Jako "groźne i nielogiczne" ocenił propozycje ministerstwa pracy dotyczące systemu emerytalnego współtwórca reformy prof. Marek Góra. Minister pracy Jolanta Fedak zapowiedziała, że każdy ubezpieczony, zbliżając się do emerytury, powinien móc zabrać pieniądze zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych i przenieść je do ZUS, na Indywidualne Konto Emerytalne albo wykorzystać na dowolny cel. - Zabraknie pieniędzy na emerytury - przewidują pracodawcy z PKPP Lewiatan.
Resort pracy chce znowelizować system emerytalny. Jak podkreśliła minister pracy Jolanta Fedak, "wysokość emerytury nie może zależeć od tego, czy ubezpieczony przejdzie na nią w czasie hossy czy bessy na giełdzie, i w związku z tym dostanie stosunkowo wysoką albo bardzo niską emeryturę". Dlatego proponuje, by zbierać pieniądze na emeryturę w ZUS-ie, a nie Otwartych Funduszach Emerytalnych.
To jest kolejny krok, niedobry i to niestety z serii kilku już, które się pojawiły. I bardzo szkoda, że w sytuacji, gdy wiele kwestii, którymi udało się zająć w kontekście systemu emerytalnego, mamy do czynienia z taką nadaktywnością związaną z generowaniem pomysłów które są groźne i nielogiczne i przede wszystkim ważne, bo uderzają one w społeczny sens systemu emerytalnego profesor Marek Góra
Wysokość emerytury nie może zależeć od tego czy ubezpieczony przejdzie na nią w czasie hossy czy bessy na giełdzie, i w związku z tym dostanie stosunkowo wysoką albo bardzo niską emeryturę Minister Fedak
Więcej w ZUS-ie. Mniej w OFE
Fedak wyjaśniła, że z pewnością zachowane zostaną indywidualne konta w ZUS i Otwartych Funduszach Emerytalnych, co oznacza, że emerytura będzie zależała od tego, jak długo i ile ubezpieczony uzbiera pieniędzy w czasie pracy zawodowej. OFE nadal będą inwestowały składki na rynku kapitałowym, choć ma do nich wpływać mniejsza część pensji pracownika niż dotychczas.
Zaproponowane przez resort pracy zmiany zmniejszają część składki emerytalnej, która trafia do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Obecnie jest to 7,3 proc. pensji, po zmianach ma być tylko 3 proc. Oznacza to, że ZUS będzie otrzymywał 12,29 proc. pensji pracownika (jak obecnie), plus 4,3 proc. pensji, które teraz przekazywane jest do OFE.
Zdaniem Fedak nie ma konieczności, aby OFE otrzymywały aż jedną trzecią całej składki emerytalnej. Podała przykład Szwecji, gdzie fundusze dostają tylko 2 proc. składki. Przyznała natomiast, że jeśli do polskich OFE trafiałoby mniej pieniędzy ubezpieczonych, to mogłyby one inwestować je na giełdzie, bardziej agresywnie.
Pobrać pieniądze z OFE i dać ZUS-owi
Kolejna nowość, przewidziana w założeniach resortu pracy, to możliwość wybrania pieniędzy zgromadzonych w OFE. Kobieta będzie to mogła zrobić po osiągnięciu 55 lat, a mężczyzna po 60. W wieku 65. lat każdy będzie już musiał podjąć decyzję w tej sprawie i albo przekazać pieniądze do ZUS, albo na swoje Indywidualne Konto Emerytalne (prowadzone np. przez bank, towarzystwo ubezpieczeniowe czy biuro maklerskie), albo zabrać je i np. wpłacić do banku, czy wydać na dowolny cel. Jest jednak pewien haczyk - ci, którzy pieniądze z OFE zabiorą, będą musieli zapłacić od nich 19 proc. podatku. Chyba, że przekażą je do ZUS-u lub IKE i zdecydują się ją pobierać przez co najmniej 10 lat.
Kwoty przekazane z OFE do IKE będą mogły być dziedziczone. - Ubezpieczony wskazywałby osobę, która na wypadek jego śmierci, otrzymałaby pieniądze oszczędzane przez niego na przyszłą emeryturę. Nie dotyczyłoby to jednak sytuacji, w której oszczędności z OFE zostałyby przekazane do ZUS, gdyż tu obowiązuje system solidarnościowy, więc nie może być mowy o dziedziczeniu - wyjaśnił kwestie dziedziczenia wiceminister pracy Marek Bucior.
Co najmniej 200 procent
Według założeń resortu, swobodę wyboru co do oszczędności zgromadzonych w OFE będą mieli tylko ci, którzy uzbierali kwotę, która pozwoli im na wypłatę emerytury w wysokości co najmniej 200 proc. najniższej emerytury (obecnie byłoby to 1 tys. 350 zł 20 gr). Osoby, które nie uzbierają na dwukrotność najniższej emerytury, będą musiały wszystkie pieniądze z OFE przekazać do ZUS, który będzie im wypłacał dożywotnią emeryturę.
Jeżeli proponowane zmiany wejdą w życie (resort pracy chce, by były uchwalone jeszcze w tym roku), to wszystkie świadczenia będzie wypłacał ZUS. Nie powstaną zatem zakłady emerytalne, działające na wzór Powszechnych Towarzystw Emerytalnych i pobierające za swoje usługi prowizję, których utworzenie dotychczas zakładano. Założenia zostały skierowane do uzgodnień międzyresortowych. Potem muszą trafić do Centrum Legislacyjnego Rządu, aby przygotował on projekty odpowiednich ustaw, które zostaną skierowane na posiedzenie rządu. Powinny one zostać również przekazane do oceny przez przedsiębiorców i związki zawodowe z Komisji Trójstronnej.
Pomysły "groźne i nielogiczne"
Propozycje rządu krytykują pracodawcy z PKPP Lewiatan. Uważają oni, że ministerialny pomysł podważa zaufanie do państwa wykazując, że politycy mogą dowolnie dysponować oszczędnościami ubezpieczonych. To spowodować zaś może, że w przyszłości może zabraknąć pieniędzy na emerytury oraz doprowadzić do upadku części Funduszy.
- To jest kolejny krok, niedobry i to niestety z serii kilku już, które się pojawiły - ocenił profesor Marek Góra, współtwórca reformy systemu emerytalnego. - I bardzo szkoda, że w sytuacji, gdy wiele kwestii, którymi udało się zająć w kontekście systemu emerytalnego, mamy do czynienia z taką nadaktywnością związaną z generowaniem pomysłów które są groźne i nielogiczne i przede wszystkim ważne, bo uderzają one w społeczny sens systemu emerytalnego - dodał.
Na zarzuty odpowiada z kolei minister Fedak: - Od wejścia w życie reformy minęło 10 lat. To dostatecznie długi okres, by spojrzeć na nią krytycznie i zorientować się, które z rozwiązań są dobre i należy je utrzymać, a które powinny ulec korekcie - mówiła na poniedziałkowej konferencji prasowej minister pracy.
Źródło: TVN CNBC, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC BIZNES