Automatycznie zaprogramowane boty generowały treści, które wspomagały wizerunki kandydatów w walce o prezydencki urząd w Stanach Zjednoczonych. Incydent dotyczy zarówno Clinton, jak i Trumpa, jednak nowe badania wykazały, że w przypadku tego drugiego było ich znacznie więcej. Wręcz można by odnieść wrażenie, że Twitter kocha Trumpa - donosi portal mashable.com.
Kampania prezydencka za oceanem pokazała, że boty stają się nową, nietypową bronią w politycznej rozgrywce. Trudno wychwycić je w internetowym morzu prawdziwych użytkowników. Podejrzanie wyglądające konta na Twitterze o skromnych, domyślnych awatarach przedstawiających jajka - to już przeszłość. Dziś wyrafinowane boty świetnie imitują ludzkie zachowania, używając językowych algorytmów w rozmowach z innymi użytkownikami, komentując posty i odpowiadając na pytania.
Odróżnić bota od człowieka
Badacze akademiccy próbowali oddzielić posty opublikowane przez ludzi od tych, które stworzyły boty. Jak podaje portal mashable.com, udało się tego dokonać z różnym powodzeniem.
Opublikowane w tym tygodniu przez Uniwersytet Oksfordzki badania rzuciły nowe światło na tę część kampanii, która odbywała się w sieci. Wręcz można by odnieść wrażenie, że Twitter kocha Trumpa. Wszystko dlatego, że wiele gloryfikujących go postów, jakie pojawiły się zaraz po pierwszej debacie prezydenckiej, zostało wygenerowana przez boty. Podobne rozwiązania obserwuje się także po stronie zwolenników Hillary Clinton, jednak różnice są znaczne. Automatyczne konta wygenerowały pięć razy więcej nieprawdziwych tweetów wspierających Trumpa, niż było to w przypadku jego rywalki.
Trump\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'s Twitter debate lead was \\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\'swelled by bots\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\' find @pnhoward & @polbots computation propaganda team https://t.co/LjiHAVTK4x pic.twitter.com/4aUPITUzaA
— OII Oxford (@oiioxford) October 18, 2016
Konto na Twitterze zostawało uznane za bota, jeśli tweetowało ponad 50 razy dziennie przez cztery dni. Taka intensywność daje ok. 200 tweetów w relatywnie krótkim czasie. Badania wskazują, że boty stały za ok. 580 tys. z blisko 1,8 mln tweetów opowiadających się za Trumpem. W przypadku Clinton proporcje wynosiły 123 tys. botowych tweetów spośród blisko 613 tys.
Granica 50 tweetów
Badacze oksfordzcy analizowali tweety opublikowane w dniu debaty - 26 września i trzy dni później. Wychwycili newralgiczne posty przy pomocy hashtagów #TeamTrump czy #NeverHillary oraz pro-Clintonowych typu #LoveTrumpsHate lub #ImWithHer. Philip Howard, który odpowiadał za badania w rozmowie z BBC przyznał, że jego zespół zastosował limit 50 tweetów dziennie w oparciu o poprzednie podobne testy, które przeprowadzano przy okazji wyborów w Wenezueli i głosowania w sprawie Brexitu. - Z naszych danych wynika, że większość prawdziwych użytkowników nie dochodzi do liczby 50 tweetów dziennie - powiedział BBC. - Więc, ogólnie rzecz biorąc, ta miara porównawcza działała odpowiednio. Liczba tweetów jest jednak tylko jednym sposobem na identyfikację i nie wszyscy badacze są fanami tej metody. „Granica między ludzkim a botowym zachowaniem jest teraz bardziej rozmyty” - twierdzą badacze z Uniwersytetu Południowej Kalifornii i Uniwersytetu Indiany.
Fałszywe konta
Z pewnością, boty stają się coraz bardziej znaczącą częścią mediów społecznościowych. Przynajmniej 5 proc. z 313 milionów użytkowników Twittera - czy ponad 15 mln użytkowników - to konta fałszywe lub spamerskie. W politycznej sferze boty nadają kształt opinii publicznej - często prowadząc do błędów i dysproporcji. Podobne wątpliwości pojawiły się, co do treści publikowanych na Facebooku. Rozprzestrzenianie się nieprawdziwych informacji na Facebooku stało się także problemem: fałszywe historie o rodzinie Clintonów, którzy mieli popełnić morderstwo, czy też o związkach terrorystycznych Humy Abedin, wieloletniej, najbliższej współpracownicy Hillary Clinton.
Algorytmy Facebooka
Szef Facebooka Mark Zuckerbeg odparł zarzuty o tym, że pojawiające się w mediach społecznościowych fałszywe newsy mogłyby wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich. - Pomysł, że w jakiś sposób wpłynęło to na wybory jest szalony - powiedział Zuckerberg podczas konferencji Technonomy w Half Moon Bay w Kalifornii. Dodał, że jego zespół robi wszystko, by usprawnić i ulepszyć algorytmy wykorzystywane na Facebooku. Dzień po wyborach rzeczniczka Facebooka wydała oświadczenie, w którym podkreśliła: „Choć Facebook odegrał rolę w tych wyborach, to był jedną z wielu źródeł pozyskiwanych przez ludzi informacji i jednym z wielu sposobów łączenia się ze swoimi przywódcami, angażowania się w procesy polityczne i dzielenia swoimi poglądami”. Agencja Bloomberg podaje, że 44 proc. dorosłych Amerykanów czerpie wiadomości właśnie z Facebooka.
Zobacz: Dlaczego Amerykanie nie chcą Trumpa? (Film z 12.11.2016)
Autor: ag//ms / Źródło: Mashable, Bloomberg, BBC