotaż powinien pomóc zrozumieć koszty biedy. Nie tylko w sensie np. wypłat zasiłków, ale także kwestie takie jak dodatkowe obciążenia dla systemu ubezpieczeń zdrowotnych czy też wpływ na gospodarkę prowincji. Segal przypomniał, że w latach 70. XX w. gwarantowany dodatek do dochodów w Ontario przeznaczony dla osób powyżej 65. roku życia "radykalnie zmniejszył poziom ubóstwa w tej grupie" i stał się przyczynkiem do wprowadzenia federalnego dodatku dochodowego dla tej grupy.
Złe wyniki w szkole
Wśród danych, które autor raportu spodziewa się pozyskać, są m.in.: informacje na temat dalszego kształcenia się, zarówno bezpośrednich uczestników programu, jak i ich dzieci, skłonności do szukania pracy, zatrudnienia i jego zmian, a także ewentualnej pracy w szarej strefie.
Segal uważa, że będzie można analizować wpływ programu na społeczności, a także koszty i oszczędności administracyjne.
- Bieda to istotny wskaźnik chorób już w młodym wieku, pobytu w szpitalu, przedłużających się hospitalizacji i wcześniejszej śmierci. To wiarygodny wskaźnik używania substancji odurzających, niedożywienia, złych wyników w szkole, a dla niektórych – problemów z prawem - ocenił.
Koszty programów
Segal przypomniał raport z 2008 r. "Koszty biedy", sporządzony przez ontaryjskie stowarzyszenie banków żywności.
Wynika z niego, że rządy federalne i prowincji traciły rocznie 10-13 mld dolarów kanadyjskich jako społeczne koszty biedy. Tylko gospodarka samej prowincji Ontario traciła rocznie 32,2 do 38,3 mld.
- Należy odrzucić obiegowe opinie, że gwarantowany dochód zachęca do bierności - przekonywał wielokrotnie autor. - 70 proc. ludzi, którzy w Ontario żyją poniżej granicy ubóstwa, to ludzie, którzy mają pracę - cytowała telewizja CBC. Program gwarantowanego dochodu był już testowany w Kanadzie, w prowincji Manitoba, między 1974 a 1979 r. "Mincome" był finansowany wspólnie przez rząd prowincji i rząd federalny, którego premierem był Pierre Trudeau, ojciec obecnego premiera.
Ekonomiści prowadzili analizy pozyskanych danych. Np. Evelyn Forget z Uniwestytetu Manitoby zauważyła, że tylko nastolatki i młode matki pracowały mniej. Kobiety decydowały się spędzić więcej czasu z dziećmi, natomiast nastolatki nie były już poddane presji finansowego wspierania swoich rodzin. Jednocześnie więcej nastolatków kończyło szkołę średnią. Forget wskazała, że w czasie trwania "Mincome" szpitale odnotowały mniej pacjentów, spadła też liczba osób cierpiących na problemy psychiatryczne.
Autor: ps/ms / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock