Pośród celów, jakie Rosja chce osiągnąć interweniując w Syrii, może też być podbicie cen ropy poprzez utrzymanie napięć w regionie - uważają niektórzy eksperci. Zdaniem znawcy rynku Andrzeja Szczęśniaka bliskość pól naftowych będzie raczej studzić ten konflikt.
Według analityków Commerzbanku, cytowanych przez Reutera i Bloomberga, "wzrost cen ropy, który zaczął się w miniony piątek, jest pochodną rosyjskich operacji wojskowych w Syrii".
"O ile bowiem sama Syria nie jest bardzo znaczącym producentem ropy, rynki niepokoi możliwość rozlania się konfliktu na kraje ościenne, a zwłaszcza na Irak i Arabię Saudyjską" - wyjaśnia Commerzbank. Ceny ropy podskoczyły również dlatego, że Rosja oznajmiła, iż gotowa jest podjąć rozmowy o sytuacji na rynku ropy z innymi jej producentami.
Rosyjska gra
Nieznaczne odbicie cen surowca skłoniło natychmiast wielu obserwatorów do konstatacji, że - prócz wielu innych celów - interwencja w Syrii jest elementem strategicznej gry Rosji obliczonej na podbicie cen surowca. Takiego zdania jest specjalizujący się w rynku ropy szef działu biznesowego dziennika "Telegraph" Andrew Critchlow, który prognozuje, że decyzja Moskwy o interwencji w Syrii spowoduje wzrost cen. Zdaniem Critchlowa Władimir Putin jest w pełni świadomy tego, że wielka nadpodaż ropy w latach 80. rzuciła Rosję na kolana, toteż stara się doprowadzić do tego, by sytuacja na Bliskim Wschodzie podbiła ceny ropy. - Obecne załamanie cen surowca, do którego doprowadziła Ameryka wraz ze swymi sojusznikami w regionie - Arabią Saudyjską, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Katarem i Kuwejtem - sprawia, że kurczy się rosyjska gospodarka - podkreśla Critchlow. Dlatego też tym razem "interwencja (Władimira) Putina w Syrii jest próbą odwrócenia konsekwencji prowadzonej pod egidą Ameryki strategii obliczonej na zbankrutowanie Moskwy" - wyjaśnia ekspert "Telegraph". Szczęśniak, ekspert rynku, mówi jednak w rozmowie z PAP, że nie ma "twardych dowodów" na to, że USA i ich regionalni sojusznicy prowadzą kampanię na rzecz obniżenia notowań surowca, aby zaszkodzić rosyjskiej gospodarce, a obawy przed nagłą presją na ceny ropy w związku z konfliktem są przesadzone. Critchlow uważa jednak, że ceny ropy pójdą w górę, ponieważ obecność militarna Rosji "eskaluje napięcia w regionie, który dostarcza około jednej piątej światowych dostaw ropy (...) i gdzie napięcia te i tak już bliskie są temperatury wrzenia". - Wprawdzie związane z tym ryzyko polityczne nie przełożyło się jeszcze znacząco na ceny surowca, jednak zmieni się to zapewne, jeśli Rosja zdoła umocować się w regionie - prognozuje autor.
