Wydźwięk spotkania Donalda Trumpa z Władimirem Putinem jest idealny dla Rosji, a fatalny dla nas - oceniła amerykańsko-rosyjski szczyt w Helsinkach w "Faktach po Faktach" w TVN24 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie. Zdaniem byłego ambasadora Polski w Waszyngtonie Ryszarda Schnepfa tę rozgrywkę "zdecydowanie wygrał Putin".
Surowce, stan relacji USA-Rosja, konflikt na Ukrainie oraz kwestia domniemanej ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w USA znalazły się wśród tematów, które prezydenci obu krajów, Donald Trump i Władimir Putin, poruszyli w poniedziałek podczas rozmów w Helsinkach.
Dominował Putin
Ryszard Schnepf ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24, że spotkanie Trumpa z Putinem odbywało się pod hasłem: "pojednanie i wspólnota interesów" oraz w atmosferze zgody i zrozumienia.
- Twarz Trumpa mówiła wszystko, był rozpogodzony i wdzięczny. Moim zdaniem Władimir Putin dominował na tej konferencji. Pokazał, że doświadczenie i spora wiedza potrafią odegrać kluczową rolę w takich momentach. Trump był spięty, chociaż przekaz, że to on jest odnowicielem świata, pewnie pójdzie w świat - powiedział.
Według byłego ambasadora Polski w Waszyngtonie obaj prezydenci znaleźli wspólny język. - Nie wykluczałbym nawet tego, że się polubili - dodał.
Jak stwierdził Schnepf, "na 100 procent będzie ciąg dalszy". - I on będzie już bardziej techniczny i będzie dotyczył różnych rozwiązań w różnych obszarach, być może w sprawie kontroli rynku energetycznego i z całą pewnością w sprawie Syrii - powiedział.
Zły wydźwięk
Według Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz po stronie rosyjskiego prezydenta było widać "pełne utożsamianie się z jego krajem".
- Za tym kryje się takie poczucie, że on nie reprezentuje tego kraju, tylko ten kraj jest prawie jego własnością. Czuło się, że on i Rosja to jedność - oceniła była ambasador Polski w Moskwie.
- Natomiast po stronie prezydenta Trumpa był rozłam. Ten rozłam się czuło. Krytyka przeszłości, pokazywanie, że te relacje były złe, bo ktoś w Stanach Zjednoczonych jest temu winny - zauważyła.
Jak oceniła, jest to "ogromny błąd w relacjach z Rosją". - Prezydent Stanów Zjednoczonych w relacjach z Rosją nie powinien pokazywać takiej dwoistości tożsamościowej. Dla Trumpa było ważniejsze skrytykowanie swojego poprzednika i swoich przeciwników w Stanach Zjednoczonych, niż wystąpienie w spójnej roli. Ten wydźwięk ideowy jest bardzo zły dla Stanów Zjednoczonych i dla Zachodu - powiedziała.
Była ambasador zauważyła, że prezydent USA pojechał na spotkanie z Putinem do Helsinek po szczycie NATO, w czasie którego bardzo ostro skrytykował Unię Europejską i Niemcy.
- Ogromnie wyeskalował i tak już istniejący konflikt transatlantycki, po czym nastąpiło kordialne spotkanie z Putinem. Wydźwięk jest idealny dla Rosji, a niestety fatalny także dla nas - podkreśliła Pełczyńska-Nałęcz.
Nie ma sojuszy, jest biznes
Jak wyjaśniła, rozmowy amerykańsko-rosyjskie "same w sobie nie są dla nas złe". Problem polega na tym, że Rosja jest zainteresowana budowaniem swoich stref wpływów, rozbijaniem jedności Unii Europejskiej, transatlantyckiej i NATO.
- I nagle do stołu z prezydentem Putinem siada prezydent amerykański, który, ku ogromnemu naszemu zaniepokojeniu, jest zainteresowany rozbijaniem jedności europejskiej i transatlantyckiej, o czym wyraźnie mówi. Wtedy pojawia się naturalny lęk, co może się stać przedmiotem takiej transakcji. Bo Trump jest prezydentem "transakcyjnym". Nie ma sojuszy, jest biznes - mówiła.
Tego się nie robi
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz oceniła, że Putin jest "zimnym, wyrafinowanym graczem". - Jest absolutnie 1:0 dla Putina. On reprezentował swój kraj, a Trump krytykował swój kraj. Tego się z Rosją nigdy nie robi - zaznaczyła.
Podobnego zdania jest Schnepf. - Tę rozgrywkę zdecydowanie wygrał Władimir Putin. Mówię to bez satysfakcji - podkreślił.
Autor: tol//dap / Źródło: tvn24