Polskie zapasy gazu powoli się wyczerpują. Polski rząd zamierza rozmawiać z Gazpromem na temat uzupełnienia magazynów rosyjskim gazem, zapominając jednocześnie o dotychczasowych dostawcach z Ukrainy. - Siedzimy na bombie zegarowej, tzn. byle mróz, w Polsce nie ma gazu - przestrzega ekspert rynku paliw, Andrzej Szczęśniak.
Zdaniem eksperta, negocjowanie z tak "potężnym partnerem", jak Gazprom kontraktu długoterminowego w sytuacji, gdy w Polsce w każdej chwili może zabraknąć gazu to błąd. Andrzej Szczęśniak uważa, że Polska powinna starać się o przywrócenie dostaw gazu z Ukrainy.
Tymczasem Gazprom deklaruje gotowość do uzupełnienia dostaw gazu do Polski. Ma to nastąpić po podpisaniu aneksu do umowy jamalskiej. Minister gospodarki Waldemar Pawlak wystąpił już do premiera Donalda Tuska o wyrażenie zgody na rozpoczęcie negocjacji w tej sprawie.
Gazowy problem
Pod koniec zeszłego miesiąca PGNiG poinformowało, że RosUkrEnergo zaprzestało dostaw gazu do Polski, co oznacza, iż z kierunku wschodniego płynie do nas o prawie 25 proc. mniej tego surowca. W celu uzupełnienia brakujących dostaw PGNiG kontaktowało się m.in. z Gazpromem, do wtorku jednak bezskutecznie.
W środę wicepremier Pawlak poinformował, iż Gazprom może dostarczyć brakujący gaz w ramach rozszerzenia kontraktu jamalskiego albo na podstawie "krótkoterminowego kontraktu". Obecna umowa na dostawy gazu przez rurociąg jamalski obowiązuje do 2022 roku.
Źródło: TVN CNBC Biznes
Źródło zdjęcia głównego: film: TVN CNBC Biznes; fot. EPA