Komisja Europejska pracuje nad rozporządzeniem o bezpieczeństwie i solidarności energetycznej Unii. - Dokument zawiera jednak fundamentalne błędy - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna". Bo gdyby spełnił się np. czarny scenariusz i Rosja chciała zaszantażować Polskę odcięciem od gazu, to Bruksela mogłaby nie zareagować.
Rozporządzenie, nad którym toczą się prace w Komisji Europejskiej, mówi m.in. tak: "Stan nadzwyczajny we Wspólnocie może zostać ogłoszony dla szczególnie dotkniętych regionów geograficznych obejmujących więcej niż jedno państwo członkowskie".
Czy to oznacza, że gdyby Rosja odcięła gaz tylko Polsce, to Komisja może nie zareagować? - zastanawia się gazeta. – Teoretycznie tak - odpowiada europoseł PO Bogusław Sonik, który napisał już jedną opinię torpedującą projekt. - Dlatego nam zależy, żeby stan nadzwyczajny mógł być ogłoszony, gdy brakiem dostawy gazu zostanie objęte jedno państwo członkowskie – dodaje.
Solidarność po europejsku
Problem jest o tyle poważny, że część Parlamentu Europejskiego dąży do tego, by dokument Komisji jeszcze osłabić - ocenia "DGP". Rozporządzenie głosi bowiem także, że Komisja ogłasza stan nadzwyczajny w przypadku "utraty przez Wspólnotę więcej niż 10 proc. dziennych dostaw gazu z krajów trzecich". Ten 10-proc. próg jest jednak kwestionowany przez Holendrów, Hiszpanów i Francuzów, którzy chcą, by był on co najmniej dwukrotnie wyższy.
- Jeśli zostanie podwyższony do 20 czy 25 proc., będzie to pusta regulacja obliczona na sytuację, która nigdy się nie zdarzy – ocenia europoseł PiS Konrad Szymański. I dodaje: – Z polskiego punktu widzenia próg powinien być jak najmniejszy. Ale będzie problem z walką o taki próg w Parlamencie Europejskim.
Eurodeputowani mają czas na wprowadzanie swoich poprawek do rozporządzenia do 9 grudnia. Do głosowania na sesji plenarnej może dojść w połowie marca.
Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24