Kolejny kiepski dzień dla złotego. Nasza waluta traci od kilku dni, głównie ze względu na sytuację w Europie. W nocy kolejny cios przyszedł z Budapesztu. Agencja Moody's obniżyła do poziomu "śmieciowego" rating Węgier. Po tej informacji za euro trzeba już zapłacić powyżej 4,50 zł. Drożeje też frank.
Ok. godz. 9.40 za jedno euro trzeba było zapłacić 4,5079 zł, za dolara 3,3885, a za franka szwajcarskiego 3,6716.
Kiepska kondycja naszej waluty wynika przede wszystkim z czynników zewnętrznych, przede wszystkim wieści płynących ze strefy euro. - W środę po nieudanej aukcji niemieckich 10-latek w europejskiej prasie pojawiły się spekulacje, że niemiecki rząd może być bliższy idei euro obligacji pod warunkiem pewnych zmian w unijnym traktacie. Te nadzieje szybko zostały jednak rozwiane jasną deklaracją Angeli Merkel, że Niemcy są zdecydowanie przeciwne takiemu rozwiązaniu - zauważa Przemysław Kwiecień, analityk X-Trade Brokers.
Ratingowy cios
Złotego "dobijają" też wieści z naszego regionu.
- Nocna decyzja agencji ratingowej Moody's o obniżce wiarygodności kredytowej Węgier do poziomu śmieciowego mocno zaszkodziła złotemu. Mimo ograniczonej płynności na rynku kurs pary EUR/PLN przebił się przez poziom 4,50 i dziś rano oscyluje wokół wartości 4,5080. W tej sytuacji mocno podrożał także dolar. O poranku amerykańska waluta kosztuje 3,39 zł. Ostatnio takie poziomy notowano w czerwcu 2010 roku. Kwestii Węgier przygląda się uważnie także agencja S&P, która rating tego kraju utrzymuje na liście obserwacyjnej. Widać zatem, że problemy w Budapeszcie silnie przekładają się na postrzeganie Polski mimo, że taka decyzja agencji była oczekiwana - podkreśla Michał Mąkosa z FMC Managment.
Będzie interwencja?
Tak słaby złoty to złe wieści dla kasy państwa. Im mocniejsze są obce waluty, tym większa wartość zagranicznej części długu publicznego. Zdaniem części ekspertów, jeśli EUR/PLN przebije 4,70 zł, całość długu publicznego przekroczy konstytucyjną granicę 55 proc. PKB. Tymczasem zdaniem części ekspertów, w obecnej niepewnej sytuacji na rynkach, nie można wykluczyć, że w perspektywie kilku miesięcy euro może kosztować nawet 5 zł.
Dlatego na wejście do gry może zdecydować się NBP, który już kilka dni temu interweniował na rynku. - Jesteśmy dzisiaj na dość ważnym oporze 4,5-4,52 zł. Jest to silna strefa oporu, która powinna nie zostać przełamana, jeżeli NBP, który będzie miał dzisiaj szansę się wykazać, dokona interwencji. Ja myślę, że zaangażowanie znacznie większych kwot niż miało to miejsce kilka dni temu powodowałoby umocnienie złotego ok. 10 do 5 groszy - uważa Andrzej Stefaniak, diler walutowy DMK-ALPHA.
Źródło: tvn24.pl