Inwestorzy czekają na decyzję agencji Moody’s dotyczącą ratingu Polski, co wpłynie na wycenę złotówki. My przyglądamy się temu, jak powstaje taka ocena. Jest ona poprzedzona dokładną analizą sytuacji polityczno-gospodarczej kraju. Agencje sporo na tym zarabiają - w ubiegłym roku Polska wydała na ten cel około 1 mln dolarów.
Agencje ratingowe to instytucje prywatne. Powstały, by pomagać inwestorom w ocenie skali ryzyka ich działań inwestycyjnych. Z ich usług korzystają zarówno osoby prywatne, jak i międzynarodowe korporacje, banki czy fundusze emerytalne i kapitałowe. Pod lupą agencji mogą znaleźć się instytucje finansowe, przedsiębiorstwa lub państwa. Ocena państwa realnie przekłada się na jego atrakcyjność gospodarczą.
Amerykańskie agencje Standard & Poor's, Fitch i Moody's należą do tzw. "wielkiej trójki" i kontrolują ponad 90 proc. światowego rynku usług ratingowych. Każda z agencji stosuje swój własny system.
Ocena ratingowa wystawiana jest na podstawie szerokiej analizy czynników związanych z danym podmiotem i otoczeniem, w którym on funkcjonuje:
- Fitch bierze pod uwagę politykę makroekonomiczną, rozwój gospodarczy i jego perspektywy, strukturę gospodarczą, stan finansów publicznych, równowagę zewnętrzną;
- Moody's analizuje siłę ekonomiczną, siłę instytucjonalną, siłę finansową na szczeblu rządowym, podatność na czynniki ryzyka;
- Standard & Poor's ocenia ryzyko polityczne, strukturę ekonomiczną, prognozy rozwoju ekonomicznego, elastyczność fiskalną, skalę zadłużenia na poziomie general government, wielkość zobowiązań warunkowych, elastyczność monetarną, płynność zewnętrzną oraz ciężar zadłużenia zewnętrznego. Rating wyrażany jest symbolem literowym według przyjętej skali, uzupełnionym przez modyfikatory – cyfry lub znaki – dla określenia różnic w ramach jednej kategorii.
Dodatkowo ocena uzupełniana jest miernikiem prognozy jej zmiany w najbliższych latach. Perspektywa "pozytywna" oznacza możliwość podniesienia oceny, "negatywna" – obniżenia oceny, natomiast "stabilna" – że nic się nie zmienia. Fakt występowania różnic w poziomie ocen poszczególnych agencji wynika z tego, że działają one niezależnie od siebie.
Tak powstają oceny
Oceny powstają na posiedzeniach tzw. komitetów ratingowych, na których decyzja zapada w drodze oddania głosów przez doświadczonych analityków. Zanim jednak dojdzie do głosowania, a nawet samej dyskusji na temat ratingu w ramach komitetu, przeprowadza się szereg analiz i rozmów z przedstawicielami władz państwowych, reprezentacją podmiotów z sektora prywatnego oraz przedstawicielami sektora publicznego. To nie koniec procedury. Zanim komunikat o decyzji agencji pójdzie w świat, konsultowany jest on z podmiotem (państwem, firmą), którego dotyczy. Zgodnie z wymogami prawa Unii Europejskiej odpowiednie władze ocenianego państwa są powiadamiane o ratingu. Zainteresowani mają też czas na sprawdzenie raportu pod kątem poprawności logicznej i merytorycznej, a nawet na odwołanie się od decyzji o zmianie ratingu. Wszystko to odbywa się jeszcze przed jego publikacją. Jeśli pojawiają się nowe okoliczności, komitet obraduje jeszcze raz. Jeżeli nie, to komunikat jest publikowany. Od 1995 r. agencje S&P oraz Moody's wystawiają Polsce oceny wiarygodność. Pierwsza z nich przyznała nam rating BB, a druga BBB-. Rok później dołączyła agencja Fitch, przyznając ocenę BB+.
Polski rating na przestrzeni 20 lat:
Agencje ratingowe nie zawsze mają rację. Mimo że z zasady są niezależne, to niektórzy zarzucają im brak obiektywizmu w ocenach. Wątpliwości budzi przede wszystkim fakt, że agencje otrzymują od podmiotu ocenianego wynagrodzenie za swoją pracę, a opinię wystawiają, bazując często na informacjach otrzymanych bezpośrednio od klienta.
- W ubiegłym roku Polska zapłaciła za usługi ratingowe około 1 mln dolarów. Stawki ustalane są indywidualne. Agencje wykonują ratingi nie tylko na zlecenie państw, ale również banków czy instytucji finansowych. Również inwestor prywatny może zlecić ocenę obligacji skarbowych. Ale może też dochodzić do manipulacji przy zlecaniu takich ratingów, głównie z udziałem dużych, rynkowych graczy - ocenia profesor Dominik Gajewski z SGH.
Dodaje także, że brak komentarza oceny ratingów ze strony agencji wynika z przyjętych zasad: - Nie tłumaczą się, bo jest wiele czynników ekonomicznych, politycznych, społecznych. One są nieporównywalne w różnych krajach. Agencje nie ponoszą odpowiedzialności za ewentualne błędy. One mają doradzać inwestorom podejmować decyzje.
Co dalej ze złotówką?
W przypadku obniżenia ratingu przez Moody's może dojść do osłabienia złotego. To zła wiadomość dla zadłużonych w walutach obcych. Frankowicze muszą uwzględnić, że raty ich kredytów mogą wzrosnąć. Niższa ocena sytuacji gospodarczej Polski może skutkować wzrostem ich cen, co dotyczy zwłaszcza tych, którzy wybierają się na wakacje za granicę. Słabsza złotówka oznacza też, że trzeba liczyć się też z tym, że drożej zapłacimy za importowane produkty.
W ocenie profesora Gajewskiego, może wystąpić efekt domina: - Jeśli ratingi będą zmniejszać wiarygodność Polski jako dłużnika, przełoży się to na polską złotówkę: kurs w stosunku do euro, franka będzie mniej korzystny dla kredytobiorcy. Ponadto w takiej sytuacji państwo staje się mniej wiarygodne - obligacje sprzedawane są na mniej korzystnych warunkach, a w konsekwencji mamy mniejsze wpływy do budżetu. To z kolei może przełożyć się na brak pokrycia dla obietnic wyborczych.
Autor: ToL,pmb/km//gry / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock