Eksperci są zgodni: ewentualne przyłączenie Krymu do Rosji oznaczałoby „turystyczny dramat” dla regionu. - I wbrew pozorom nie zwiększyłoby to liczby rosyjskich turystów, ale zmniejszyłoby liczbę przyjeżdżających Ukraińców, a także Polaków – mówiła w TVN24 Biznes i Świat Olga Popowycz, analityk polityczny. - Stracą nie tylko hotele, ale i zwykli ludzie, dla których turystyka była głównym źródłem dochodów - wyjaśniał Lenur Kerymov, krymski Tatar mieszkający w Polsce.
- Jeśli sytuacja na Półwyspie Krymskim nadal będzie się pogarszać, z wyjazdów będą rezygnować kolejne narody, także Białorusini i w końcu Rosjanie – powiedziała w TVN24 Biznes i Świat Popowicz. - Jeśli ten teren nie będzie spokojny, a ludzie nie będą się tam czuli bezpiecznie, to wątpię by turystyka się rozwijała. Będzie wręcz odwrotnie – podkreśliła.
Stracony sezon wakacyjny
- Myślę, że ten sezon jest już właściwie stracony – nie pozostawia złudzeń Lenur Kerymov, krymski Tatar mieszkający w Polsce. Zaznaczył, że „wpływ z turystki stanowią tylko ok. pięć proc. krymskiego budżetu, a reszta znajduje się w szarej strefie”. Oficjalne statystyki krymskiego Ministerstwa Turystyki mówią o blisko sześciu milionach turystów rocznie, którzy zostawiają co najmniej 250 mln dol. Zaś cały przemysł turystyczny generuje dla gospodarki prawie cztery miliardy dolarów zysku. Na turystyczna infrastrukturę składa się ok. 15 tys. restauracji, 4,5 tys. hoteli
Kerymov zwraca przy tym uwagę na jeszcze jeden skutek odpływu urlopowiczów. - Stracą nie tylko hotele, ale i zwykli ludzie, którzy wynajmowali swoje mieszkania nad morzem albo drobni sprzedawcy. Ludzie bardzo szybko to odczują na własnej skórze – dodaje. Dla tysiąca rodzin, praca w branży turystycznej jest bowiem głównym źródłem dochodu. - W perspektywie kilku najbliższych lat widzę tu same straty – podsumował.
Wycieczki dla dziennikarzy odmienią wizerunek Krymu?
O tym, że kryzys na Półwyspie Krymskim, może zaszkodzić branży turystycznej regionu, ostrzegał premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk. - W rzeczywistości w tym roku prawdopodobnie nie będzie sezonu wakacyjnego, bo obecność rosyjskich czołgów i żołnierzy wojskowych może przestraszyć potencjalnych turystów – mówił w środę, zapewniając jednocześnie, że Ukraina jest gotowa zwiększyć dotacje rządowe dla Krymu, by zapewnić regionowi stabilność.
Wtórował mu minister turystyki Autonomicznej Republiki Krymu Aleksander Lijew. - Spodziewamy się trudnego sezonu turystycznego, ale ciężko w tej chwili powiedzieć, jak bardzo ruch spadnie. Sytuacja nadal nie jest jasna – mówił w rozmowie z agencją ITAR-TASS. Od początku, Krym odwiedziło ponad 100 tys. osób, głównie Ukraińców. To o 10 proc. mniej niż w tym samym okresie 2013 roku. – Obecnie Ukraina nie jest postrzegana jako bezpieczny kraj – przyznaje Rotysław Olaszeny, przedstawiciel biura podróży.
Krymski rząd pracuje już nad nową polityką cenową, by uczynić Półwysep jeszcze bardziej atrakcyjnym dla turystów. Chce także organizować „wycieczki zapoznawcze”, by wpłynąć na przedstawiany przez media obraz regionu targanego „konfliktem zbrojnym”. - Wakacje na Krymie to nie tylko biznes, ale także filar pokoju – tłumaczył.
Autor: rf//gry / Źródło: TVN24 Biznes i Świat, ITAR-TASS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock