Przed siedzibą Polskich Linii Lotniczych LOT w Warszawie odbył się protest grupy pracowników oraz przedstawicieli związków zawodowych w obronie zwolnionej dyscyplinarnie szefowej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Moniki Żelazik. - Wyrzucenie jej z pracy jest skandalem - mówił Piotr Szumlewicz z OPZZ. - Monika Żelazik była zwolniona nie za działalność związkową, a za słowa nawołujące do stosowania przemocy - odpowiada Adrian Kubicki, rzecznik LOT-u.
W proteście w obronie zwolnionej dyscyplinarnie Moniki Żelazik wzięli udział pracownicy oraz przedstawiciele związków zawodowych.
Jak informowała pod koniec maja PAP, po zawiadomieniu PLL LOT prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie "przygotowania do podjęcia działań zagrażających życiu lub zdrowiu wielu osób, polegających na zakupie niebezpiecznych przedmiotów, w celu wykorzystania ich w trakcie strajku".
Protest
Według Piotra Szumlewicza z OPZZ zwolnienie szefowej największego w LOT związku zawodowego jest skandalem ze względu na złamanie przepisów prawa pracy.
- To sytuacja, w której wszystkie związki zawodowe powinny iść razem. Z tymi patologiami trzeba walczyć, dlatego żałuję, że nie ma z nami Piotra Dudy z Solidarności oraz posłów Prawa i Sprawiedliwości, bo to oni obiecywali likwidację umów śmieciowych i dobrą zmianę - mówił Szumlewicz i przypomniał, że PLL LOT to spółka skarbu państwa podlegająca premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.
- Gdzie pan jest, panie premierze? Tutaj łamie się prawa pracy. Panie premierze, niech pan interweniuje! - apelował Szumlewicz.
Szef mazowieckich struktur OPZZ podkreślił również, że ten protest jest w imieniu wszystkich pracowników w Polsce. - Tu nie chodzi tylko o Monikę, choć wyrzucenie jej z pracy jest skandalem. Tutaj chodzi o podstawy prawa pracy. Kodeks pracy mówi jasno: jak jest miejsce pracy, czas pracy i podległość służbowa, to musi być etat. Trzeba "odśmieciowić" LOT i zlikwidować wszelkie patologie, na które pozwala obecna władza, bo to co się dzieje w LOT, to wszystkie patologie rynku pracy w pigułce - mówił Szumlewicz.
- Zwalnia się pracowników, stosuje umowy śmieciowe, likwiduje się układy zbiorowe, a w tym samym czasie zarząd dostaje miliony nagród za to, że firma oszczędza na bezpieczeństwie - dodał.
Złamanie prawa?
W czasie protestu głos zabrała również Monika Żelazik. Jak podkreślała, trzeba zmienić warunki pracy w LOT. - Nie dla mnie, bo ja już nie jestem pracownikiem firmy, ale dla wszystkich innych, którzy chcą i będą chcieli pracować w LOT - mówiła w czasie protestu Żelazik. W rozmowie z reporterką TVN24 dodała, że decyzja o zwolnieniu jej z pracy jest złamaniem ustawy o związkach zawodowych. Zapowiedziała, że będzie przed sądem domagała się przywrócenia do pracy.
- Pan prezes miał prawo zwolnić pracownika, ale nie przewodniczącego związku zawodowego, bez względu na zarzuty, o jakich myślał, bo ani policja ani prokuratura nie złożyła mi wizyty w domu. Nie zostałam też zaproszona na przesłuchanie - mówiła Monika Żelazik.
Zwolnienie za e-mail
Adrian Kubicki, rzecznik prasowy LOT, stwierdził w rozmowie z TVN24, że trudno ten protest nazwać wyłącznie protestem pracowników, choć byli oni obecni na demonstracji. - Oczywiście pracownicy byli obecni, ale głos zabierali też liderzy różnych partii politycznych oraz związków zawodowych, które nie są zrzeszone z LOT-em. My nie widzimy podstaw protestu ani haseł, które były na nim wznoszone, bo LOT nigdy w żaden sposób nie piętnował ani nie wyciągał konsekwencji wobec pracowników za ich działalność związkową - mówił Adrian Kubicki i przypomniał, że zwolniona dyscyplinarnie Monika Żelazik "nawoływała do walki z LOT-em jako firmą przy pomocą butelek z benzyną". - Nie znam żadnej linii lotniczej, która wykazałaby się tolerancją wobec takich słów i postępowania. My nie mieliśmy, wobec takich słów Moniki Żelazik, pewności co do ich intencji i nikt z nas nie położyłby swojej głowy, że nic się nie stanie po tych słowach i że to jest tylko żart. Te słowa zostały wysłane do 600 naszych pracowników i nie można zakładać, że każdy z tych pracowników ma takie samo poczucie humoru i żadna z tych osób nie potraktuje tych słów poważnie. Gdybyśmy pokazali, że tolerujemy takie słowa, to dalibyśmy bardzo zły przykład dla wszystkich pracowników LOT-u, że jest to działanie akceptowalne - dodał. Kubicki podkreślił, że Monika Żelazik była zwolniona nie za działalność związkową a za słowa, które zawarła w jednym z e-maili nawołujące do stosowania przemocy. - W ten sposób istniało i nadal sprawdzane jest, czy to ryzyko było faktyczne. Prokuratura bada znaczenie tych słów i czy była realna groźba, że po tych słowach coś się może zadziać. Monika Żelazik swoimi słowami stworzyła realne zagrożenie dla naszej firmy i naszych przewozów lotniczych - dodał.
Zakazany strajk
Spór związków zawodowych z władzami spółki LOT trwa od kilku miesięcy. Związkowcy nie zgadzają się m.in z zatrudnieniem pilotów i stewardess na umowy cywilnoprawne, co ich zdaniem ma bezpośrednie przełożenie i wpływ na obniżenie poziomu bezpieczeństwa w operacjach lotniczych. Zastrzeżenia dotyczą także braku uregulowania przez LOT zasad wynagradzania pracowników. Związki zawodowe działające w PLL LOT na 1 maja zapowiadały strajk, od którego ostatecznie odstąpiły. Tego dnia zorganizowano jedynie pikietę przed siedzibą spółki.
Autor: msz//dap / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24