Wtorek na Wall Street zakończył się mocnymi wzrostami, ale sesja upływała pod znakiem dużej zmienności. Spadki nie mają oparcia w fundamentach makroekonomicznych i mogą tylko na chwilę zakłócić rynek byka, czyli trend wzrostowy na akcjach - oceniają ekonomiści.
Dow Jones Industrial na zamknięciu wzrósł o 567 pkt., czyli 2,33 proc., do 24.912,77 pkt. S&P 500 zyskał 1,74 proc. i wyniósł 2.695,14 pkt. Nasdaq Comp. zwyżkował o 2,13 proc. do 7.115,88 pkt.
Duże wahania
Na Wall Street we wtorek potężne wahania i wysoki poziom zmienności. Indeksy amerykańskich giełd notowały na przemian spadki i wzrosty, ale w środku sesji na prowadzenie wysunęli się kupujący. Amplituda zmian DJI przekroczyła w trakcie sesji 1100 pkt. Indeks zmienności VIX, który jest traktowany jako najlepszy instrument oceny nastrojów na Wall Street, wzrósł we wtorek przejściowo powyżej poziomu 50 pkt. Ostatni raz VIX zamknął się powyżej 50 pkt. w marcu 2009 r. Sam VIX również notował dynamiczne wahania - spadł z okolic 50 pkt. do 23 pkt, by później wzrosnąć powyżej 40 pkt. Zniżki dominowały na giełdach w Europie. Euro Stoxx 50 stracił 2,4 proc., FTSE 100 2,6 proc., CAC 40 2,4 proc., a DAX 2,3 proc. - Uważamy, że to jest raczej przerwa w rynku byka niż początek rynku niedźwiedzia - powiedział Craig Callahan, założyciel ICON Advisers.
Gwałtowna przecena
Spadkom nie towarzyszą informacje, które tłumaczyłyby gwałtowną przecenę na amerykańskich giełdach. Część analityków ocenia, że do spadków na giełdach przyczynia się wzrost oczekiwań inflacyjnych, rosnące rentowności na rynku długu (co relatywnie obniża atrakcyjność akcji), spekulacje na temat ścieżki podwyżek stóp procentowych w USA, coraz wyższe wyceny oraz skokowy wzrost zmienności, który wzmocnił awersję do ryzykownych aktywów. Analitycy zauważają, że eksplozja zmienności nastąpiła po niespotykanie długim okresie spokoju na giełdach i o ile trudno było przewidzieć kiedy wzrośnie, to ze statystycznego punktu widzenia wygląda jak anomalia.
Od 1950 r. wzrosty lub spadki na S&P 500 powyżej 2 proc. obserwowano w nieco ponad 4-proc. wszystkich sesji, czyli średnio 10 razy w roku. "Głównym czynnikiem (załamania na rynkach - red.) był klasyczny problem tzw. ujemnej wypukłości, który powstaje w sytuacji, gdy na rynkach zbyt długo panował spokój i nastąpił wzrost zmienności. Posiadacze pozycji o krótkiej zmienności (ubezpieczenia sprzedaży) nieoczekiwanie odkrywają, że przyjęte ryzyko wynoszące 1 wzrosło pięciokrotnie, a następnie dziesięciokrotnie, w miarę uaktywniania się współczynnika gamma i ujemnej wypukłości" - napisał we wtorkowym komentarzu John J. Hardy, dyrektor ds. strategii rynków walutowych w Saxo Banku.
Wybuchy zmienności
Seema Shah, analityk Principal Global Investors, uważa natomiast, że skala wyprzedaży napędzana była "niemal wyłączenie przez czynniki techniczne". - Siła gospodarki USA nadal wymaga dalszych wzrostów wśród ryzykownych aktywów. Inwestorzy powinni pamiętać, że występowanie periodycznych spadków jest prawdopodobne w późnej fazie cyklu, choć wybuchy zmienności, jakie teraz obserwowaliśmy, poważnie przetestują odporność inwestorów - uważa Shah.
Analitycy są w większości zgodni, iż rynkowi akcji należała się korekta, po okresie dynamicznych wzrostów. Część z nich widzi w obecnych spadkach okazję do kupna akcji. - Choć ciężko wskazać dokładny dołek obecnej wyprzedaży, oceniamy ją jako okazję do „buy the dip”. Zniżki mają miejsce po długim okresie niskiej zmienności (...) przy coraz lepszym wzroście gospodarczym na świecie, sprzyjającym otoczeniem makro i wobec reformy podatkowej w USA. Krach, który nie jest związany z fundamentami gospodarczymi w USA, zwykle ma niewielkie przełożenie na zachowanie rynku w kolejnych 3-12 miesiącach - ocenili analitycy JPMorgan Chase. Na drugim planie pozostawały we wtorek wyniki spółek. Do wtorku 77 proc. spółek z S&P 500, które podały swoje wyniki, wyprzedziło oczekiwania rynku pod kątem zysku, a 85 proc. względem sprzedaży, co jest najlepszym wynikiem od 2009 r.
Autor: msz//dap / Źródło: PAP