Wzrost gospodarczy w Chinach na poziomie 4 proc. oznacza właściwie recesję - uważa prof. Marek Noga, były członek RPP. - Zagrożeniem mogą być wewnętrzne niepokoje społeczne i destabilizacja polityczna w Chinach - ocenił Marek Zuber, ekonomista. - Tylko w 2014 i 2015 mieliśmy tam ponad 200 wystąpień społecznych.
- Chiny, które są poważnym partnerem gospodarczym na świecie, zapowiadają wzrost PKB na poziomie 6,5 proc., ale analitycy, i ja się z nimi zgadzam, przewidują, że gdy osiągną 4 proc. to będzie sukces. A 4 proc. dla Chin to 2-3 krotnie mniejsze tempo niż to było jeszcze 7-8 lat temu - powiedział prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej stwierdził w TVN24 Biznes i Świat.
Co z Chinami?
Prof. Noga zgodził się, że wzrost PKB na poziomie 4 proc. oznaczałby recesję w Chinach. - To byłby bardzo zły sygnał dla światowej gospodarki. Chiny grały na słabszego juana, aby ich eksport był konkurencyjny i wzrastał, a z drugiej strony wewnątrz Chin jest np. słaby sektor usług. To powoduje, że ta gospodarka może zbliżyć się do recesji, choć będzie rosła w tempie 4 proc., ale dla Chin to właściwie recesja - dodał.
Zagrożenia
Marek Zuber, ekonomista uważa, że zagrożeniem dla światowej gospodarki mogą być niepokoje społeczne wewnątrz Chin. Wrócił też do analiz Uniwersytetu Chicagowskiego, którego badacze stwierdzili, że jeśli chińska gospodarka zejdzie do poziomu niższego niż 6 proc. PKB, to może to oznaczać np. masowe strajki. - Tylko w 2014 i 2015 mieliśmy ponad 200 wystąpień społecznych. A wiadomo, że chiński rząd potrafi bardzo skutecznie blokować informacje na ten temat. Dlatego być może to jest największe zagrożenie, czyli niebezpieczeństwo i destabilizacja polityczna w Chinach - ocenił Marek Zyber.
Spowolnienie
W ubiegłym roku chińska gospodarka wzrosła o 6,9 proc., czyli najmniej od 25 lat. Prognozy ekonomistów zakładały wzrost gospodarki chińskiej w granicach 7 proc.
Autor: msz//km / Źródło: TVN24 BiS