Gruzja to kluczowe na Kaukazie ogniwo w łańcuch państw, które miały zapewnić Europie niezależny od Rosji tranzyt gazu z nowych złóż nad Morzem Kaspijskim i w Azji. Konflikt militarny między Rosją i Gruzją zaognił obawy o eksport ropy z regionu morza Kaspijskiego.
Konflikt rosyjsko-gruziński podnosi temperaturę na światowych rynkach ropy naftowej i budzi obawy o możliwość realizacji planów uniezależnienia od dostaw surowców z Rosji. Po wybuchu wojny na Kaukazie, na światowych rynkach, cena ropy wzrosła do 116 dol. za baryłkę. Rosyjska interwencja w Gruzji może przekreślić plany uniezależnienia się od rosyjskich dostaw ropy i gazu, dostawy surowca mogą być przerwane i to na dłużej - obawiają się eksperci. Największe powody do zmartwień mają państwa nadbałtyckie, w tym Polska.
Polskie obawy
Już w pierwszych godzinach starć oddziałów rosyjskich i gruzińskich pod znakiem zapytania stanął projekt transportu do Polski kaspijskiej ropy - donosi "Gazeta Wyborcza".
W piątek bomby uszkodziły rurę prowadzącą z Baku do gruzińskiego terminalu Supsa nad Morzem Czarnym, którą uruchomiono zaledwie dwa dni wcześniej, po paru latach przerwy i remontów. Rura do Supsy pompuje surowiec z bogatych złóż w Azerbejdżanie.
Projekt transportu ropy z Morza Kaspijskeigo był omawiany od maja ubiegłego roku przez prezydentów Polski, Ukrainy, Azerbejdżanu, Gruzji i państw nadbałtyckich. Zakładał on, że azerska ropa miała płynąć z gruzińskiego terminalu tankowcami do Odessy, a później do Brodów, Czech i nowym odcinkiem do Polski.
Nie budziło to entuzjazmu Rosji - w lipcu premier Rosji Władimir Putin i nadzorujący energetykę wicepremier Igor Sieczyn krytykowali plany wykorzystania rurociągu Odessa - Brody do tłoczenia kaspijskiej ropy do Europy.
Europa zaniepokojona
Uszkodzenie połączenia, które ma kluczowe znaczenie dla przyszłości ukraińsko - polskiej rury, nie budzi jednak na Zachodzie takich obaw jak przyszłość przecinającego Gruzję ropociągu Baku - Tbilisi - Ceyhan, który według władz Gruzji rosyjskie samoloty już usiłowały zbombardować.
To największy dziś i całkowicie niezależny od Rosji ropociąg na terenie byłego ZSRR. Został zbudowany w 2006 r. dzięki wielkiemu wysiłkowi amerykańskiej dyplomacji, która powstrzymała równie intensywne wysiłki zablokowania tej inwestycji przez Rosję. Surowiec eksportowany tą rurą stanowi aż 1 proc. dostaw ropy na światowe rynki i jedyna jak dotąd szansa na niezależne od Rosji dostawy ropy z Morza Kaspijskiego do Europy Zachodniej.
Gaz też punktem zapalnym
Wojna ma również kolosalne konsekwencje dla przyszłości branży gazowej. Już od lat Moskwa zabiegała o przejęcie kontroli nad gruzińskimi gazociągami, proponując np. że przejmie je w zamian za dostawy gazu po ulgowej cenie. Gruzja to kluczowe na Kaukazie państwo, przez terytorium którego można dostarczać ropę do Europy z pominięciem Rosji, ze złóż nad Morzem Kaspijskim i w Azji.
Wiosną Azerbejdżan ogłosił, że ma dużo więcej gazu, niż dotąd szacowano. Do Europy może on docierać dwoma drogami przez projektowany gazociąg Nabucco, który przez Turcję ma dostarczać gaz aż do Austrii i Czech, oraz przez dopiero planowany gazociąg White Stream, który przez Gruzję, a potem po dnie Morza Czarnego ma dostarczać kaspijski gaz na Ukrainę, do Rumunii, Polski i Czech.
Oba rozwiązania popiera UE, bo zmniejszają one zależność Europy od Gazpromu. Nowe gazociągi nie mają jednak szans bez Azerbejdżanu. To najbardziej dziś stabilny, prozachodni producent gazu. W razie zniszczenia rurociągów tranzytowych w Gruzji Azerbejdżan mógłby eksportować gaz i ropę tylko za pośrednictwem starych połączeń przez Rosję.
Źródło: Reuters, "Gazeta Wyborcza"