Nowe samochody w Europie podczas normalnego użytkowania emitują średnio 40 proc. więcej dwutlenku węgla, niż wskazują testy laboratoryjne - wynika z raportu organizacji pozarządowej Transport & Environment (T&E). Afera Volkswagena to wierzchołek góry lodowej - twierdzą jego twórcy.
Volkswagen, największy producent samochodów w Europie przyznał, że manipulował pomiarami poziomu emisji spalin tak, aby w laboratorium silniki diesla spełniały normy. Jednak na ulicy z rur wydechowych wydobywały się spaliny przekraczające je kilkadziesiąt razy. Aferę ujawniła amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA). Niemiecki koncern przyznał również, że służące do manipulacji oprogramowanie było instalowane w jego samochodach także poza USA. Może ono znajdować się w ok. 11 mln pojazdów na całym świecie (w tym w Polsce).
Nie tylko Volkswagen?
Okazuje się jednak, że skandal, który uderzył w Volkswagena może również dotyczyć innych producentów samochodów. Mówi o tym nowy raport Transport & Environment, organizacji współpracującej z Komisją Europejską. Jego twórcy twierdzą, że powiększają się dysproporcje między wynikami badań emisji spalin w laboratoriach a tymi rzeczywistymi, na ulicy. Przekonują oni, że problem nie dotyczy tylko Volkswagena, ale również innych wielkich producentów samochodów. Z analizy T&E wynika, że pojazdy Mercedesa, BMW i Peugeota zużywają około 50 proc. więcej paliwa niż twierdzą producenci. A większe zużycie paliwa oznacza większą emisję spalin. Organizacja od lat stara się nagłośnić problem różnicy między wynikami badań uzyskanymi w laboratorium a rzeczywistością. Jej pierwszy raport na ten temat ukazał się w 1998 roku.
Za duże różnice?
W najnowszym raporcie analitycy T&E piszą, że różnice w poziomach emisji w laboratorium a na ulicy w zeszłym roku wzrosły do średnio 40 proc. A jeszcze w 2001 roku wynosiły zaledwie 8 proc. Co ciekawe w niektórych modelach aut różnice między wynikami badań a rzeczywistym spalaniem były jeszcze większe. Tak było w przypadku Mercedesa. Różnica w poziomach emisji spalin w pojazdach tej marki wynosiła przeciętnie 48 proc. Natomiast w przypadku najnowszych modeli klasy A, C i E przekraczała 50 proc. - twierdzi organizacja. - Skandal w Volkswagenie to tylko wierzchołek góry lodowej - uważa Greg Archer z T&E.
Jego zdanie tylko japońska Toyota spełnia tegoroczne wymagania Unii Europejskiej, które mówią o maksymalnej emisji 130 gramów CO2 na kilometr.
Co ciekawe celem UE jest jednak jeszcze mocniejsze "dokręcenie śruby" producentom aut. W 2021 roku maksymalna emisja CO2 ma wynosić 95 g/km.
Jest odpowiedź
Stowarzyszenie Europejskich Producentów Samochodów (ACEA) twierdzi jednak, że nie ma żadnych dowodów na to, że inni producenci (poza VW - red.) wykorzystują oprogramowanie do manipulowania pomiarem emisji spalin. Zaprzecza też, aby to był problem całej branży motoryzacyjnej. Stowarzyszenie twierdzi też, że należy poprawić obecny system testów emisji spalin, które zostały opracowane ponad ćwierć wieku temu, bo nie uwzględniają one nowych technologii.
Autor: msz/ / Źródło: Reuters,