W ramach "odwetu" za interwencję na Krymie Unia Europejska zawiesiła rozmowy z Moskwą w sprawie ułatwień wizowych. Drugim krokiem, mającym zmienić politykę Kremla, było objęcie sankcjami wysokich rangą urzędników. Na taki też krok zdecydowały się USA. Czy Zachód zdecyduje się na trzeci krok wprowadzając embarga? "Jesteśmy na krawędzi konfliktu gospodarczego" - alarmuje "Deutsche Welle".
Sankcje UE, takie jak zakaz wjazdu do jej państw członkowskich, zamrożenie aktywów czy embargo na broń, są efektem jednomyślnej decyzji Rady Europejskiej. Mają one wywrzeć polityczny skutek w krajach trzecich (w tym wypadku Rosji), ale obowiązują na terenie UE - jej obywateli i unijne firmy.
Pierwszy poziom sankcji
W ramach pierwszego poziomu sankcji 6 marca Bruksela, decyzją wszystkich państw członkowskich UE, chociaż nie wszystkie państwa były do nich skłonne, zawiesiła rozmowy z Rosją o liberalizacji wizowej oraz nowej umowie partnerstwa i współpracy.
Drugi poziom sankcji
W związku z postępującą ingerencją Rosji w sprawy Ukrainy w poniedziałek Unia Europejska zdecydowała się ogłosić listę 21 osób objętych zakazem podróżowania do UE oraz zamrożeniem aktywów finansowych w bankach krajów członkowskich. Obejmuje ona członków samozwańczych władz Krymu, a także rosyjskich deputowanych i wojskowych. Dotykają także aktywów osób z nimi związanych.
- Czyli żona mężczyzny objętego sankcją, jeśli ma wspólne konto z mężem, jest kolokwialnie mówiąc "utopiona" - wyjaśnia Tomasz Włostowski z kancelarii EUTradeDefence. Jak dodał, instytucje finansowe i banki posługują się listami osób, z którymi nie powinny pracować. - Są na nich nie tylko osoby objęte sankcjami, ale też osoby powiązane z nimi - wyjaśnił.
Nie dotyczą one jednak wszystkich osób, które był typowane do objęcia zakazem, np. m.in. prezesa Gazpromu - Aleksieja Millera oraz Rosnieftu - Igora Sieczina.
Słaby "ewenement"
Premier Donald Tusk przyznał, że te nałożone na Rosję "są ewenementem w historii Unii, wobec wschodnich sąsiadów". - Dyplomacja nie polega na tym, że w trzecim ruchu rozpoczyna się wojna, bo świat byłby wyłącznie w konflikcie zbrojnym - podkreślił.
Jak dodał, sankcje "to raczej elementy nowej architektury politycznej w świecie zachodnim, a nie skuteczna broń skierowana przeciwko Rosji". - To jest niewidoczny gołym okiem, ale przełom w polityce europejskiej - przekonywał premier.
Sankcje nałożyły także Stany Zjednoczone z tym, że dotyczyły one zamrożenia aktywów 11 wysokich rangą rosyjskich i ukraińskich urzędników odpowiedzialnych za wojskową interwencję Rosji na Krymie i niedzielne referendum. Prezydent USA Barack Obama zapowiedział, że USA są gotowe nałożyć na Rosję dalsze sankcje w związku z Krymem.
Zdaniem Zbigniewa Pisarskiego, prezesa Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego, unijne czy amerykańskie sankcje wcale nie skłonią Władimira Putina do zmiany polityki wobec Krymu, bo mają na niego tak naprawdę znikomy wpływ. - Gdyby UE naprawdę chciała uderzyć w Rosję i Putina, to nałożyłaby sankcje na oligarchów - powiedział.
Trzeci poziom
- Tego typu zakazy nie mają jednak większych szans na wprowadzenie - uważa Jacek Stawiski, komentator TVN24 Biznes i Świat. Ich wprowadzenie zależy w głównej mierze od stanowiska Berlina, a ten "nie zrobi nic, co zagroziłoby Putinowi". - Zaangażowanie niemieckiej gospodarki w rosyjską jest znaczące, być może największe spośród wszystkich krajów Zachodu - ocenił.
Tym bardziej nie ma szans na wprowadzenie embarga np. na dostawy broni, surowców, a tym bardziej paliw, które stanowiły by trzeci, najwyższy stopień sankcji. A jak przypomina w rozmowie z "Bloomberg" Jeff Sahadeo z Instytutu Europejskiego na Carleton University w Ottawie, co roku Rosja dostarcza Europie i USA gaz i ropę o wartości ok. 160 mld dol. Przyznaje, że co prawda bez pieniędzy z eksportu Moskwa będzie przez jakiś czas "głodować", ale to "może być zbyt wysoką ceną dla europejskich konsumentów i może nie zmienić planów Putina".
Niemniej Deutsche Welle już teraz ostrzega, że UE i Rosja znajdują się na "skraju wojny na sankcje", która - jeśliby do niej doszło - "mogłaby się przerodzić się w poważny konflikt gospodarczy".
Wymagana jednomyślność
Warto przypomnieć, że sankcje nakłada Rada Unii Europejskiej w drodze jednomyślności. Gdyby choćby tylko jeden kraj sprzeciwił się im, reszta musiałaby się do tego dostosować. Rada Europejska powiadamia osoby i podmioty, których dotyczy zamrożenie aktywów i zakaz wjazdu, o nałożonych na nich sankcjach. Mogą one zwrócić się do Rady o ponowne rozpatrzenie decyzji lub zakwestionować ją przed unijnym sądem.
Autor: Radosław Fellner/ klim/ / Źródło: Bloomberg, dw.de, PAP, tvn24bis.pl