Przemyślana strategia
Dr Łukasz Fyderek z Instytutu Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego podziela opinię, że działania Rosji w tym roponośnym regionie obliczone są między innymi na podbijanie cen ropy. - To zawsze był strategiczny cel Rosji, choć czasem Moskwie brakowało środków na jego realizację. Podtrzymywanie stanu niestabilności, wspieranie jednych przeciw drugim (graczom) na Bliskim Wschodzie to metody działania Moskwy - mówi PAP Fyderek i podkreśla, że rynek ropy zareaguje na te posunięcia z tym większym niepokojem, że w konflikt zaangażowani są - pośrednio i bezpośrednio - trzy wielcy producenci ropy: Rosja, Iran i Arabia Saudyjska. Według Fyderka nie należy się jednak obawiać bardzo radykalnego zachwiania rynkiem, ponieważ tym razem działania wojenne nie toczą się w pobliżu pól naftowych, jak to było np. podczas wojny iracko-irańskiej; a sama Syria nie tylko nie jest ważnym eksporterem, ale wręcz przed wybuchem konfliktu wycofała się właściwie z eksportu surowca. Istotne są też alianse Rosji w regionie; w sprawie interwencji w Syrii porozumiała się ona z Irakiem i Iranem. Teheran, mając oparcie w Moskwie i mocniejszą pozycję dzięki porozumienia z Zachodem ws. swego programu nuklearnego, może, domagając się zmniejszenia wydobycia, wywrzeć większą presję na OPEC, a zwłaszcza Arabię Saudyjską podczas najbliższego spotkania państw kartelu w grudniu. Portal informacyjny branży naftowej Oil.Price.com ocenia, że wojskowa operacja Rosji w Syrii, jak i zawarcie umowy z Irakiem i Iranem, dotyczącej wymiany danych wywiadowczych, to ewidentnie "element strategii mającej na celu zwalczanie niekorzystnych presji na rosyjski sektor energetyczny". Wielu politologów obawia się, że konflikt syryjski, który już teraz ma - jak pisze "Financial Times" - "wymiar lokalny, regionalny i międzynarodowy", może się w jeszcze większym stopniu rozlać na kraje ościenne, a to już może spowodować poważny niepokój na rynkach surowcowych.
Tylko spokojnie
Szczęśniak uspokaja, że do radykalnych wzrostów cen i paniki na rynku jest jeszcze daleko, bo konflikt syryjski, a nawet starcia w Iraku toczą się daleko od pól naftowych. Mówi też w rozmowie z PAP, że odległość działań wojennych od złóż jest raczej gwarancją, że notowania ropy nie zostaną podbite, a cena surowca "na dłuższy czas osiągnęła punkt równowagi na poziomie nieco poniżej 50 dol. za baryłkę". Co więcej, ryzyko, że działania wojenne wpłyną w jakiś sposób na eksport surowca, będzie raczej "czynnikiem chłodzącym atmosferę konfliktu", a bardziej niepokojący dla rynków ropy jest raczej konflikt w Jemenie, który rozgrywa się bliżej ważnych pól naftowych. Z pewnością jednak ceny ropy mają zasadniczy wpływ na gospodarkę Rosji, której szkodzą niskie ceny surowca; wynikają one nie tylko z kryzysu nadpodaży ropy, ale też z polityki OPEC, a głównie najważniejszego członka kartelu czyli Arabii Saudyjskiej, polegającej na utrzymaniu bardzo wysokiego limitu wydobycia i niskiej ceny surowca w ramach walki o utrzymanie udziału w rynku. Jeden z najsłynniejszych ekspertów rynku ropy Daniel Yergin pisze w swej nagrodzonej Pulitzerem książce "The Prize: The Epic Quest for Oil, Money, and Power" (Zdobycz: Epicka walka o ropę, pieniądze i władzę), że na gwałtowne zawirowania cen ropy w różnych okresach wpływały różne niepokoje na Bliskim Wschodzie, również obawy przed tym, że konflikt między sunnitami i szyitami, Arabami i Persami zdestabilizuje całą Zatokę Perską. Tym razem politolodzy również obawiają się, że zaangażowanie Rosji i szyickich partnerów, czyli Iranu i libańskiego Hezbollahu w Syrii, gdzie zapleczem reżimu są wywodzący się z szyitów alawici, stanowi poważne ryzyko dla całego regionu. Ta broniąca szyitów minikoalicja ma przeciw sobie państwa Zatoki Perskiej, wspierające sunnickich przeciwników Damaszku. Gra Putina może być oparta na nadziejach, że powtórzy się scenariusz, w którym wzrost cen ropy okazał się zbawienny dla Rosji. "W 1998 roku Rosja była bliska bankructwa. Dekadę później miała już 800 mld dol. rezerw walutowych i oszczędności w państwowych funduszach majątkowych" - pisze Yergin. Wywindowanie cen ropy sprawiło, że "z krajów importujących ropę do jej producentów płynęły biliony dolarów - był to jeden z największych transferów dochodów w historii świata" - podkreśla autor "The Prize".
Autor: mn / Źródło: PAP