Parlament Europejski ostatecznie zatwierdził we wtorek nowe unijne rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw gazu, które ma uchronić UE przed takim kryzysem, jaki wybuchł na przełomie 2008 i 2009 roku, gdy dostawy z Rosji zostały odcięte na dwa tygodnie.
Zapisy rozporządzenia zostały wcześniej uzgodnione między sprawozdawcami PE a Radą UE, gdzie reprezentowane są rządy państw członkowskich. Rada ma oficjalnie zatwierdzić rozporządzenie w październiku, tak by mogło wejść w życie przed końcem br.
Stan kryzysowy
Według kompromisu, Komisja Europejska będzie mogła ogłosić unijny stan kryzysowy dla regionu dotkniętego przerwami w dostawie gazu albo całej UE już na wniosek jednego kraju. Wykreślono warunek, by zakłóconych było 10 proc. dziennych dostaw do regionu. Na poziomie całej UE (albo w razie konieczności tylko w odniesieniu do danego regionu) KE będzie musiała ogłaszać stan kryzysowy, gdy zwrócą się o to władze dwóch dotkniętych krajów. Nie ma już warunku, by zakłóconych było 20 proc. dostaw (jak w obecnej dyrektywie z 2004 r.).
Monitorowanie dostaw
Podczas kryzysu trzeciego stopnia (zwanego sytuacją zagrożenia) państwa mają pod okiem KE gwarantować wzajemny dostęp do zapasów. W tym celu budowana ma być odpowiednia infrastruktura przesyłowa i magazynowa. Tak jak chciała Polska, kompromis zakłada zwiększenie roli KE przez nowe instrumenty szybkiego reagowania na szczeblu wspólnotowym, jak ciągłe monitorowanie bezpieczeństwa dostaw. KE będzie miała decydującą rolę w zatwierdzaniu krajowych planów działania kryzysowego: będzie mogła domagać się poprawek w ciągu czterech miesięcy, jeśli uzna je za niewystarczające dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego.
To rozporządzenie jest ważnym krokiem, by sprawić, że każde gospodarstwo domowe będzie miało zapewniony gaz nawet w przypadku zakłóceń w dostawach komisarz ds. energii Guenther Oettinger
Według porozumienia, chronieni odbiorcy (tacy jak gospodarstwa domowe, szpitale, żłobki czy wybrane firmy) będą mieli zagwarantowane dostawy gazu przez 30 dni w przypadku awarii infrastruktury w zwykłych zimowych warunkach; w przypadku skrajnych temperatur przez 7 dni oraz co najmniej przez 30 dni wyjątkowo dużego zapotrzebowania podczas najniższych temperatur. Filozofią nowego rozporządzenia jest lepsze przygotowanie krajów do odcięcia dostaw, tak by w ogóle nie dopuścić do wybuchu kryzysu. Kraje mają być gotowe na skutki zamknięcia ważnej instalacji (np. gazociągu) i być w stanie zrekompensować brak dostaw zapasami albo alternatywną drogą przesyłową, by zagwarantować dzienne maksymalne zużycie (takie, jakie statystycznie zdarza się raz na 20 lat).
To krok w stronę prawdziwej Europejskiej Wspólnoty Energetycznej Jerzy Buzek, szef PE
Ten wskaźnik definiujący poważne zakłócenia dostaw (nazwany N-1) wymaga powołania w krajach członkowskich organów, które będą stale monitorować sytuację, oceniać ryzyko, przygotowywać plany działań oraz niezbędne inwestycje. Jeśli zużycie gazu wzrośnie, trzeba będzie zwiększyć zapasy albo zagwarantować alternatywne dostawy. To ma sprawić, że dostaw gazu nie będzie już można używać jako politycznego straszaka, bo ich wstrzymanie niczym krajowi nie zagrozi. Zasadą ma być współpraca regionalna, przy czym Polska znalazła się w dwóch wymienionych w rozporządzeniu grupach: z Niemcami, a także w grupie bałtyckiej wraz z Litwą, Łotwą i Estonią.
Krok w dobrą stronę
- To rozporządzenie jest ważnym krokiem, by sprawić, że każde gospodarstwo domowe będzie miało zapewniony gaz nawet w przypadku zakłóceń w dostawach - oświadczył po niemal jednomyślnym głosowaniu unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger.
Podkreślił, że to na krajach członkowskich i firmach gazowych będzie spoczywał ciężar przygotowania na ewentualny kryzys. Gdy zostanie on ogłoszony, na zasadzie solidarności kraje mają udostępniać sobie nawzajem zapasy gazu i przesyłać surowiec dzięki wybudowanym w ciągu trzech lat połączeniom krajowych systemów. Ale interwencja na rynku ma być ostatecznością; to mechanizmy rynkowe i wielomiliardowe inwestycje mają być podstawą obrony przed zakłóceniami.
Przewodniczący PE Jerzy Buzek uznał, że rozporządzenie może przynieść "więcej solidarności w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego i bezpieczeństwa dostaw". - To krok w stronę prawdziwej Europejskiej Wspólnoty Energetycznej - zaznaczył.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24