Mimo liberalizacji na krajowym rynku prądu, klienci polskich firm energetycznych nie chcą wybierać - pisze "Puls Biznesu". Powód? Nie mają z czego. Ceny prądu oferowane przez różnych dostawców różnią się minimalnie. By zwiększyć konkurencję, trzeba zmienić prawo - twierdzą dostawcy.
W ciągu dwóch lat od pełnego uwolnienia cen energii elektrycznej na zmianę dostawcy zdecydowało się niespełna tysiąc odbiorców indywidualnych (956) - podaje Urząd Regulacji Energetyki. Również spośród klientów biznesowych wyboru dokonało zaledwie 212 firm. A jak przypomina URE, liczba wszystkich odbiorców w Polsce sięga 15 mln.
Nie wybieramy, bo nie ma z czego
Dlaczego więc nie korzystamy z przywilejów wolnego rynku? Bo nie przyniesie nam to prawie żadnych korzyści. Różnice w cenie prądu u poszczególnych dostawców są minimalne. Dla porównania - w Wielkiej Brytanii różnice te sięgają 25 proc.
Jak tłumaczą sami dostawcy, dzieje się tak, bo ich spółki nie mają pola manewru. Większość gospodarstw domowych wciąż rozlicza się z dostawcami według regulowanych taryf. Co więcej zatwierdzone przez regulatora cenniki nie pokrywają kosztów - narzekają dostawcy.
Jakie zmiany w prawie?
Innego zdania jest URE. Jak przekonuje prezes urzędu, Mariusz Swora, dostawcy - korzystając ze spadku cen prądu na rynku hurtowym - mogliby zaproponować swoim klientom lepsze warunki.
Poza tym - w opinii prezesa URE - żeby na polskim rynku energetyki stworzyć dobre warunki do konkurencji - trzeba zmienić prawo. Może do tego dojść już 1 stycznia 2010 r. jeśli wejdzie w życie przygotowywana przez rząd nowelizacja prawa energetycznego. BYć może wtedy regulator zniesie taryfy dla energetyki.
Wówczas najwięksi producenci energii byliby zobowiązani do handlu na giełdzie lub innym konkurencyjnym i przejrzystym rynku.
Źródło: "Puls Biznesu"
Źródło zdjęcia głównego: SXC