Mateusza Morawieckiego oceniam bardzo wysoko jako bankowca, świadczą o tym m.in. dobre rezultaty Banku Zachodniego WBK. Ma zdolności mobilizujące i mam nadzieję, że część jego umiejętności przeniesie na nowe stanowisko - powiedział w TVN24 Biznes i Świat Wiesław Rozłucki, szef Rady Giełdy Papierów Wartościowych. - Zwracam jednak uwagę, ze stanowisko menadżerskie i ministeriale to dwie zupełnie inne bajki.
Mateusz Morawiecki, dotychczas prezes Banku Zachodniego WBK, ma być wicepremierem i ministrem rozwoju w rządzie PiS. 47-letni bankowiec u schyłku PRL działał w opozycji antykomunistycznej; od lat 90. związany z branżą finansową. Brał udział w negocjacjach przed wejściem Polski do UE.
Duża odpowiedzialność
Rozłucki podkreślił, ze Morawiecki wykazał się dużą odwagą podejmując decyzję o objęciu stanowiska szefa resortu rozwoju, szczególnie "po tak hojnych obietnicach wyborczych". - Odpowiedzialność za realizację tych obietnic spadnie na ludzi szeroko rozumianego pionu gospodarczego, a więc ministra skarbu, finansów i wicepremiera ds. gospodarczych - zaznaczył. Zdaniem Rozłuckiego Morawieckiemu, oprócz odwagi, potrzebne będzie też wsparcie polityczne. - Trudność realizacji obietnic oznacza, że trzeba będzie wprowadzać jakieś modyfikacje, przesunięcia w czasie i to są już decyzje czysto polityczne. Uważam, że najważniejsze posunięcia będą jednak musiały być konsultowane w kręgach politycznych. Morawiecki będzie musiał liczyć na poparcie kierownictwa PiS-u, bo ta partia desygnowała go na ministra - zauważył szef Rady Giełdy Papierów Wartościowych. Rozłucki pytany, czy trudno będzie PiS-owi zrealizować wyborcze obietnice powiedział, że wszystkich obietnic na pewno nie uda się zrealizować w ciągu czterech lat. - Trzeba będzie tłumaczyć w mniej lub bardziej udany sposób, dlaczego to nie jest tak szybko wykonalne. Ale wydaje mi się, że jeżeli ktoś ma bardzo silne poparcie społeczne to społeczeństwo daje wiarę argumentom. Eksperci będą oczywiście pokazywać różnice między obietnicami i ich realizacją. Taka jest rola analityków - przypomniał.
Będą potrzebowali szczęścia
Rozłucki skomentował też powstanie resortu rozwoju, który ma przejąć zadania resortu gospodarki i części resortu infrastruktury i rozwoju. - Życzę im szczęścia, bo będą go potrzebowali. Musi minąć kilkanaście miesięcy zanim takie ministerstwo stanie się operacyjnie skuteczne. Budowanie resortu to skomplikowana sprawa. Pamiętam też, że zawsze występowały konflikty między ministerstwami z tego samego rządu. Okazuje się, że jak ktoś zarządza resortem gospodarki to nie musi się zgadzać z resortem finansów i skarbu. Te problemy nie znikną z tego powodu, że powstanie jedno ministerstwo. To są niezwykle delikatne sprawy, nie mówiąc już o obsadach personalnych - powiedział. Gość TVN24 Biznes i Świat odniósł się również do planów "wygaszenia" ministerstwa skarbu. - Takie zapowiedzi słyszę od dziesięciu lat. Rożne rządy, które dochodzą do władzy twierdzą, że dni tego resortu są policzone i nie ma sensu dłużej go utrzymywać, bo prywatyzacja się skończyła. Okazuje się, że to ministerstwo wyznacza ludzi na stanowiska w spółkach, w których Skarb Państwa ma coś do powiedzenia. To jest zadanie nie tylko ekonomiczne, ale również polityczne. Przez lata widziałem jak poszczególni ministrowie cenili sobie możliwość wyznaczania następców w spółkach Skarbu Państwa - dodał Rozłucki.
Autor: tol / Źródło: TVN24 Biznes i Świat
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Biznes i Świat