Pieniądze zbierane przez lata w OFE, będziesz mógł wydać w jeden dzień - to nowy pomysł resortu pracy na system emerytalny. Dorobek z czasów pracy będzie też można pozostawić w OFE, przekazać do ZUS lub IKE, albo po prostu wpłacić na konto bankowe.
Zmiany w przepisach emerytalnych przygotowuje resort pracy. Jak poinformował w piątek wiceminister Marek Bucior, jeszcze tego dnia projekty odpowiednich nowelizacji zostaną skierowane do konsultacji społecznych i uzgodnień międzyresortowych. Bucior ma nadzieję, że zmiany w ustawach uda się je przyjąć jeszcze w tym roku.
Wśród konsultowanych propozycji ministerstwa pracy są m.in. zmiany dotyczące części składki na ubezpieczenie emerytalne, która teraz trafia do OFE. Zamiast 7,3 proc. pensji, jaką dziś otrzymują OFE, byłoby to 3 proc. Pozostałe 4,3 proc. pozostawałoby w ZUS (nadal też trafiałoby tam 12,2 proc. pensji). - Łączna wysokość składki pozostanie jednak taka sama - podkreślił Bucior.
O takiej możliwości mówi się już od listopada. W obliczu krytyki ze strony mediów i ekspertów premier Donald Tusk zapewniał jednak, że rząd na ten ruch się nie zdecyduje.
Wciąż dwa filary
Zgodnie z nowymi przepisami nadal obowiązkowe mają być dwa filary emerytalne (ZUS i OFE). Jeśli ubezpieczony uzbiera kapitał, który zapewni mu wypłatę świadczenia w wysokości 200 proc. najniższej emerytury (obecnie kwota ta wynosi 675 zł 10 gr), będzie mógł po osiągnięciu 65. roku życia zabrać środki zgromadzone w OFE.
Można byłoby wpłacić je na konto bankowe, przekazać na swoje IKE lub do ZUS. Limit dwukrotności najniższej emerytury (obecnie 1 350 zł 20 gr) ma być waloryzowany wraz z wysokością emerytury minimalnej.
- Jeżeli uprawniony do emerytury zabierze z OFE pieniądze i np. wpłaci je do banku, albo wyda na dowolny cel, będzie musiał zapłacić od nich 19 proc. podatku. Jeżeli przeniesie pieniądze na IKE i zdecyduje, że będą mu one wypłacane ratalnie przez co najmniej 10 lat, to podatku nie zapłaci - wyjaśnił wiceminister Bucior. Dodał, że na decyzję, co zrobić z pieniędzmi zgromadzonymi w OFE ubezpieczony będzie miał kilka lat.
Możliwość wyboru
Jak wyjaśnił wiceminister, kobieta będzie mogła przenieść część lub całość środków z OFE do ZUS już od 55. roku życia, a mężczyzna od 60. roku życia. Gdy dojdą do 65 lat, będą musieli podjąć decyzję w tej sprawie.
- Należy dać obywatelom możliwość wyboru, co zrobią ze swoimi pieniędzmi - powiedział. Dodał, że wybór ten dotyczy także podziału środków przeniesionych do IKE. Emeryt będzie bowiem mógł ustalić z instytucją prowadzącą jego konto emerytalne (bank, towarzystwo ubezpieczeniowe, biuro maklerskie), czy chce, by środki, które przeniósł z OFE do IKE były mu wypłacane tylko przez 10 lat, czy dłużej. Według Buciora, korzystniej byłoby rozłożyć sobie wypłatę na więcej lat, szczególnie, że nie będzie ryzyka utraty pieniędzy. - Środki z IKE są przecież dziedziczone - przypomniał.
Zdaniem Buciora, w podjęciu decyzji, co zrobić z uzbieranymi w OFE pieniędzmi, pomogą ubezpieczonym informacje o kwocie hipotetycznej emerytury, jaką w danym momencie otrzymaliby oni z I filara, czyli z ZUS. Takie informacje mają być przesyłane już w najbliższych miesiącach.
Emerytura gwarantowana dla najbiedniejszych
Projekty określają też zasady wypłaty emerytur osobom, które do osiągnięcia wieku emerytalnego nie uzbierają kapitału wystarczającego do wypłaty dwukrotności najniższej emerytury. Takie osoby, po osiągnięciu 65. roku życia, musiałyby przenieść wszystkie swoje środki zgromadzone w OFE do ZUS, z którego do końca życia dostawałyby co najmniej emeryturę minimalną. - Byłaby to emerytura gwarantowana przez państwo, do której miałyby prawo kobiety po przepracowaniu co najmniej 20 lat i mężczyźni, których staż pracy wyniósłby minimum 25 lat - powiedział Bucior.
Wiceminister zaznaczył, że wszystkie środki z OFE do ZUS będą mogli przenieść także ci, którzy uzbierają w I filarze więcej niż na dwukrotność najniższej emerytury.
Bucior odniósł się również do czwartkowej wypowiedzi minister pracy Jolanty Fedak, że resort pracy nie przygotowuje i nie zaakceptuje projektu podwyższenia wieku emerytalnego. - Nie można np. murarzowi mającemu 65 lat, który przepracował 47 lat i stracił pracę, kazać iść po zasiłek dla bezrobotnych, czy do opieki społecznej, bo nie będzie on miał prawa do emerytury aż np. do ukończenia 67. roku życia. To byłoby nieuczciwe i nieludzkie - podkreślił Bucior. Jego zdaniem ci, którzy zechcą mieć wyższą emeryturę, sami będą starali się jak najdłużej pozostawać na rynku pracy.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24