Donald Tusk apeluje do amerykańskiego prezydenta. "Proszę, nie zmieniaj (politycznego) klimatu na gorsze" - napisał na Twitterze szef Rady Europejskiej. W czwartek wieczorem Donald Trump ma ogłosić decyzję w sprawie paryskiego porozumienia klimatycznego.
Wystąpienie prezydenta Donalda Trumpa ma być odpowiedzią na ostatnie spekulacje, jakoby Stany Zjednoczone planowały wycofać się z porozumienia. Ogłoszenie decyzji zaplanowano na czwartek wieczorem czasu polskiego.
Obserwatorzy spodziewają się negatywnej decyzji po tym, jak w miniony weekend na szczycie G7 przywódcom najpotężniejszych państw świata nie udało się przekonać amerykańskiego przywódcy do wyrażenia poparcia dla porozumienia.
Tusk apeluje
Mimo że nadal brak oficjalnych decyzji w tej sprawie, taką ewentualność skrytykował Jean-Claude Juncker. Szef Komisji Europejskiej zastrzegł, że proces opuszczania porozumienia przez Amerykanów potrwałby kilka lat.
- Jeśli amerykański prezydent wycofa się z porozumienia w Paryżu, to obowiązkiem Europy jest powiedzieć: "To nie tak". Nie chodzi tylko o przyszłość Europejczyków, ale ludności na całym świecie. 83 krajom grozi zniknięcie z powierzchni ziemi, jeśli nie podejmiemy walki ze zmianami klimatu - powiedział przewodniczący Komisji Europejskiej na studenckiej konferencji poświęconej przyszłości Europy w Berlinie.
Jak dodał, "Amerykanie nie mogą po prostu opuścić tego porozumienia". - Pan Trump tak sądzi, bo nie zna szczegółów. Cały proces wycofywania się z porozumienia zajmie od trzech do czterech lat - zastrzegł Juncker.
Z apelem do Donalda Trumpa za pośrednictwem mediów społecznościowych zwrócił się także szef Rady Europejskiej.
.@realDonaldTrump please don\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'t change the (political) climate for the worse.
— Donald Tusk (@eucopresident) 1 czerwca 2017
Zaniepokojenie szefa Parlamentu
Zaniepokojenie możliwą decyzją amerykańskiego prezydenta wyraził także szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani.
- Jestem bardzo zaniepokojony możliwym wyjściem administracji USA z porozumienia paryskiego w sprawie zmian klimatu. Walka z globalnym ociepleniem jest najważniejszym wyzwaniem, które dotyczy wszystkich narodów. Naszym moralnym obowiązkiem jest pozostawienie zdrowszej planety przyszłym pokoleniom - oświadczył w środę po spotkaniu z przedstawicielami stowarzyszeń ekologicznych.
Zwrócił uwagę, że zmiany klimatyczne nie są czymś abstrakcyjnym, tylko twardą rzeczywistością, która ma wpływ na życie społeczeństw. - Ludzie umierają, muszą opuszczać swoje domy przez zamienianie się gleby w pustynie, brak wody, narażenie na choroby czy ekstremalne warunki pogodowe. Jeśli nie będziemy szybko i zdecydowanie działać, koszty ludzkie i gospodarcze będą ciągle rosnąć - ostrzegł włoski polityk.
Deklaracja Chin
Zresztą nie tylko UE postawiła na technologie czystego pozyskiwania energii, w ślad za "28" w tym samym kierunku poszły też Chiny. Obecnie największy na świecie producent ogniw fotowoltaicznych na świecie, które mimo ogromnych ilości węgla wykorzystywanych w gospodarce postanowiły dołączyć do porozumienia paryskiego.
Chiny poinformowały w czwartek, że będą realizować porozumienie paryskie, nawet jeśli USA wycofają się z tej międzynarodowej umowy. Rzeczniczka MSZ w Pekinie Hua Chunying powiedziała dziennikarzom, że Państwo Środka będzie współpracować z Unią Europejską na rzecz utrzymania porozumienia. Hua podkreśliła, że zmiany klimatyczne są "globalnym wyzwaniem", którego żadne państwo nie może ignorować. UE realizuje swoją politykę klimatyczną, nie zważając na porozumienia globalne. Wiceszef Komisji Europejskiej do spraw unii energetycznej Marosz Szefczovicz mówił w środę, że dla Europy nie ma planu "B" na wypadek odejścia USA od umowy klimatycznej, bo - jak zauważył - nie mamy zapasowej planety. - Udowodniliśmy w Europie, że transformacja energetyczna to też możliwości dla biznesu. Będziemy kontynuować nasze wysiłki. Europa jest gotowa do objęcia przywództwa w tej sferze - podkreślił.
Tymczasem szef brytyjskiej dyplomacji Boris Johnson oświadczył, iż Wielka Brytania chce, żeby to USA objęły wiodącą rolę w zajmowaniu się kwestią zmian klimatu. Nie powiedział, jaka byłaby jego reakcja, gdyby Amerykanie wycofali się z paryskiego porozumienia.
Unia liderem
W Brukseli już od dłuższego czasu panuje jednak przekonanie, że w obliczu odwracania się obecnej amerykańskiej administracji od ochrony klimatu to Wspólnota musi być światowym przywódcą w tej sprawie. Tak zresztą było jeszcze przed zawarciem porozumienia paryskiego, gdy siły unijnej dyplomacji zostały skierowane na przekonywanie opornych państw, by te podpisały się pod umową w Paryżu.
"28" nie bez wewnętrznych głosów sprzeciwu, między innymi z Polski, od lat ogranicza emisję gazów cieplarnianych, choć sama odpowiada za niewielką część ich światowej emisji. - UE musi być na pierwszej linii frontu. Nasze długoterminowe zobowiązanie i determinacja jest przykładem dla innych. Nie możemy stracić możliwości, jakie porozumienie paryskie niesie dla naszych obywateli, środowiska i gospodarki - wskazał Tajani.
UE, która od lat inwestuje w technologie tzw. czystej energii, uruchomiła światowy trend i stworzyła miliony miejsc pracy w sektorze energetyki odnawialnej. Dlatego bez względu na koszty środowiskowe odejście od walki ze zmianami klimatycznymi, ograniczaniem emisji gazów cieplarnianych byłoby dla Europy, a dokładnie jej najbardziej rozwiniętej części, bardzo nieopłacalne.
Decyzja Obamy
Do umowy z Paryża przystąpiła administracja poprzedniego prezydenta USA Baracka Obamy, zobowiązując się do redukcji gazów cieplarnianych o 26-28 procent do roku 2025 w porównaniu z 2005 roku.
W czasie kampanii wyborczej w ubiegłym roku Trump zapowiadał, że położy kres "wojnie z węglem" i obiecywał "anulowanie porozumienia" paryskiego, które uważa za zbyt kosztowne dla USA.
Autor: mb / Źródło: TVN24 BiS, PAP