Amerykański Departament Transportu przeanalizował dziesiątki wypadków z udziałem samochodów Toyoty w związku z podejrzeniami, że przyczyniły się do nich usterki techniczne i niekontrolowane przyspieszanie pojazdów. Jak donosi "Wall Street Journal", ustalono, że winę w większości przypadków ponoszą kierowcy, a nie wadliwe pojazdy. Sam koncern na całym świecie wycofał do naprawy ok. 10 milionów swych samochodów.
Jak zauważa gazeta, to na razie wstępne wnioski z dochodzenia prowadzonego przez National Highway Traffic Safety Administration. Sugerują one jednak, że to sami kierujący toyotami i lexusami doprowadzili do utraty panowania nad pojazdami, bo starali się zatrzymać pojazd, ale pomylili pedały - dociskali do podłogi nie hamulec, a gaz.
Ustalenia nie zwalniają koncernu z odpowiedzialności za dwa wypadki, w których - jak ustalono - pedał gazu nie powrócił do pozycji spoczynkowej, a utkwił w macie wyściełającej podłogę samochodu.
Jednak NHTSA zakwestionowała szereg zeznań kierowców, którzy twierdzili, że naciskali pedał hamulca do oporu, a mimo to pojazd się nie zatrzymywał, lecz przyspieszał, co w konsekwencji prowadziło do wypadku. Instytucja ta otrzymała ponad trzy tysiące zgłoszeń o przyspieszających toyotach i lexusach, w tym 75 o tragicznych wypadkach, w których zginęły 93 osoby.
Rzeczniczka NHTSA odmówiła skomentowania doniesień gazety.
Źródło: Wall Street Journal
Źródło zdjęcia głównego: TVN24