W ciągu ostatniego tygodnia złoty stracił ponad 2 procent do euro. Gorszy jest tylko węgierski forint. Jak pisze na swoich stronach "Puls Biznesu", byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie działania polskiego rządu, który za pośrednictwem Banku Gospodarstwa Krajowego od kilku dni broni naszej waluty.
- Dziś złotym rządzić powinien sentyment na rynkach globalnych, a ten od kilku dni nie jest najlepszy. Nie wykluczamy więc pewnego osłabienia polskiej waluty – nadmiernemu osłabieniu od kilku dni dość skutecznie przeciwdziała sprzedawanie waluty przez rząd za pośrednictwem BGK – napisali w poniedziałkowym porannym analitycy Departamentu Rynków Finansowych BRE Banku.
- BGK powstrzymał dalszą deprecjację złotego i to tanim kosztem. Robi z wieloma bankami transakcje na "niezbyt duże kwoty", co biorąc pod uwagę płynność rynku skutecznie zniechęca do gry przeciw złotemu – tłumaczy portalowi pb.pl Ernest Pytlarczyk z BRE Banku. Więcej powiedzieć nie chce, bo BGK jest klientem BRE Banku. Nic do powiedzenia nie ma też ministerstwo finansów.
Stabilność ważniejsza od mocy
Jednak zdaniem analityków, od czasu słynnej werbalnej interwencji premiera Donalda Tuska, który nie chciał dopuścić do ceny 5 zł za euro, BGK interweniował już kilka razy. I nieźle na tym wychodzi. Polska nie wyzbywa się bowiem rezerw walutowych zgromadzonych w Narodowym Banku Polskim, tylko wymienia euro przyznane Polsce w ramach funduszy unijnych po wysokim kursie.
Marek Rogalski, analityk DM BOŚ tłumaczy, że takie interwencje mogą być skuteczne, kiedy płynność rynku nie jest duża. - Krajowy rynek jest płytki, więc takie działania mogą mieć sens. Nie zawsze jest jednak tak, iż interwencja przekłada się na silny ruch. Główną rolą jest przecież stabilizowanie kursu waluty, co ma chociażby miejsce w ostatnich dniach - mówi Rogalski.
Źródło: pb.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu