Wymagania odnośnie wkładu własnego i niemałe dodatkowe koszty transakcyjne, to powody dla których w Polsce nie mamy do czynienia z nieokiełznanym boomem kredytowym - wynika z analizy Open Finance. "W gotówce trzeba mieć od około 13 do nawet 35 tysięcy, aby myśleć o zadłużeniu się na kwotę stu tysięcy. To jednak dzięki utrudnionemu dostępowi do kredytów hipotecznych mieszkania nie są dziś o kilkadziesiąt procent droższe" - pisze Bartosz Turek.
512 tys. złotych – przeciętnie tyle mogłaby pożyczyć trzyosobowa rodzina, która zadłużyłaby się na 30 lat, a w której oboje rodzice pracowaliby przynosząc do domu co miesiąc średnią krajową. Zdolność kredytowa jest więc o 20 tysięcy wyższa niż rok temu. Jest to zasługą przede wszystkim ponad 5-proc. wzrostu średnich wynagrodzeń - czytamy w analizie Bartosza Turka.
Do obliczeń przyjęto, że dwie osoby powinny otrzymywać "na rękę" kwotę 6088 zł (każdy z rodziców zarabia po średniej krajowej). Do tego szacunki zakładają, że modelowi kredytobiorcy mają dobrą historię kredytową i obecnie nie mają długów.
Rodzina skłonna jest też skorzystać z dwóch dodatkowych produktów - rachunku bankowego, na który będzie przelewane wynagrodzenie oraz karty płatniczej lub kredytowej. Kredytobiorcy wolą unikać ubezpieczeń czy programów regularnego oszczędzania. Zgodzą się na nie jedynie jeśli będzie to bezwzględnie opłacalne.
Popyt na kredyt nie zwalnia
Turek zauważa, że rosnąca zdolność kredytowa ułatwia zaciąganie coraz wyższych długów. "Wymaga tego rynek, bo mieszkania są coraz droższe. Nie tylko więc Polacy częściej sięgają po finansowanie hipoteczne, ale też ci, którzy zaciągają kredyty, muszą zadłużać się na wyższe kwoty" - podkreśla.
Szacunki mówią o wzrostach cen na poziomie nawet 5-10 proc. w skali roku. Nie powinno więc dziwić, że popyt na kredyt był w kwietniu 2018 roku aż o 18,5 proc. wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku (dane BIK). Co więcej, jest to już szesnasty z rzędu odczyt, który mówi o rosnącym popycie na hipoteczne długi.
Bez wkładu mieszkania byłyby znacznie droższe
Dużą przeszkodą na drodze do własnego "M" jest też wymaganie odnośnie wkładu własnego. Bartosz Turek przypomina, że aby kupić mieszkanie warto mieć 20 proc. jego ceny, które jesteśmy w stanie przeznaczyć na wkład własny. Co prawda większość banków przyjmie też wniosek kredytowy od osoby posiadającej o połowę mniej gotówki, ale przeważnie im mniejszy wkład, tym droższy kredyt.
"Gdyby tego było mało chcąc kupić mieszkanie trzeba się też przygotować na koszty zawarcia transakcji i zaciągnięcia kredytu. Wiele z nich trzeba opłacić gotówką, co powoduje, że odłożone pieniądze na wkład własny mogą się okazać kwotą niewystarczającą. Dla spokoju warto kupując nowe "M" mieć przynajmniej 3 proc. jego wartości na pokrycie kosztów transakcyjnych" - uważa ekspert.
Dodaje jednak, że w przypadku lokali używanych koszty transakcyjne są znacznie wyższe, a więc i bufor bezpieczeństwa musi być wyższy – około 8 proc. wartości nieruchomości.
Autor: tol//sta / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock