Ofiary wypadków drogowych sprzed lat są dziś często bez środków do życia. Miały do śmierci dostawać comiesięczne renty powypadkowe, ale nie dostają. Albo za chwilę przestaną je dostawać. Powód? Wyczerpują się sumy gwarancyjne ubezpieczycieli, ustalone przed laty na bardzo niskim poziomie.
Być może ich sytuacja wkrótce się zmieni, bo Senat na jednym z najbliższych posiedzeń ma rozpatrzyć projekt zmiany w przepisach. To jednak dopiero początek drogi ofiar wypadków do poprawy ich losu.
Ilu jest takich ludzi w Polsce? Nie wiadomo. Szacunki różnych urzędów są krańcowo odmienne. Rzecznik Praw Obywatelskich ocenia, że "z problemem boryka się kilka tysięcy osób poszkodowanych". Komisja Nadzoru Finansowego mówi o siedemdziesięciu osobach. Rzecznik Finansowy zajmuje się 23 takimi przypadkami. Polska Izba Ubezpieczeń zna ich 24.
Suma OC nie starczyła na rentę
Na pewno jedną z takich osób jest Tomasz Piesiecki z Dobrzyniewa Dużego koło Białegostoku, dziś 27-latek. Gdy miał niespełna cztery lata, potrącił go samochód. Jako dziecko cudem uszedł z życiem. Lekarze powiedzieli matce, że syn nigdy już samodzielnie nie będzie chodził, nie licząc innych dolegliwości, które będą się odzywać do końca życia.
Sprawca wypadku nie miał ubezpieczenia OC, więc odpowiedzialność za szkodę przejął Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Wypłacił odszkodowanie. Po latach sąd zasądził jeszcze zadośćuczynienie oraz rentę do końca życia w wysokości 1000 zł, bo pan Tomasz już nigdy nie będzie mógł zarobić na swoje utrzymanie.
Od niedawna Tomasz Piesiecki renty powypadkowej już nie dostaje, mimo że należy mu się ona na mocy wyroku sądu. Kwota wypłaconych mu świadczeń przez UFG wyczerpała tak zwaną sumę gwarancyjną. Fundusz twierdzi, że nie ma podstaw prawnych, aby dalej wypłacać poszkodowanemu pieniądze.
- Naszą powinnością jest dostarczenie poszkodowanym w wypadkach pieniędzy umożliwiających im funkcjonowanie w życiu, ale tylko w ramach możliwości, jakie daje system - tłumaczyła to Zdzisława Cwalińska-Weychert, wiceprezes Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego w programie "Czarno na Białym" TVN24.
System, zdaniem wiceprezes UFG, nie pozwala na wypłacanie pieniędzy ponad ustaloną przez prawo sumę gwarancyjną.
Dowiedział się z dnia na dzień
Co to za suma? W uproszczeniu można powiedzieć, że to górna granica odpowiedzialności ubezpieczyciela. Odpowiedzialność towarzystw ubezpieczeniowych nie jest bowiem nieskończona. W przypadku polis dobrowolnych suma ubezpieczenia jest wyraźnie podana w umowie i większego odszkodowania niż ta kwota ubezpieczyciel nigdy nie płaci. Jeśli chodzi zaś o obowiązkowe OC dla posiadaczy samochodów, górną granicę odpowiedzialności ubezpieczycieli wyznacza państwo. Dziś pan Tomasz nie miałby problemu, bo suma gwarancyjna ubezpieczenia OC kierowców wynosi ponad 20 milionów złotych. Wtedy jednak była śmiesznie niska. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wynosiła zaledwie 700 tys. zł.
Dlatego dziś poszkodowany żyje z głodowego świadczenia socjalnego w wysokości 600 zł. Renta z tytułu niezdolności do pracy mu się nie należy, bo nie wypracował tzw. lat składkowych. Nie mógł, bo - przypomnijmy - od czwartego roku życia jest niepełnosprawny.
- Odpowiedzialność funduszu wygasła, ale ja dalej jeżdżę na wózku. I będę jeździł do końca życia. I nie będzie ze mną coraz lepiej, a coraz gorzej. Czy skoro nie dostaję renty, bo odpowiedzialność wygasła, to znaczy, że tego wypadku nie było? - pytał rozżalony w rozmowie z reporterem "Czarno na Białym" Piotrem Czabanem.
Zanim się zorientował, na sąd było za późno
Próbował jeszcze raz walczyć o swoje przed sądem, bo zgodnie z prawem sąd w nadzwyczajnych warunkach może zmienić zapisane wcześniej warunki ubezpieczenia OC na korzyść poszkodowanego. Sąd już jednak nie zajmował się jego sprawą. Odmowę sędzia wytłumaczył tym, że wraz z wypłatą ostatniej renty pana Tomasza przestał łączyć z ubezpieczycielem jakikolwiek stosunek prawny. Gdyby poszkodowany złożył pozew przed ostatnią rentą, sąd mógłby wtedy jeszcze zmienić warunki ubezpieczenia, a po tym fakcie już nie może, bo ubezpieczenie wygasło.
Pan Tomasz nie mógł wiedzieć wcześniej, że jego ostatnia renta jest ostatnią w ogóle, bo Fundusz nie poinformował go o tym wcześniej. Fundusz twierdzi, że nie musiał, bo działa tylko w granicach prawa. Wtedy takie prawo obowiązywało. Dziś już nie obowiązuje. Ubezpieczyciel musi informować uprawnionego do otrzymywania świadczenia, że zostało mu już niewiele (20 proc.) do wyczerpania się sumy gwarancyjnej.
Sprawą Tomasza Piesieckiego zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich. Złożył do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną. Chce, żeby SN przywrócił panu Tomaszowi możliwość ubiegania się przed sądem okręgowym o dalsze wypłacanie renty z UFG.
Bo problem pana Tomasza nie wynika z tego, że sprawca nie miał OC. Tu mechanizm ochronny państwa zadziałał - w rolę nieistniejącego ubezpieczyciela wszedł UFG. Problemem jest suma gwarancyjna ustalona w czasach, gdy pieniądze miały inną wartość i inny też był zakres szkód rekompensowanych w ramach OC sprawcy. Gdyby Tomasza Piesieckiego potrącił sprawca posiadający ważne ubezpieczenie, dziś poszkodowany byłby w tak samo złej sytuacji.
Zagrożone świadczenia dla rodzin ofiar katastrofy busa
Problem wyczerpywania się sum gwarancyjnych dotyczy osób, które uległy wypadkom w latach 90. XX wieku i odniosły na tyle poważne obrażenia, że ubezpieczyciel do dziś im płaci rentę. Jednak nie tylko.
O swoją przyszłość drżą obecnie rodziny osiemnastu zabitych i dwoje rannych w pamiętnej katastrofie drogowej pod Nowym Miastem nad Pilicą w 2010 r., gdy bus wiozący sezonowych pracowników do zrywania jabłek zderzył się czołowo z ciężarówką. Sześć lat temu suma gwarancyjna OC wynosiła ok. 6 mln zł. Sprawca wypadku był jeden, a uprawnionych do świadczeń z ubezpieczenia OC około dwadzieściorga. Wypłaty na rzecz rodzin ofiar, dokonane z polisy OC sprawcy wypadku, przekroczyły już sumę gwarancyjną o 700 tys. zł. I, według informacji uzyskanych od ubezpieczyciela przez Rzecznika Finansowego, dalsze roszczenia rodzin ofiar nie będą uwzględniane.
Projekt zmian w przepisach, które mają zlikwidować te i podobne problemy zgłosiła przed latem grupa senatorów. Nad projektem pochyliła się w czwartek 24 listopada wieczorem senacka Komisja Prawa Człowieka, Praworządności i Petycji.
Czy UFG będzie kołem ratunkowym dla poszkodowanych?
Projekt zmian przewiduje, że po wyczerpaniu się sumy gwarancyjnej roszczenia uprawnionych ma zaspokajać niejako automatycznie Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Z rozwiązania tego miałyby skorzystać również ofiary wypadków z lat ubiegłych, nawet sprzed ćwierć wieku. Zdaniem Rzecznika Praw Obywatelskich i inicjatorki prac nad zmianą ustawy senator Lidii Staroń (niezrz.) są to na tyle rzadkie przypadki w ogólnej masie ubezpieczeń, że obciążenie dla firm ubezpieczeniowych będzie niewielkie (na UFG składają się wszystkie firmy ubezpieczeniowe, odprowadzając jego utrzymanie obowiązkowe składki).
W senackich dokumentach skrzętnie odnotowano, że Adam Bodnar jest kolejnym rzecznikiem praw obywatelskich ujmującym się za ofiarami zbyt niskich sum gwarancyjnych. Poprzednim był w 2009 roku Janusz Kochanowski. Nie zdążył jednak doprowadzić swej interwencji do końca. Zginął w katastrofie smoleńskiej w 2010 r.
Sami ubezpieczyciele nie są jednak zachwyceni pomysłem zmian.
Polska Izba Ubezpieczeń uważa tworzenie nowych przepisów za "niezasadne i kosztotwórcze". Zdaniem izby to sądy powinny indywidualnie rozstrzygać każdy przypadek przekroczenia sumy gwarancyjnej i zasądzać konieczność ewentualnego jej przekroczenia, a nie odgórnie ustalony przepis.
- Rolą zakładu ubezpieczeń jest asekuracja ubezpieczonego czyli zabezpieczenie (a nie wyręczenie) w związku ze skutkami ryzykowanych działań, nie wyżej jednak niż do wysokości sumy gwarancyjnej - dowodzi prezes PIU Grzegorz Prądzyński w piśmie do ministra finansów.
Proponowane rozwiązania dotyczące zobowiązania UFG do dalszej wypłaty świadczeń poszkodowanym po przekroczeniu sumy gwarancyjnej, krytykuje również Polskie Biuro Ubezpieczycieli Komunikacyjnych.
- Konsekwencją takiego rozwiązania byłoby de facto zniesienie sum gwarancyjnych - zauważa Mariusz Wichtowski, prezes PUBK.
Krytyczną opinię o projekcie wydała Komisja Nadzoru Finansowego, zauważając, że projektowane przepisy nie mogą objąć ofiar wypadków, do których już doszło, bo prawo nie może działać wstecz. Pomysł nowych uregulowań prawnych dotyczących ofiar wypadków popiera za to Rzecznik Finansowy i Rzecznik Praw Obywatelskich.
Senatorowie posuwają przepisy do przodu
Ostatecznie po burzliwej dyskusji z przedstawicielami branży ubezpieczeniowej i urzędów państwowych komisja zdecydowała, że projekt zmiany w ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych będzie dalej procedowany. Zakłada on - w uproszczeniu - takie rozwiązanie, że w przypadku wyczerpania się sumy gwarancyjnej z ubezpieczenia OC, dalszą wypłatę świadczeń poszkodowanym przejmie Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny. Nowe, korzystniejsze dla ofiar wypadków przepisy mają objąć również poszkodowanych w wypadkach w latach 90. XX wieku, gdy sumy gwarancyjne były najniższe.
- Zasada, że prawo nie działa wstecz nie ma charakteru absolutnego - powiedziała nam po głosowaniu sprawozdawczyni projektu ustawy senator Staroń. - Nie może ona naruszać konstytucyjnej zasady sprawiedliwości społecznej. A to w jakiej sytuacji są obecnie ofiary zbyt niskich sum gwarancyjnych, jest zwyczajnie nie sprawiedliwe - dodała.
Projekt zmian ustawie o ubezpieczeniach obowiązkowych trafi wkrótce na plenarne posiedzenie Senatu. Jeżeli senatorowie go poprą (w komisji wszyscy senatorowie PiS głosowali "za"), trafi do Sejmu jako senacki projekt ustawy.
Autor: JS / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Czarno na białym TVN24 | Maciej Zduńczyk