Francja i Niemcy zgodziły się - ale w sekrecie - na brytyjski plan zamrożenia do 2020 roku unijnego budżetu - pisze w piątek "Financial Times". To posunięcie "rozjuszy Polskę i inne uboższe kraje Unii Europejskiej" - dodaje gazeta. Chodzi o kolejny wieloletni plan finansowy dla UE na lata 2014-2020.
Jak pisze "FT" brytyjski premier David Cameron w czasie unijnego szczytu w Brukseli osobiście lobbował, by przynajmniej 10 państw podpisało się pod przygotowanym przez niego listem ws. zamrożenia unijnego budżetu. Poparli go prezydent Francji Nicolas Sarkozy oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel, lecz pod warunkiem utrzymania tego faktu w tajemnicy w obliczu kryzysu w strefie euro, który i tak już nadszarpnął jedność członków UE - donosi "FT".
Według gazety, ceną za zamrożenie budżetu jest milcząca zgoda Niemiec i Wielkiej Brytanii na pozostawienie bez większych zmian Wspólnej Polityki Rolnej, na której zależy Francji. Francja z kolei zgadza się na pozostawienie tzw. brytyjskiego rabatu wynegocjowanego jeszcze przez Margaret Thatcher. Dzięki rabatowi składka Wielkiej Brytanii, jednego z najbogatszych państw Unii, jest niewiele wyższa, niż udział w podziale unijnych funduszy.
O liście słyszeli, ale go nie widzieli
Już wcześniej brytyjskie media donosiły, że choć premier Wielkiej Brytanii podczas dyskusji o budżecie nawet nie zabrał głosu, to miał zabiegać o poparcie dla deklaracji lub listu ograniczającego budżet UE po 2013 roku. Miał liczyć na wsparcie nie tylko Francji i Niemiec, ale i Szwecji, Holandii oraz Austrii.
Według źródeł dyplomatycznych w brytyjskiej deklaracji nie ma liczb, a jedynie wezwanie do rygoru i ścisłego ograniczenia wydatków poprzez ustalenie sztywnego limitu. - UE nie może żyć ponad stan po 2013 - tak opisywał treść listu jeden z dyplomatów.
O liście "słyszał też, ale go nie widział" przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, jak wyznał na konferencji prasowej.
Premier Belgii Ives Leterme mówił z kolei PAP późnym wieczorem wczoraj, po zakończeniu pierwszego dnia szczytu UE: - (Cameron) nawet nie zabrał głosu w sprawie budżetu podczas dyskusji. Ale słyszałem, że rozsyła list w tej sprawie. On zwykł to robić.
Tylko "rytualny taniec"?
Informacje krążące w kuluarach szczytu bagatelizował zaś minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz: - O potencjalnym liście płatników netto wiemy od kilku tygodni i nie budzi on naszych specjalnych emocji. Nawet mogę pozwolić sobie na stwierdzenie, że takie listy to jest zazwyczaj taki taniec rytualny, który się rozpoczyna przed rozpoczęciem negocjacji budżetowych - powiedział wczoraj polskim dziennikarzom.
Jak podkreślił Dowgielewicz, dla Polski najważniejsze jest to, co zdecyduje Rada Europejska, czyli co zostanie przyjęte we wnioskach końcowych ze szczytu. Na razie projekt wniosków podkreśla rolę Komisji Europejskiej w przedstawieniu propozycji w sprawie wieloletniego budżetu UE po 2013 r. w czerwcu przyszłego roku. Jest to zgodne z linią polskiego rządu.
Siedem lat temu, przed negocjacjami na temat obecnej perspektywy finansowej na lata 2007-2013, pojawił się właśnie taki "list sześciu", w którym płatnicy netto ograniczyli wielkość budżetu UE do 1 proc. PKB. Podpisały go: Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Szwecja, Holandia i Austria.
Rozstrzygnie się w 2011
Temat budżetu UE pojawił się - właśnie na wniosek premiera Camerona - już na październikowym szczycie UE. Cameron przekonał wtedy partnerów, by we wnioskach ze szczytu umieszczono zapis, że budżet UE ma odzwierciedlać zaciskanie pasa w czasach kryzysu. "Uznaliśmy za kluczowe, by budżet UE oraz nowe wieloletnie ramy budżetowe (po 2013 roku) odzwierciedlały wysiłki konsolidacyjne podejmowane przez kraje członkowskie, by przywrócić deficyt i dług na bardziej zrównoważoną ścieżkę" - brzmiał uzgodniony tekst.
To niepokoi Polskę, która w obecnym budżecie na lata 2007-13 z polityki spójności uzyskuje najwięcej środków spośród wszystkich 27 krajów UE, niemal 70 mld euro. Premier Donald Tusk tak komentował wspomniany zapis: - Podzielam zdanie, że w dyskusji nad budżetem UE nie można abstrahować od sytuacji finansowej w poszczególnych krajach. Ale świadomość, że będziemy pracowali nad budżetem w warunkach kryzysu, nie może automatycznie oznaczać redukcji wydatków na cele UE, w tym spójność.
- Będziemy kategorycznie tego pilnowali - zastrzegł.
Decyzje ws. budżetu UE po 2013 r. będą podejmowane w 2011 roku.
Źródło: "Financial Times", PAP, tvn24.pl