Brytyjski "The Guardian" dotarł do nieopublikowanego jeszcze raportu Web Foundation, z którego wynika, że ludzie w wielu najbiedniejszych regionach świata mają mniejsze szanse na uzyskanie dostępu do sieci. O ile jeszcze w 2007 roku tempo rozwoju sieci sięgało 19 procent rocznie, to teraz spadło do poniżej 6 procent. A to oznacza, że sieć coraz wolniej dociera w wiele zakątków świata. Na Islandii dostęp do internetu ma ponad 98 procent ludzi, ale w takich krajach jak Niger czy Somalia jest to zaledwie niecałe 5 procent. A analizy prowadzone przez naukowców pokazują, że internet wpływa na przyspieszenie rozwoju gospodarki, niezależnie od innych korzyści takich jak edukacja czy usprawnianie kontaktów między ludźmi.
W raporcie, który ma być opublikowany dopiero za miesiąc, możemy przeczytać m.in., że "cyfrowa rewolucja pozostanie odległym marzeniem miliardów najbiedniejszych i najbardziej odizolowanych ludzi na świecie".
Niesprawdzone prognozy
Autorzy analizy podkreślają, że rozwój internet gwałtownie zahamował. W 2014 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych przewidywała, że do 2017 roku połowa świata będzie on-line. Te przewidywania jednak się nie spełniły, a obecnie mówi się, że połowa ludzkości zyska dostęp do internetu dopiero w maju przyszłego roku. Jest to o tyle ważne, że dwa inne niezależne raporty pokazują, że gospodarka przyspiesza w miejscach, w których zwiększa się dostęp do sieci. Internet daje również dostęp do wszelkich informacji, edukacji, rządowych usług on-line oraz możliwość komentowania tego, co dzieje się na świecie.
Największy procent mieszkańców z dostępem do sieci odnotowano na Islandii, w Luksemburgu, Liechtensteinie, na Bermudach i w Bahrajnie (98 proc. i więcej). Na drugim biegunie znalazły się takie kraje jak Niger, Republika Środkowoafrykańska, Gwinea Bissau, Somalia i Erytrea. W tym ostatnim dostęp do internetu ma zaledwie 1,2 proc. populacji.
Autor: tol / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock