- Jestem zadowolony, to duże wyzwanie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie robiłem, jest dreszczyk - powiedział w rozmowie z TVN CNBC Ludwik Sobolewski, który został powołany na stanowisko prezesa zarządu giełdy w Bukareszcie. W styczniu Sobolewski w atmosferze skandalu został odwołany ze stanowiska prezesa warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych.
Sobolewski czeka jeszcze na akceptację ze strony rumuńskiego nadzoru finansowego. Jego kadencja będzie trwała cztery lata.
Rumuni mieli namawiać Sobolewskiego na objęcie tego stanowiska po tym, jak kilka miesięcy wcześniej ówczesny prezes bukareszteńskiego parkietu został odwołany z powodu zbyt powolnego tempa zmian.
Według Sobolewskiego, potencjał giełdy rumuńskiej jest duży i jest tam co robić.
- To gospodarka, która ma przed sobą dynamiczny wzrost, ale sam potencjał nie "robi" jeszcze giełdy - zaznaczył w rozmowie z TVN CNBC.
Pytany o konkretne plany, odpowiedział: - Nigdy nie można powiedzieć, że jest jakieś jedno rozwiązanie, które wprowadzimy w życie i od razu będzie nowa jakość. Trzeba ruszyć wiele elementów i je zainstalować, nigdy jednak nie wie się, które okazały się ważniejsze od innych.
Dodał, że o rozwoju warszawskiej giełdy także nie decydował jeden element. Pytany o ewentualne zagrożenia dla rozwoju giełdy w Bukareszcie, odpowiedział, że "nie chce zapeszać".
Medialna burza i zwolnienie
Ludwik Sobolewski został odwołany z funkcji prezesa GPW 17 stycznia 2013 r. po tym, jak "Puls Biznesu" napisał, że prezes giełdy zaangażował się w zdobywanie funduszy na produkcję filmu "Last Minute" w reżyserii Patryka Vegi. W filmie w jedną z głównych ról wcieliła się Anna Szarek - prywatnie - partnerka Sobolewskiego.
Sobolewski z wykształcenia jest prawnikiem. Na czele warszawskiej giełdy stał od 2006 r. Pod koniec marca br. został członkiem rady nadzorczej Zespołu Elektrowni PAK.
Autor: db/mac//kdj/bgr / Źródło: forsal.pl, TVN CNBC
Źródło zdjęcia głównego: tvn24