Istnieje coraz większe prawdopodobieństwo, że Ukraina zbankrutuje i nikt tego nie zauważy. Ci zainteresowani gospodarką skupiają się na możliwości bankructwa Grecji i ryzyku rozpadu strefy euro. Ci zainteresowani samą Ukrainą skupiają się na wojnie w Donbasie. A tymczasem ukraińskie bankructwo jest już praktycznie pewne.
Sygnały o tym, że Ukraina się szykuje do tego, aby przestać spłacać swoje długi były widoczne już jakiś czas temu. Nowy rząd Arsenija Jaceniuka zatrudnił na przykład kancelarię Lazard specjalizującą się w obsłudze bankructw. Ostatnio w 2012 roku doradzali przez redukcji długu Grecji. Doradzali wtedy oczywiście Grekom.
MFW żąda bankructwa
Potem były plotki, że sam MFW stawia warunek bankructwa. Czyli pożyczy Ukrainie pieniądze, jeśli Ukraina najpierw powie swoim prywatnym wierzycielom, że oni swoich pieniędzy już nie zobaczą, a przynajmniej sporej ich części. To się oficjalnie nazywa "restrukturyzacja długu". Ukraina w dokumentach nazywa to „debt operations”, ale chodzi o bankructwo. Czyli ci, co kupili ukraińskie obligacje mogliby je sobie oprawić w ramki i zawiesić na ścianie, gdyby tylko były to obligacje w formie papierowej, tak jak 100 lat temu. Teraz będą mogli sobie oprawić w ramki co najwyżej print screeny zapisów o tym, że mają takie obligacje. Bo sytuacja staje się bardzo klarowna.
W ostatnią środę Ukraina podpisała porozumienie z MFW. Plotki okazały się prawdziwe. Fundusz dostarczy Ukrainie 17,5 mld USD niezbędnej pomocy finansowej, ale to tylko część pakietu, który łącznie ma mieć wielkość aż 40 mld USD. Ale aż 15 mld USD w tych 40 mld ma wynikać właśnie ze wspomnianej „debt operation”. Innymi słowy MFW da Ukrainie 17 mld USD, jeśli Ukraina „zaoszczędzi” na swoich wierzycielach i nie zapłaci im 15 mld USD. Co ciekawe wszystkie wyemitowane dolarowe obligacje Ukrainy są warte łącznie niewiele ponad 16 mld USD, tak więc zalecana przez MFW operacja ma polegać na blisko stuprocentowej redukcji zadłużenia rynkowego. Chyba że zamiast redukcji będzie zmiana warunków długu – niższe oprocentowanie, dłuższe terminy spłaty itp. Być może Ukraina zaproponuje dodatkową „zrzutkę” gotówkową wierzycielom, a ci, którzy na to pójdą nie zostaną objęci redukcją. Tak czy inaczej, wiadomo, że Ukraina ma mieć z tego 15 mld USD kosztem swoich wierzycieli, czyli tak czy inaczej jest to forma niewypłacalności, a więc bankructwa.
Rozmowy z wierzycielami
Ukraina chce rozmawiać z wierzycielami o tym jaką formę wybrać. Zaproszenia wystosowano w ostatni czwartek. Końcowy deal może się składać z wielu części składowych i być mocno skomplikowany. Goldman Sachs obstawia, że będzie to kombinacja redukcji długu o 70 procent, znaczącego obniżenia poziomu oprocentowania i pięcioletniego wydłużenia okresu spłaty tego, co pozostanie po redukcji. Czyli na przykład ktoś, kto pożyczył Ukrainie 100 USD na 5 proc. rocznie dostanie tylko 30 USD, znacznie później niż myślał, a odsetki przez ten czas będą wynosić nie 5 tylko 1 proc.
Oczywiście posiadacze obligacji mogą na taki deal się nie zgodzić, ale wtedy ryzykują, że Ukraina zbankrutuje w sposób niekontrolowany i nie dostaną zupełnie nic. Sprawę dodatkowo komplikuje to, że 3 mld USD w ukraińskie obligacje zainwestowała Rosja, która jest jednym z ważniejszych wierzycieli. Bez jej zgody trudno będzie całą operację przeprowadzić. Ale to nie oznacza, że będzie to niemożliwe, bo pozostali wierzyciele mogą w kwestii wejścia w „postępowanie układowe” z Ukrainą przegłosować Rosję – nie ma tu ona prawa weta. Obecność Rosji w tej sprawie powoduje jednak, że na pewno negocjacje będą nerwowe i podszyte podtekstami politycznymi.
Wyścig z czasem o pieniądze
W niedzielę Kijów ogłosił, że zamierza całą „operację na długu” zakończyć do czerwca. Muszą się spieszyć, bo dopiero po tej operacji dostaną pieniądze z MFW, a muszą je dostać, bo ich własne rezerwy walutowe spadły już poniżej 7 mld USD (dla porównania Polska ma około 100 mld USD, a Rosja ponad 300 mld USD). Dolary z eksportu płyną na Ukrainę powoli, bo eksport, tak jak cała gospodarka leży. Dolary są niezbędne, aby importować to wszystko, czego Ukraina sama nie produkuje, zaczynając od gazu, a na samochodach, czy smartfonach kończąc.
Ukraińskie ciche bankructwo jest więc nie tylko możliwe w ciągu najbliższych tygodni, ale wręcz zostało już zaplanowane. Jeśli w tym czasie w Donbasie nadal będzie lała się krew, a Grecja będzie wychodzić ze strefy euro, mało kto je pewnie zauważy. W takiej sytuacji nie będzie to bowiem najważniejsze wydarzenie na świecie.
Autor: Rafał Hirsch / Źródło: tvn24bis.pl