Rząd Francji zakazał w piątek ze skutkiem natychmiastowym instalowania i używania tak zwanych aplikacji rozrywkowych, w tym TikToka i Netflixa, na telefonach służbowych urzędników państwowej służby cywilnej - poinformował dziennik "Le Figaro", powołując się na ministerstwo cyfryzacji.
Aplikacje te "nie posiadają wystarczającego poziomu cyberbezpieczeństwa i ochrony danych, aby mogły być wdrażane na urządzeniach rządowych" – informuje komunikat ministra transformacji i służb publicznych Stanislasa Gueriniego. Zwolnienia z zakazu mają być udzielane "ze względu na potrzeby zawodowe".
"Rząd ma obowiązek chronić Francję przed ewentualnym atakiem na jej bezpieczeństwo i suwerenność" - dodał minister cyfryzacji Jean-Noel Barrot, cytowany przez dziennik "Le Figaro".
Zakaz dotyczy 2,5 mln urzędników służby cywilnej. Telefony osobiste urzędników nie są nim objęte.
Francja idzie w ślady innych państw
"Francja idzie w ślady Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii i Belgii, które w imię ostrożności zakazały używania TikToka na telefonach komórkowych urzędników państwowych i członków swoich rządów" – komentuje "Le Figaro".
Jak podkreśla dziennik, pełna lista zakazanych aplikacji rozrywkowych nie jest znana. Wiadomo, że oprócz TikToka i Netflixa znajduje się na niej również popularna gra Candy Crush.
Sytuacja w Polsce
- W Polsce nie ma ograniczeń co do funkcjonowania kanałów społecznościowych. W ramach wewnętrznych procedur bezpieczeństwa w administracji publicznej nie zaleca się instalowania aplikacji, które nie są w istotny sposób sprawdzone - powiedział w piątek rzecznik rządu Piotr Mueller, odpowiadając na pytania na konferencji w Słupsku.
Zaznaczył przy tym, że pracownicy kancelarii premiera nie mają zainstalowanych takich aplikacji.
- To są ogólne wytyczne dotyczące wszystkich aplikacji, a nie tylko TikToka - podkreślił i dodał, że co do każdej aplikacji, która może stwarzać ryzyko jest "rekomendacja, by jej nie instalować".
Przesłuchanie szefa TikToka
W czwartek na waszyngtońskim Kapitolu odbyło się posiedzenie komisji ds. energii i handlu Izby Reprezentantów z udziałem szefa TikToka Shou Zi Chew.
Podczas trwającego ponad pięć godzin posiedzenia kongresmeni zarzucali TikTokowi - platformie należącej do chińskiej spółki ByteDance - bycie narzędziem wpływu Komunistycznej Partii Chin, szkodliwy wpływ na dzieci i udostępnianie danych amerykańskich użytkowników TikToka chińskim służbom.
Chew przekonywał, że TikTok nie różni się znacząco od innych platform mediów społecznościowych. Zapewniał, że nie ma dowodów, by ByteDance udostępniał dane chińskim służbom. Promował przy tym plan spółki, który miałby odpowiedzieć na obawy wyrażane przez USA. Chodzi o tzw. "projekt Teksas", polegający na odizolowaniu danych amerykańskich użytkowników na serwerach firmy Oracle w Austin oraz kontroli algorytmu i sposobu przetwarzania danych przez niezależnych audytorów.
Do wysłuchania w Kongresie doszło w momencie, kiedy administracja USA rozważa, jak rozwiązać problem aplikacji, której według Chew używa 150 mln użytkowników w Ameryce. Według doniesień mediów, Biały Dom chce wymusić na ByteDance sprzedaż TikToka amerykańskiej spółce, jednak takiemu ruchowi sprzeciwiają się Chiny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock