Dla speców z firm antywirusowych tegoroczny prima aprilis wcale nie jest powodem do śmiechu. Od miesięcy ostrzegali, że właśnie 1 kwietnia miliony komputerów na całym świecie zaatakuje robak Conficker. Tymczasem, gdy wreszcie nadszedł sądny dzień... nie stało się zupełnie nic.
O ataku Confickera internet, telewizje i gazety na całym świecie huczały od tygodni. Robak, który zaraził już kilka milionów komputerów, 1 kwietnia miał się połączyć ze swoim twórcą i pobrać nowe instrukcje. Co miałoby być w nich zawarte - nie wiadomo. Wiadomo jednak, że spece od IT spodziewali się najgorszego. Mówiono m.in. o możliwości odcięcia od sieci kilkudziesięciu milionów użytkowników, czy wykradzeniu ich prywatnych danych, np. haseł do kont bankowych.
Nic zatem dziwnego, że gdy tylko na wyspach na Pacyfiku wybiła północ, na całym świecie rozpoczęło się wielkie oczekiwanie. Wszyscy zadawali sobie pytanie: co zrobi tajemniczy Conficker? 24 godziny później poznaliśmy odpowiedź - nic.
Robak chce nas uśpić?
Gdy tylko w kalendarzach w Australii i Nowej Zelandii data zmieniła się na 2 kwietnia, spece z firm antywirusowych zaczęli tłumaczyć, dlaczego Conficker, który miał doprowadzić do wirtualnej apokalipsy, nie spowodował nawet małego "bum".
Najczęstsza wersja: zagrożenie wcale nie minęło, bo twórcy Confickera odłożyli atak w czasie, aby uśpić naszą uwagę. - Wykorzystywanie pierwszej nadarzającej się okazji, gdy wszyscy mówią o tym i są bardzo ostrożni, byłoby bardzo głupie ze strony ludzi kontrolujących Confickera. Jeżeli coś ma się zdarzyć, to prawdopodobnie zdarzy się to w przeciągu kilku następnych dni - ostrzega Toralv Dirro, specjalista od bezpieczeństwa z McAfee Avert Labs.
- Biorąc pod uwagę fakt, że Confickerem zarażonych jest wciąż kilka milionów komputerów, potencjał robaka jest wciąż gigantyczny - mówi z kolei Rob Cotton, szef NCC Group, firmy zajmującej się bezpieczeństwem komputerowym. - Mimo, że dzisiaj nie stało się nic dramatycznego, cały czas powinniśmy pamiętać o odpowiednim zabezpieczaniu naszych komputerów - dodaje. Jego zdaniem wciąż nie wiadomo, jakie konsekwencje będzie miał ewentualny atak Confickera.
Czas ucieka
Czas nie gra jednak na rzecz Confickera. Użytkownicy mogą łatwo robaka wykryć i usunąć. Jeżeli komputer nie może połączyć się ze stronami internetowymi McAfee, Microsoft czy TrendMicro to znak, że komputer może być zainfekowany i trzeba działać. - Im dłużej przestępcy czekają, tym mniej mają zainfekowanych komputerów - podkreśla Dirro.
Źródło: "Guardian", gazeta.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu