Ponad 2 mld złotych pochłoną wypłaty dla klientów upadającego SK Banku w Wołominie. Wcześniej banki musiały zrzucić się na 3,2 mld zł dla klientów dwóch upadłych SKOK-ów Wołomin i Wspólnota. A to nie koniec obciążeń, bo śrubę bankom przykręci rząd, wprowadzając podatek bankowy. Kosztowne może okazać się też rozwiązanie problemu frankowiczów. A to odbije się na klientach, a nawet na całej gospodarce - ostrzegają bankowcy.
Do poniedziałku banki muszą zrzucić się, żeby wypłacić pieniądze klientom upadłego SK Banku. - 2 mld zł to bardzo wysoka kwota. Jeszcze nigdy w historii Polski, poza przypadkiem jednego ze SKOK-ów, takiej kwoty nie wypłacaliśmy - mówi Jerzy Pruski, prezes Zarządu Bankowego Funduszu Gwarancyjnego. I przypomina, że również na początku przyszłego roku bankierzy będą musieli wnieść do BFG ponad 2,2 mld zł w ramach corocznej składki do funduszu.
Pieniądze z BFG otrzymają ci klienci upadającego SK Banku w Wołominie, których oszczędności nie były większe niż 100 tys. złotych. Pozostali muszą pogodzić się z tym, że część ich pieniędzy przepadnie, ale ta grupa nie jest liczna - ocenił Jerzy Pruski.
Banki liczą straty
Wysokość składki na BFG zależy od skali działalności banków (od aktywów każdego z nich, ważonych ryzykiem). Dla przykładu PKO BP za upadek wołomińskiego banku zapłaci około 350 mln złotych. Sporo zapłaci także Pekao (243 mln zł) oraz BZ WBK (176 mln zł), Getin Noble Bank wyłoży 120 mln zł, a ING Bank Śląski - ok. 165 mln zł. Wspomniane straty będą widoczne w wynikach finansowych banków za ostatni kwartał tego roku. Co prawda te będą mogły wliczyć w koszty uzyskania przychodu, co oznacza, że zapłacą niższy podatek. Jednak i tak odbije się to na ich zyskach.
Dlatego w kolejnych miesiącach klienci powinni spodziewać się podwyżek. Więcej zapłacimy za prowadzenie konta, wyższe będą prowizje czy przelewy. Piotr Bujak, starszy ekonomista PKO BP uważa, że niższe zyski banki zrekompensują sobie podwyższaniem opłat i prowizji dla klientów. - To naturalny proces i już się dzieje. Banki odczuwając spadek przychodów i wzrost kosztów będą szukać możliwości zwiększenia swojej efektywności gdzie indziej. Będą szukać przychodów w podnoszeniu opłat i prowizji. Mogą również szukać oszczędności i np. redukować zatrudnienie. W części banków może być to potrzebne - twierdzi Bujak. - Przerzucenie części kosztów na klientów jest normalne - wtóruje Rafał Sadoch, ekonomista Plus Banku. - Nie można się temu dziwić, bo każdy biznes musi mieć określoną stopę zwrotu - dodaje i podkreśla, że to nie jedyne obciążenia z jakimi w ostatnich miesiącach musi liczyć się sektor bankowy. - Po nałożeniu dodatkowych obciążeń, zamieszaniu z kredytami frankowymi, dalszym cięciu stóp procentowych, banki będą musiały podnosić opłaty, aby jakoś wyjść na swoje. Naiwnością jest oczekiwanie, że banki nie podniosą opłat - twierdzi Sadoch.
Plany rządu
Ekonomista przypomina, że sektor bankowy od dłuższego czasu jest pod presją ze względu na zapowiedzi kolejnych obciążeń nakładanych przez rząd. Chodzi o plany wprowadzenia podatku bankowego od posiadanych aktywów, a także wiszący nad sektorem niczym miecz Damoklesa problem kredytów hipotecznych w walutach obcych - głównie frankach szwajcarskich. Zdaniem Sadocha największe problemy będą miały banki z bogatym portfelem kredytów frankowych. - W kondycję banków może uderzyć również obniżka stóp procentowych. Możliwe, że mniejsze banki będą zmuszone do cięcia kosztów - ocenia Sadoch. Zdaniem Bujaka narastające obciążenia to poważny problem dla sektora bankowego. - Te czynniki mają negatywny wpływ na rentowność banków, która już teraz jest niższa o 20 proc. niż rok temu. To, że rentowność banków może się obniżyć w istotnym stopniu negatywnie wpłynie również na polska gospodarkę, bo zmniejszy się akcja kredytowa - wyjaśnia Piotr Bujak i dodaje, że rząd pracujący nad wprowadzeniem nowych obciążeń dla sektora powinien wziąć to pod uwagę. - Bo mniejsze zyski banków oznaczają mniejszą nową akcję kredytową i mniej kapitału, który może być pożyczony dla przedsiębiorstw. Problemem nie są planowane zmiany, ale to, że wszystkie są wprowadzane jednocześnie - ocenia Piotr Bujak. - Zbyt mocne dociskanie sektora bankowego w przyszłości odbije się po kilku kwartałach na akcji kredytowej, a roku-dwóch na kondycji całej gospodarki - twierdzi Bujak.
Natomiast Paweł Jackowski, dyrektor departamentu zarządzania aktywami w TMS Brokers twierdzi, że zachodzące w sektorze bankowym sektorze zjawiska są niebezpieczne dla całego systemu. - Ryzyka kumulujące się nad sektorem bankowym od dłuższego czasu będą przekładały się na dużo bardziej ostrożnościową politykę prowadzoną przez banki. Ostatnia sytuacja dotycząca upadku SK Banku jest przestrogą i powinna przypomnieć, jaką rolę pełnią banki w gospodarce. Rozwój sytuacji stanowi największe potencjalne ryzyko dla perspektyw rozwoju sytuacji makroekonomicznej w Polsce - ocenia Jackowski.
Spadki na GPW
Niepokój inwestorów od miesięcy wyczuwalny jest również na parkiecie Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Sektor bankowy wyraźnie traci od maja tego roku, kiedy wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda i coraz bardziej realne stało się zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości. Zapowiadane przez tę ekipę zmiany i reformy dotyczące banków od samego początku budziły niepokój właścicieli akcji tych instytucji. Niepokój na rynku widać również na wykresach największych polskich banków. Tylko w ostatnich pięciu miesiącach aktywa Getin Noble Bank straciły blisko 60 proc. swojej wartości. Ogromny spadek odnotowały również akcje PKO BP (-27 proc.), mBanku (-24 proc.) czy Millenium (-21,80 proc.). Rafał Sadoch z Plus Banku twierdzi, że na rynku akcji sektora bankowego panuje niepewność. - Inwestorzy się boją. Nie znamy jeszcze ostatecznego kształtu ustawy o podatku bankowym. Nie wiemy, jak będzie wyglądała pomoc dla frankowiczów. Nawet jeśli po tych obciążeniach sektor bankowy wypracuje zysk, to może on być łakomym kąskiem dla rządzących. Dlatego nie wierzę, aby aktywa banków w najbliższych dwóch, trzech latach mogły znacząco odbić - twierdzi Sadoch. - Rząd stara się jak najbardziej docisnąć banki, ale to nie może prowadzić do upadłości, bo to zagroziłoby całemu sektorowi bankowego i polskiej gospodarce - dodaje bankowiec.
Paweł Jackowski z TMS Brokers podkreśla, że inwestorzy nie do końca ufają nowej ekipie rządzącej, co widzimy po spadkowym trendzie na kursach spółek bankowych na warszawskim parkiecie. - Oznacza to prawdopodobnie konieczność obniżania kosztów, czyli ograniczenie liczby zatrudnionych w sektorze oraz przyśpieszenie procesu wymuszonej konsolidacji. Bez wątpienia nie wpłynie to korzystnie poprawę pozycji konsumenta - twierdzi Jackowski.
Autor: msz//km / Źródło: tvn24bis.pl,