Kwiecień może się okazać przełomowym miesiącem dla frankowiczów i banków. Najpierw sześcioma pytaniami dotyczącymi kredytów walutowych, zadanymi przez pierwszą prezes Sądu Najwyższego, ma się zająć Izba Cywilna SN. Dwa dni później temat frankowy wróci w rozstrzygnięciu Sądu Najwyższego w składzie siedmioosobowym. Na koniec kwietnia zaplanowane jest ponadto ogłoszenie kolejnego wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Frankowicze ze Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu butelki szampana otwierali już jesienią 2019 roku, po głośnym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Tamto orzeczenie – oceniane jako korzystne dla kredytobiorców - spowodowało wzrost liczby pozwów składanych do sądów przez frankowiczów, nie wyjaśniło jednak wszystkich wątpliwości.
- Zdarzają się wyroki negatywne dla kredytobiorców, a wśród wyroków korzystnych jedne sądy opowiadają się za tak zwanym odfrankowieniem umów (kredyty w złotych, ale przy pozostawieniu oprocentowania opartego o LIBOR – red.), a inne, obecnie w większości, stwierdzają ich nieważność – mówi, reprezentujący frankowiczów, radca prawny Radosław Górski. Jak dodaje, rozbieżności dotyczą również sposobu rozliczenia nieważnej umowy, czy też kwestii przedawnienia roszczenia banku o zwrot wypłaconego kredytobiorcy kapitału.
- Uchwała Sądu Najwyższego jest potrzebna przede wszystkim po to, aby te rozbieżności wyeliminować i aby wskazać wszystkim sądom w Polsce kierunek, w którym powinny one orzekać – wyjaśnia.
Sześć pytań
Pierwsza prezes Sądu Najwyższego w skierowanym do Izby Cywilnej wniosku zapytała, czy w razie uznania, że w umowie kredytu indeksowanego lub denominowanego znajduje się niedozwolone postanowienie umowne i nie wiąże konsumenta, możliwe jest przyjęcie innego sposobu określenia kursu waluty obcej wynikającego z przepisów prawa lub zwyczajów.
W razie przeczącej odpowiedzi na to pytanie Izba Cywilna będzie musiała zająć się kwestią, czy w razie niemożliwości ustalenia wiążącego strony kursu waluty obcej umowa może wiązać strony w pozostałym zakresie. Osobno rozpatrywana będzie kwestia kredytu indeksowanego, a osobno kredytu denominowanego.
Kolejne trzy pytania odnoszą się do sytuacji, w której stwierdzona zostałaby nieważność lub bezskuteczność umowy. Pierwsze z nich dotyczy tego, czy w przypadku konieczności zwrotu świadczeń należy stosować tzw. teorię salda, według której obowiązek zwrotu obciąża tylko tę stronę, która uzyskała większą korzyść, czy też teorię dwóch kondykcji, zgodnie z którą zwroty dokonywane są niezależnie przez dwie strony.
I prezes SN zapytała również, czy termin przedawnienia się roszczeń banku, który udzielił kredytu, biegnie od momentu, w którym ten dokonał wypłaty. Ostatnia kwestia dotyczy tego, czy w przypadku zwrotu nienależnych świadczeń jedna ze stron może domagać się tzw. wynagrodzenia za korzystanie ze środków pieniężnych, z których druga strona korzystała w czasie, kiedy umowa nie była jeszcze kwestionowana.
Posiedzenie Izby Cywilnej SN w sprawie tych sześciu pytań ma się odbyć 13 kwietnia, choć nie jest wykluczone przesunięcie tego terminu.
Co z dodatkowym wynagrodzeniem?
- Jeżeli z uchwały wynikać będzie jednoznacznie, że z powodu wadliwości klauzul przeliczeniowych umowy kredytów indeksowanych/denominowanych powinny zostać uznane za nieważne, to uchwała Sądu Najwyższego będzie mogła być traktowana jako szczególnie istotna, ponieważ rozstrzygając ten spór równocześnie bardzo znacząco ułatwi kredytobiorcom procesy sądowe – mówi Radosław Górski.
Jak dodaje, jeśli SN opowie się za "odfrankowieniem" umów, to takie – nadal korzystne dla kredytobiorców - rozstrzygnięcie oznaczać będzie dłuższe i bardziej skomplikowane procesy sądowe.
- Bardzo ważna dla wielu frankowiczów jest też odpowiedź na pytanie o to, czy w związku z nieważnością umowy kredytu stronom przysługuje roszczenie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału – dodaje.
W sprawie państwa Dziubaków, w której TSUE odpowiadał w 2019 roku na pytania prejudycjalne, Raiffeisen Bank – po stwierdzeniu przez sąd nieważności umowy kredytowej – zdecydował się wystąpić o zwrotu zwaloryzowanego o inflację pożyczonego kapitału przy uwzględnieniu dodatkowo poniesionych przez bank kosztów obsługiwania kredytów. Kredyt opiewał na 400 tysięcy złotych, według serwisu prawo.pl bank domaga się dwa razy tyle.
"Oba roszczenia są bezzasadne"
- W przypadku pierwszego pytania, jeśli Sąd Najwyższy będzie się kierował innym ważnym orzeczeniem TSUE w sprawie Kasler C-26/13, to nie powinien mieć wątpliwości, że żadne uzupełnienie umowy kursem na podstawie przepisów dyspozytywnych nie będzie korzystniejsze niż stwierdzenie nieważności umowy, a zatem Sąd Najwyższy powinien odrzucić taką możliwość – uważa mecenas Barbara Garlacz. Jak dodaje, w przypadku czwartego pytania kwestia teorii salda/dwóch kondykcji została już wyjaśniona w lutowej uchwale SN. Wówczas – 16 lutego – sędziowie opowiedzieli się za teorią dwóch kondykcji.
- Co do wynagrodzenia, to zdanie wiążące w tym zakresie będzie miał nie Sąd Najwyższy, ale TSUE, gdy odpowie na pytania Sądu Okręgowego w Gdańsku w sprawie C-19/20, w której reprezentujemy kredytobiorców – mówi Barbara Garlacz. W tym przypadku decyzja ma zostać ogłoszona 29 kwietnia.
Na potrzebę rozstrzygnięcia kwestii roszczeń dotyczących ewentualnej wypłaty wynagrodzenia za korzystanie z kapitału zwraca uwagę także Arkadiusz Szcześniak, prezesa Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.
- Klienci, którzy płacą raty bez podstawy prawnej (efekt stwierdzenia przez sąd nieważności umowy), zaczynają wysuwać roszczenia o zapłatę za bezprawnie pobrane raty, zajętą hipotekę, a czasem i działania windykacyjne. Banki za to próbują wzywać do zapłaty za korzystanie z pierwotnie wypłaconego kapitału. W naszej ocenie oba roszczenia są bezzasadne. Co ciekawe na to samo pytanie (z inicjatywy Rzecznika Finansowego - red.) ma odpowiedzieć Sąd Najwyższy 15 kwietnia w formie uchwały w składzie 7-osobowym – mówi.
Zdaniem Szcześniaka rozstrzygnięcie, które 13 kwietnia ma zapaść przed SN, nic nie zmieni dla osób, które nie podjęły żadnych kroków na drodze sądowej. - Jeden z banków realnie rozważa zawarcie ugód z klientami. Pozostałe czekają na to, czy klient złoży pozew – mówi.
Banki chcą utrzymania umów
Same banki przekonują, że z punktu widzenia całej gospodarki, stabilności obrotu gospodarczego, a nie tylko z punktu widzenia instytucji finansowych, najbardziej optymalny kierunek wykładni przepisów prawa to taki, który pozwoli na utrzymanie w mocy umów kredytowych.
Dr Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banków Polskich, wyjaśnia, że takim rozwiązaniem byłaby możliwość zastosowania kursu średniego Narodowego Banku Polskiego w miejsce kursu tabelowego banku uznanego za abuzywny. Inną możliwością byłoby uznanie kredytu za złotowy, ale w oparciu o stawkę WIBOR, a nie stawkę LIBOR.
