- Program Rodzina 500 plus nie ma finansowania. To jest dodatkowy wydatek z budżetu państwa w wysokości ok. 1,25 proc. PKB i tych pieniędzy nie ma. To jest tylko iluzja, którą karmi siebie pani premier Beata Szydło i jej niektórzy ministrowie - stwierdził były wicepremier i minister finansów Grzegorz Kołodko w programie "Fakty po Faktach" w TVN24. Jego zdaniem ministrowie finansów i rozwoju mają świadomość braków w budżecie.
- Ten rok się jakoś zepnie. Rok następny będzie już zdecydowanie trudniejszy i wzrośnie deficyt, bo prognozy dochodu do budżetu są zbudowane na zbyt optymistycznych i czasami upraszczających rzeczywistość założeniach, które mogą się nie sprawdzić - uznał prof. Kołodko.
Ministrowie wiedzą
Gość "Faktów po Faktach" uznał, że ministrowie finansów i rozwoju, w odróżnieniu do reszty rządu, "potrafią liczyć" i celowo nie zabierają głosu.
- Jeśli [minister] mało mówi, to jest to dla nas pośrednia informacja, że coś jest nie tak - uznał prof. Kołodko.
- Uważam, że powinna zostać wzmocniona pozycja głównego koordynatora polityki gospodarczej na szczeblu rządowym - stwierdził Kołodko. Zaapelował do ministrów rozwoju i finansów, by "nie podpisywać się pod rzeczami, za które będziecie państwo ponosili odpowiedzialność, za to, że to się nie zbilansuje w latach 2017-18". "Chyba, że do tego czasu się podacie do dymisji i przyjdą następni chętni" - podkreślił b. wicepremier.
Skrytykował gospodarcze pomysły PiS-u, zaznaczając jednak, że część z nich jest słuszna.
- To nie są dobre pomysły, one mają pewne elementy populizmu. Jednak też wiele z tego, co rząd zaproponował sens ma - ocenił Kołodko.
500 plus napędzi gospodarkę?
Prof. Kołodko ocenił też wpływ jaki może mieć program 500 plus na konsumentów.
- Jedni wydadzą te pieniądze, inni nie. Jeden z moich wychowanków zarabia w Banku Światowym 50 tys. zł miesięcznie i ma troje dzieci. Co on z tymi pieniędzmi zrobi? Przecież nie pobiegnie do sklepu, by kupić nowe kapcie. Prawdopodobnie je zaoszczędzi albo wyda za granicą - powiedział były wicepremier. -Jaka część tego dodatkowego strumienia pieniądza, który w ten sposób trafia do gospodarstw, do ludności, a więc do potencjalnych konsumentów, będzie przeznaczona na wydatki? - zastanawiał się Kołodko. - Sądzę, że to będzie znacząca część, ale nie całość. Do budżetu wróci w najlepszym przypadku 1/6 lub 1/5 z tytułu pewnych mechanizmów zwrotnych i podatków pośrednich. Ja bym nie przesadzą z tym wielkim impulsem [dla rozwoju gospodarki] - dodał.
Pomysł niegodzien pochwały
Gość "Faktów po Faktach" krytycznie ocenił sztandarowy program PiS-u, choć uznał jednak, że dla wielu rodzin - zwłaszcza uboższych - może być przełomem.
- Sam pomysł nie jest godzien pochwały. Dlatego, że należało przede wszystkim pomóc rodzinom wielodzietnym, ale tam, gdzie dochód jest niski. Z tego punktu widzenia ten program jest dla wielu polskich rodzin przełomowy - ocenił ekonomista. - Jeśli ktoś zarabia 3 tys. zł, żona nie pracuje i mają pięcioro dzieci, i dostanie 2 tys. zł w gotówce, to jest to zmiana jakościowa. - Pytanie tylko, po co dawać tym, których stać [na utrzymanie rodziny]? - zastanawiał się Kołodko. - I jest to pytanie zasadniczo ekonomiczne - dodał. - Mamy system świadczeń rodzinnych, należało podnieść próg, do których one są przyznawane - wskazał.
Frankowicze czekają
Prof. Grzegorz Kołodko odniósł się także do problemów zł tzw. ustawą frankową.
- Uważam, że cała ta polityka, którą nazwałbym politykierstwem wokół tego problemu, zmierza do tego, żeby to rozmyć - ocenił. - Złożył swoje propozycje pan prezydent - nieodpowiedzialnie politycznie zaklinał się, że zrobi to w ciągu trzech miesięcy - dodał.
- Prezydent mógł coś zaproponować, można powiedzieć, że to w ogóle nie jego sprawa. To jest sprawa polityki gospodarczej rządu we współpracy z bankiem centralnym - uznał Kolodko. - My tu mamy do czynienia z grą interesów i jest ewidentnie inny interes banku, i inny tych, którzy dali się nieroztropnie wpuścić w to nadmierne zadłużenie. To jest kwestia pewnego kompromisu, który jest do zaakceptowania dla wszystkich układających się stron, a politycznie pewnego arbitrażu. I słabość naszego systemu, że w tej i wielu innych kwestiach słabo działa arbitraż. Nie wiadomo, kto ma te kwestie rozstrzygnąć, żeby przedstawiciele frankowiczów doszli do porozumienia z bankami komercyjnymi, które dawały dosyć nieroztropnie te kredyty, a niekiedy świadomie. Doskonale wiedziały, że złoty polski się osłabi i udzielając kredyty wiedziały, że narażają niektórych Polaków na ryzyko - skomentował były wicepremier. Podkreślił, że bankierzy "nie chcą, żeby ci ludzie upadali". - Gdyby ci wszyscy frankowicze oddali bankom mieszkania albo one by im zabrały, to co one z tym zrobią? Oni chcą odzyskać pieniądze, chcą, żeby była płynność, żeby były spłacane określone raty kapitałowe i płacone odsetki. Jak tak patrzę, jak trwa ta dyskusja jednych fachowców z drugimi, jak trwa to ścieranie się tych sprzecznych interesów, jak polityka przy tym manipuluje, to wydaje mi się, że to zmierza do tego, żeby to rozmyć - stwierdził prof. Kołodko.
W opinii gościa TVN24 to, obok "kontrowersyjnego podatku bankowego", dodatkowo pogorszyłoby sytuację banków.
Autor: ag / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24