Kolej dużych prędkości nie powstanie przed 2030 r. – zapowiedział wczoraj minister transportu. Jeśli ten projekt nie powstanie, nie ma sensu też budowa Centralnego Portu Lotniczego - twierdzi wiceszef resortu skarbu.
– Kolej potrzebuje wielkiej modernizacji. By efekty były widoczne jak najszybciej, musimy skupić się na remontach torów istniejących, a nie wydawać pieniądze na nowe projekty – wyjaśniał wczoraj minister transportu Sławomir Nowak, argumentując, dlaczego budowa szybkich kolei zostanie przełożona co najmniej o dekadę.
Okazuje się, że na razie w sferze marzeń, pozostanie także budowa innego wielkiego projektu infrastrukturalnego - Centralnego Portu Lotniczego. - Skoro nie ma szybkiej kolei, nie ma też mowy o budowie lotniska, bo obydwa projekty są ze sobą ściśle związane - mówi w rozmowie z "Pulsem Biznesu" Tadeusz Jarmuziewicz, sekretarz stanu w resorcie transportu. Szybkie koleje byłyby bowiem istotne przy rozprowadzeniu ruchu z centralnego lotniska.
Jarmuziewicz dodaje, że według prognoz, przepustowość na rynku lotniczym zacznie się korkować po 2022 r., a może nawet po 2025 r. - Jeśli wówczas znajdzie się partner, który będzie chciał inwestować w budowę portu centralnego, nie mówimy nie - zaznacza.
Europejska rola
Jeszcze przed wyborami, we wrześniu tego roku ówczesny minister infrastruktury Cezary Grabarczyk zapewniał, że Centralny Port Lotniczy powstanie do 2020 r. Z przeprowadzonych przez resort analiz wynikało, że optymalnym miejscem dla jego budowy są tereny między Warszawą a Łodzią, okolice skrzyżowania autostrad A1 i A2 oraz linii kolei dużych prędkości Warszawa-Łódź-Poznań-Wrocław (której budowę wczoraj odsunął w czasie Nowak).
Centralny Port Lotniczy miałby odgrywać ważną rolę nie tylko w polskim systemie lotnisk, ale i europejskim.
Źródło: "Puls Biznesu", tvn24.pl