Ekonomiści budowali taki scenariusz, wielokrotnie ostrzegali, że taka polityka gospodarcza musi się skończyć wysoką inflacją i zagrożeniem recesją. I oto ziścił się ten defetystyczny scenariusz - mówiła na antenie TVN24 dr hab. Aneta Zelek z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie, komentując najnowsze dane o PKB w drugim kwartale.
PKB Polski w drugim kwartale 2023 roku spadł o 0,5 proc. rok do roku wobec spadku o 0,3 proc. w ujęciu rocznym w pierwszym kwartale 2023 roku - wynika z flash szacunku Głównego Urzędu Statystycznego.
O pojawieniu się w Polsce tzw. recesji technicznej mówiła na antenie TVN24 dr hab. Aneta Zelek, ekonomistka z Zachodniopomorskiej Szkoły Biznesu w Szczecinie. - Od dwóch kwartałów odnotowujemy ujemne wyniki wzrostu PKB, a to zgodnie z definicją oznacza, że pojawiła się w Polsce recesja - tłumaczyła.
Jak dodała te dane "demaskują fałszywy przekaz rządowy o rzekomy cudzie gospodarczym i naszym bogaceniu się" oraz "gaszą optymizm wszelkich założeń rządowych". - Przypomnę, że według założeń zawartych w ustawie budżetowej Polska miała osiągnąć w tym roku wynik w okolicy 1,7 proc., a ostatnia lipcowa projekcja NBP zapowiadała nawet, że drugi kwartał zakończymy na plusie, co uchroni nas właśnie przed recesją - zauważyła.
Oceniła, że ten wynik to "bardzo kiepski prognostyk jeśli chodzi o wynik na koniec tego roku". - Obawiam się, że będzie bardzo trudno wybronić wzrostu gospodarczego na zakładanych poziomach. Dzisiaj taką dominującą prognozą jest prognoza na poziomie 0,7 proc. Widzimy, że sytuacja jest krytyczna - zaznaczyła Zelek.
Trudna do wyleczenia choroba makroekonomiczna
- To jest obraz, który w podręcznikach do ekonomii nazywamy stagflacją. To bardzo trudna do wyleczenia choroba makroekonomiczna czyli połączenie recesji z wysoką inflacją. I choć wszyscy dostrzegamy ten efekt dezinflacyjny, schodzimy od lutego ze szczytów, z poziomu 18 procent, to utrzymanie tego tempa dezinflacji będzie bardzo trudne - podkreśliła.
Inflacja CPI w lipcu wyniosła 10,8 procent w ujęciu rocznym.
Jak mówiła ekonomista, "krąży jeszcze całe mnóstwo ryzyk związanych ze wzrostem cen". - Czeka nas koniec oddziaływania tarcz antyinflacyjnych, koniec pewnych działań osłonowych. Czeka nas kolejny efekt podwyżek płac, w tym płacy minimalnej. Radykalny wzrost płacy minimalnej od stycznia musi wywołać efekt presji płacowej na rynku - tłumaczyła.
- Ekonomiści budowali taki scenariusz, ekonomiści wielokrotnie ostrzegali, że taka polityka gospodarcza musi się skończyć wysoką inflacją i zagrożeniem recesją. I oto ziścił się ten defetystyczny scenariusz. Ale kiedy ekonomiści ostrzegali to prezes NBP Adam Glapiński tych ekonomistów nazywał "pseudoekonomistami". Dzisiaj mleko się wylało. Do niedawna żyliśmy tylko tą zmorą inflacyjną, a do tej trudnej choroby dochodzi nam jeszcze recesja - mówiła.
Co ze stopami procentowymi?
Na pytanie, czy obniżka stóp procentowych byłaby dobrym ruchem odparła, że "definitywnie nie". - Nie ma żadnych przesłanek ekonomicznych, poza politycznymi, do obniżki stóp procentowych. Ta zapowiadana polityka obniżki stóp procentowych idzie trochę pod prąd. Większość banków centralnych w Europie, na świecie jednak utrzymuje zacieśnioną politykę monetarną, a nam się marzy jej rozluźnienie. Ja rozumiem, że tu chodzi o budowanie atmosfery przed wyborami. I to będzie kolejny niedobry ruch, który tylko pogłębi nasze problemy - podkreśliła.
- Drugi kwartał tego roku pokazał, że z pozycji lidera spadliśmy na pozycję marudera Europy. I co więcej, nie udaje nam się taka trudna sztuka, którą w ekonomii nazywamy "sweet spot". Co to takiego? To walka z inflacją bez uszczerbku dla wzrostu gospodarczego. I nam się to nie udaje, a udaje się w wielu gospodarkach - podsumowała.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock