Rynek gier i zakładów wciąż się rozwija, ale ponad dwa razy wolniej niż w ostatnich latach - informuje "Puls Biznesu". Jako tako trzyma się jeszcze tylko lider rynku - sektor automatów o niskich wygranych, czyli tzw. jednorękich bandytów.
Jak przypomina gazeta, przez ostatnie trzy lata wydatki Polaków na hazard rosły o ponad 40 proc. rocznie, a w 2008 roku przekroczyły 17 mld zł. Ale złote czasy się skończyły. Przynajmniej na razie. Ze szczątkowych danych resortu finansów i szacunków "PB" wynika, że w I półroczu 2009 roku w kasynach, salonach gier, kolekturach Totalizatora Sportowego i u bukmacherów zostawiliśmy mniej więcej tyle samo pieniędzy co w zeszłym roku.
Pomocna ręka branży
Spadku w wartości hazardowego biznesu nie widać tylko dlatego, że na popularności nie tracą wszechobecne ostatnio automaty do gry.
Do jednorękich bandytów w pierwszych miesiącach 2009 roku Polacy wrzucili o ponad jedną trzecią więcej niż w takim samym okresie rok wcześniej. W analogicznym okresie 2008 roku dynamika wynosiła 73,2 proc. Uwzględniając jednak, że obecnie na rynku jest ponad 50 tys. automatów, czyli około 15 tys. więcej niż rok wcześniej, to okaże się, że średni przychód z maszyny spadł.
Wyniki nie są takie, na jakie liczyliśmy. Kryzys nie omija i nas, choć na szczęście nie spełniły się też czarne scenariusze dudziński o kryzysie
- Wyniki nie są takie, na jakie liczyliśmy. Kryzys nie omija i nas, choć na szczęście nie spełniły się też czarne scenariusze - mówi Sławomir Dudziński, prezes Totalizatora Sportowego, wicelidera rynku hazardowego
Zgodnie z szacunkami, na gry liczbowe i loterie klienci państwowego giganta wydadzą w 2009 roku mniej więcej tyle samo, ile w ubiegłym roku (3,44 mld zł). To jednak znacznie gorszy wynik niż w 2008 roku, kiedy przychody TS wzrosły o 22,5 proc.
Źródło: Puls Biznesu
Źródło zdjęcia głównego: TVN24