Podwyżki w ochronie zdrowia obiecane przez rząd i wyczekane przez pielęgniarki są potrzebne i konieczne, ale okazują się kłopotem dla szpitali. Minister zdrowia uspokajał, że pieniądze będą. Jednak praktyka jest taka, że dyrektorzy szpitali nie wiedzą, z czego te dodatkowe pieniądze wypłacić. Materiał Anny Wilczyńskiej z programu "Polska i Świat".
Cofnijmy się do zeszłego roku. To miała być historyczna podwyżka minimalnych wynagrodzeń w ochronie zdrowia. - W zależności od grup będzie to podwyżka gwarantowanego wynagrodzenia zasadniczego od 17 do 41 procent - mówił w maju 2022 roku Piotr Bromber, podsekretarz stanu w ministerstwie zdrowia.
Szpitale się zadłużają
Dla niektórych pielęgniarek miało to oznaczać podwyżkę nawet o 1800 zł. W praktyce nie było już tak dobrze i to z wielu powodów. Koszty często musiały wziąć na siebie szpitale, szczególnie te niewielkie powiatowe.
- Dwa miliony, szcześćset tysięcy złotych szpital musiał dopłacić do podwyżek, które zostały wprowadzone od 1 lipca - mówi Sebastian Grabowski, prezes szpitala powiatowego w Tarnowskich Górach.
Wzrost cen materiałów medycznych i energii sprawił, że szpitale szukały pomocy nawet biorąc "chwilówki". Dlatego zapowiedziana od 1 lipca kolejne podwyżki wynagrodzeń w ochronie zdrowia wywołała niepokój.
- W tamtym roku praktycznie wszyscy wierzyliśmy w to, że dla wszystkich będzie odpowiednia ilość pieniędzy i tu był duży zawód. Były szpitale, które dostały de facto 2 procent podwyżki swoich kontraktów, a miały wypłacić podwyżki, które sięgały grubych milionów - mówi Waldemar Malinowski, prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.
Minister zapowiadał dodatkowe środki
Minister zdrowia uspokajał, że przeznaczy dodatkowe pieniądze na poprawę sytuacji szpitali w związku z podwyżką wynagrodzeń i w związku z inflacją.
- I sumarycznie w ujęciu rocznym nakłady te zwiększą się o około 15 miliardów złotych - zapowiadał minister zdrowia Adam Niedzielski 25 maja.
Na tej samej konferencji Filip Nowak, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia, mówił, że "szczególnie cieszy fakt, że 5 miliardów z tych środków trafi do szpitali powiatowych".
Póki co pieniędzy brak
Jednak dyrektorzy szpitali mówią, że uwierzą, gdy zobaczą pieniądze. Na razie nic nie wiadomo.
- Dzisiaj jest 4 lipca, a my do dzisiaj nie wiemy, ile pieniędzy dostaniemy od 1 lipca. Nie wiem, czy jest to ściśle tajne łamane przez poufne, ale w każdym razie nie mamy tych danych - mówi Jerzy Friediger, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. S. Żeromskiego SP ZOZ w Krakowie.
Waldemar Malinowski mówi, że nie wszystkie szpitale posiadają jeszcze aneksy (do umów - przyp. red.). Dlatego jako związek zdecydowaliśmy się poczekać na wszystkie aneksy, czy każdy szpital ma odpowiednią kwotę do realizacji tych podwyżek - zaznacza.
Pielęgniarki degradowane lub dyskryminowane
Według ministerstwa po tegorocznych podwyżkach niektóre pielęgniarki z wyższym wykształceniem i specjalizacją zarabiać będą mogły nawet powyżej 8 tysięcy złotych. Rzecz w tym, że wiele pielęgniarek z tej grupy nie dostało nawet pełnej podwyżki w zeszłym roku. Tak było i tak wciąż jest w szpitalu w Tarnowie.
- Panie pielęgniarki są proszone do dyrekcji na rozmowę, wtedy im się przedstawia warunki, które dyrekcja proponuje. Najczęściej panie pielęgniarki mają zaproponowane niższe stanowiska niż mają kwalifikacje. Niższe niż te, które miały do tej pory - mówi Bożena Grodny-Wilk z Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Tarnowie.
Na takie warunki wciąż nie zgodziło się kilkanaście pielęgniarek i o swoje mają zamiar walczyć w sądzie.
Szpital tłumaczy, że w porozumieniach dorzucał dodatkowe kilkaset złotych, a celem było ujednolicenie siatki płacowej.
- Żeby też uniknąć sytuacji z jakimi borykają się inne placówki, gdzie panie pielęgniarki zarabiające kwoty mniejsze, a wykonujące te same obowiązki idą do sądu i takie sprawy wygrywają - mówi Damian Mika, rzecznik prasowy Szpitala Im. Świętego Łukasza w Tarnowie.
Tak jest w całej Polsce. Do sądów poszły i zdegradowane pielęgniarki i te, które za tę samą pracę dostawały mniej pieniędzy.
- Z naszej wiedzy wynika, że mamy w Polsce około tysiąca spraw sądowych, zarówno o degradację, jak i o dyskryminację - mówi Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: sfam_photo/Shutterstock