12 godzin - tyle czasu trwała w argentyńskim Senacie debata nad kontrowersyjnym planem nacjonalizacji funduszy emerytalnych. Ostateczenie plan przeszedł większością 48 do 18 głosów. Zmiany mają zminimalizować negatywne skutki kryzysu finansowego i przy okazji zwiększyć popularność prezydent Cristiny Fernandez.
- To historyczna zmiana - ocenił senator Miguel Pichetto z rządzącego ugrupowania Front Zwycięstwa. Może i historyczna, ale ostro krytykowana przez opozycję, uważającą ją za ograniczenie prawa własności.
Plan forsowany przez prezydent Cristinę Fernandez już wcześniej zatwierdziła Izba Reprezentantów - niższa izba parlamentu. Co to oznacza w praktyce? Przejęcie przez państwo około 24 miliardów dolarów ulokowanych na prywatnych funduszach emerytalnych. Dzięki temu emeryci mają - przynajmniej wg pomysłodawców - spać spokojnie i nie martwić się o utratę oszczędności.
Nacjonalizacja dla popularności?
Zdaniem Agencji Reutera, nacjonalizacja pozwoli odzyskać pani prezydent popularność, która spadła po zakończonych porażką próbach zwiększenia ceł na eksport soi. Tutaj na pewno zyska kilka punktów w sondażach, bo objęcie funduszy emerytalnych państwową kontrolą cieszy się szerokim poparciem społecznym.
Do tej pory Argentyńczycy mogli wybrać, czy ich pieniądze trafią do prywatnych, czy państwowych funduszy emerytalnych. Teraz ma się to zmienić.
Analitycy twierdzą, że plan Fernandez może faktycznie w krótkim terminie zabezpieczyć środki zdeponowane w funduszach, lecz w dłuższej perspektywie zahamuje ich przyrost. Wskazują też, że przejęcie kontroli nad aktywami funduszy emerytalnych sprawi, że argentyński rząd stanie się udziałowcem wielu notowanych na tamtejszej giełdzie spółek.
Źródło: PAP