- Giełda to moje życie. Ale jest w nim też kilka innych rzeczy. W czasie, gdy nie pracuję dla rozwoju giełdy, mogę czytać książki jakie chcę i być może nawet kręcić filmy. Ale tego nie robię - powiedział w "Faktach po Faktach" zawieszony prezes warszawskiego parkietu, Ludwik Sobolewski. Po tym, jak ujawniono, że zwracał się do spółek o sfinansowanie filmu, w którym zagrała jego partnerka, uważa, że może być to zemsta za "naciśnięcie komuś na odcisk".
Minister skarbu Mikołaj Budzanowski złożył w środę do CBA doniesienie ws. finansowania filmu, w który zaangażowana była partnerka Sobolewskiego.
Prezes giełdy kontra minister
- Usłyszałem ministra skarbu, jak mówił, że prezes nie powinien zajmować się produkcją filmów. Uważam, że giełda to moje życie. Ale jest w nim też kilka innych rzeczy. W czasie, który mam do dyspozycji, gdy nie pracuję dla rozwoju giełdy, mogę czytać książki jakie chcę i kręcić filmy. Minister Skarbu nie będzie mi mówił, co mam robić w takim czasie - przyznał w TVN24 Sobolewski.
Zgadza się za to z premierem Tuskiem, który stwierdził w czwartek, że prezesem giełdy powinien być człowiek, co do którego etyczności nie ma wątpliwości. - Ale możliwe są różne interpretacje zachowań uważanych za nieetyczne - zaznaczył Sobolewski. - Czy fakty są naganne? Wiemy dopiero jak je zinterpretujemy - dodał.
Nie namawiał, nie nakłaniał
Słów Tuska nie odebrał, jako wezwania do dymisji. - Nie zrozumiałem tego w ten sposób. Sądzę, że dużo lepszym rozwiązaniem z punktu widzenia transparentności i ładu koroporacyjnego, jest to, aby ten proces dopełnił się zgodnie z pewnym planem działań - powiedział.
Sobolewski podkreślił, że "nie namawiał, nie nakłaniał, ani nie zachęcał prezesów spółek, by zainwestowali w produkcję filmową. Ale było też sprzężenie osobiste - tak określił występ w "Klątwie Faraona" swojej partnerki życiowej, Anny Szarek.
- Nie jest prawdą, że zainicjowałem pozyskiwanie funduszy wśród spółek - mówił. - Zwróciłem się do mojego współpracownika, aby korzystając ze swojej wiedzy i kontaktów, zorientował się, czy wśród inwestorów byliby tacy, którzy byliby zainteresowani - dodał jednak. Teraz czeka na Walne Zgromadzenie akcjonariuszy, które odbędzie się 17 stycznia. - Zapewne podejmie decyzję w mojej sprawie - przyznał.
Na postumencie cnót nie stoi
- To zupełnie zaskakujące wydarzenie mojego życia. Mam 18-letnie doświadczenie na rynku i ja się chyba za bardzo nie nadaję do tego, żeby stać na postumencie cnót etycznych czy moralnych. Niewiele ludzi się do takiej roli nadaje, ale nie do tego powinna się też sprowadzać rola prezesa. Trzeba być skoncentrowanym na etyce, ale też na popychaniu wielu spraw do przodu, podczas realizacji których naciska się komuś na odcisk. Wyczuwam tego reperkusje w tej historii - spuentował Sobolewski.
Autor: kcz/kdj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24