- Tylko takie rozwiązanie, które nie uprzywilejowuje kredytobiorców walutowych względem złotowych, ma charakter proporcjonalny i sprawiedliwy - przekonuje.
O tym, że frankowicze w efekcie decyzji sądów mogą zostać potraktowani lepiej niż osoby, które w podobnym czasie zaciągnęły kredyty w złotych, pisał kilka dni temu w opublikowanym w "Rzeczpospolitej" komentarzu były wicepremier, minister finansów oraz były szef Narodowego Banku Polskiego prof. Leszek Balcerowicz. Jego zdaniem niezgodne z poczuciem sprawiedliwości byłoby też generalne zwolnienie frankowiczów od odpowiedzialności za podjęte ryzyko kursowe.
- Niestety to jest kolejna wypowiedź specjalisty od ekonomii na temat prawa. Mam wrażenie, iż zachęca ona do zaprzestania egzekucji prawa wobec tylko jednej kategorii przedsiębiorców, czyli banków – mówi Arkadiusz Szcześniak.
- To mocny i potrzebny głos zwłaszcza w czasie silnej presji środowisk kredytobiorców w kierunku jednak unieważniania umów kredytów walutowych – odpowiada Tadeusz Białek z ZBP.
Jego zdaniem część spośród możliwych scenariuszy, w tym unieważnienie kredytu z jednoczesnym przedawnieniem roszczeń banków, unieważnienie kredytu bez możliwości dochodzenia przez banki zwrotu świadczenia, polegającego na umożliwieniu kredytobiorcy korzystania z wypłaconego mu kapitału, czy przewalutowanie kredytu po kursie z dnia udzielenia i utrzymanie oprocentowania według stawki CHF LIBOR, dają kredytobiorcom korzyści przewyższające rzeczywisty wpływ zmiany kursu walutowego na zaciągnięty przez nich kredyt i są niesprawiedliwe w stosunku do innych kredytobiorców.
Tomasz Białek, pytany o kwestię proponowania przez banki ugód kredytobiorcom, odpowiada: - Każdy z banków uczestniczących w procesie indywidualnie podejmuje decyzje. (...) Ewentualna odpowiedź Izby Cywilnej SN może mieć wpływ na realizację procesu oferowania ewentualnie wypracowanych rozwiązań ugodowych, być może będzie wymagać dostosowania.
KNF liczy straty
Pod koniec 2020 roku przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski zaproponował bankom, by przedstawiły klientom atrakcyjne dla nich warunki ugód, które byłyby realną alternatywą do ścieżki sądowej. Według sugestii szefa KNF klienci banków mogliby się rozliczać z bankami tak, jak gdyby ich kredyty od początku były kredytami złotowymi, oprocentowanymi według odpowiedniej stopy WIBOR powiększonej o marżę.
W odpowiedzi na propozycję przewodniczącego KNF powstał międzybankowy zespół z udziałem UKNF i większości banków, które posiadają w portfelu walutowe kredyty mieszkaniowe, i przy zaangażowaniu Związku Banków Polskich.
Zgodnie z szacunkami Departamentu Analiz i Strategii Komisji Nadzoru Finansowego utrzymanie umowy w wariancie PLN+LIBOR to koszt dla sektora finansowego na poziomie 78,5 mld zł; utrzymanie umowy w wariancie PLN+WIBOR (propozycja KNF) - 34,5 mld zł; unieważnienie umowy - 234 mld zł; unieważnienie umowy (przy zwrocie kapitału) - 101,5 mld zł; unieważnienie umowy (przy zwrocie: kapitału oraz kosztu kapitału) - 70,5 mld zł.
Według danych Biura Informacji Kredytowej udostępnionych "Rzeczpospolitej" na koniec 2020 r. Polacy mieli do spłaty niecałe 428 tys. mieszkaniowych kredytów we frankach szwajcarskich.
Kredyty te ma około 745 tys. Polaków (to głównie małżeństwa), a ich wartość sięgnęła 101,8 mld zł.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock