Nawet jeśli wirtualne waluty, takie jak bitcoins, zyskują na popularności, to nie zagrażają one walutom państwowym – twierdzą autorzy opublikowanej właśnie przez bank centralny Kanady (BoC) pracy na temat nieformalnego pieniądza.
W analizie rozpatrują oni skutki istnienia takich "walut" jak np. lindeny używany w internetowej grze Second Life, gdzie można je kupować za zwykłe dolary, a potem posługiwać się nimi w transakcjach. Wirtualne waluty istnieją też w innych grach, jak World of Warcraft, czy FarmVille. Inny przypadek to wygaszane obecnie Facebook Credits (FB), używane do zakupu dostępnych na Facebooku aplikacji.
Wirtualny portfel
Wreszcie, "waluta", o której obecnie dużo się mówi - bitcoin. Jest to funkcjonująca od ok. czterech lat waluta cyfrowa, generowana matematycznie, bez "banku centralnego", o ograniczonej emisji (do 21 mln).
Pod koniec października w kanadyjskim Vancouver uruchomiony został pierwszy na świecie bankomat, w którym realne dolary można zamienić na bitcoins, wpłacane do wirtualnego portfela właściciela. Wartość jednego bitcoin w dolarach jest zmienna. Następne bankomaty z bitcoins pojawią się w grudniu w Toronto, Montrealu, Calgary i Ottawie. Autorzy opracowania BoC przypominają, że wielu analityków zastanawiało się, czy FB używane przez mający ponad miliard użytkowników Facebook nie staną się "walutą internetu" bardziej popularną niż waluty narodowe.
Doszło nawet do tego, że w ub.r. Europejski Bank Centralny (EBC) przeprowadził swoje własne analizy rynku "wirtualnych walut".
Autorzy z BoC uważają, że nawet hipotetyczny mechanizm wymiany FB z powrotem na realne pieniądze byłby dla Facebooka czy innych portali społecznościowych niekorzystny. Mechanizmy generowania zysków dla Facebooka związane są z zachęcaniem użytkowników do większej aktywności i, tym samym, do częstszej styczności z reklamami, które dla Facebooka oznaczają dochody. Wprowadzenie możliwości wycofania pieniędzy oznaczałoby mniejszą aktywność i, jak dowodzą autorzy w matematycznym modelu, byłoby dla Facebooka nieopłacalne.
Zachęta dla internautów
Kanadyjscy analitycy uznali więc, że takie "waluty" jak FB czy Amazon Coins, wymienialne jedynie z narodowych walut na waluty danej platformy internetowej, służą tylko zachęcaniu do aktywności uczestników platform i gier. Nieco innym przypadkiem jest bitcoin, waluta, której posiadacze są anonimowi. Od marca br. jest on uważany przez prawo amerykańskie za internetową walutę i podlega regulacjom dotyczącym prania brudnych pieniędzy. EBC uznał w ubiegłorocznej analizie, że choć bitcoins konkurują z walutami narodowymi, to jednak ze względu na ograniczoną z góry emisję oraz wąską grupę użytkowników nie stanowią zagrożenia. Mało tego, EBC uznał wirtualne waluty za źródło innowacji. Z kolei autorzy z BoC wskazują, że mimo wszystko warto obserwować potencjalne przyszłe wirtualne waluty, projektowane tak, by rywalizowały z realnymi pieniędzmi. Zwrócili przy tym uwagę, że historia ekonomii zna przypadek różnych konkurujących ze sobą walut na terenie jednego kraju – to USA, w których, na przełomie XIX i XX w. prywatne banki miały prawo emisji własnego pieniądza, przy czym niektóre banki–emitenci upadały.
Zatem, ograniczenie emisji pieniądza do jednego, centralnego podmiotu, oznacza rentę emisyjną (dla państwa) i stabilizuje system finansowy. Odwołując się do tego przykładu autorzy podkreślają, że jeśli istnieje wiele konkurujących ze sobą platform – np. internetowych – to część z nich przyciągnie wielu użytkowników, część z nich nie będzie miała klientów, a ich wspólnym problemem będzie brak kompatybilności. Stąd też dominujące państwowe waluty, cieszące się zaufaniem użytkowników, na razie nie powinny mieć realnych konkurentów w internecie. Życie dopisuje ciąg dalszy do rozważań analityków. W minioną środę jedna z małych kanadyjskich firm surowcowych Alix Resources Corp. postanowiła wykorzystać siłę bitcoins i zapłaciła swojemu wykonawcy właśnie w tej walucie. Jeden bitcoin jest obecnie wart ponad 400 dolarów amerykańskich. Alix Resources poinformowała w komunikacie, że także w przyszłości zamierza korzystać z opcji płacenia wykonawcom i dostawcom w bitcoins. Mieszcząca się w Vancouver firma chce stworzyć "giełdę" bitcoins i zarządzać tym rynkiem. Porozumiała się już z jednym z dostawców oprogramowania. Giełda ma ruszyć w styczniu 2014 r.
Autor: MAC//bgr / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock