To, że ludzie wydadzą te same pieniądze w inne dni "to argument bałamutny" - tak premier Donald Tusk odniósł się do propozycji kilkudziesięciu posłów, przede wszystkim z PiS, którzy chcą zakazać handlu w niedzielę. Sam stwierdził, że jest zwolennikiem pozwalania ludziom na "swobodne dysponowanie własnym czasem" i zaapelował, by do tej dyskusji wrócić, gdy "bezrobocie w Polsce będzie wyraźnie poniżej 10 proc.".
Szef rządu powiedział, że nie widzi w propozycji posłów "złych intencji", bo grupa prawie 90 z nich, która podpisała się pod apelem o zakazanie handlu w niedzielę "wierzy w to, co mówi". Dlatego też nie ma zamiaru ich "obwiniać" o wychodzenie z inicjatywą, która jest "jakimś tematem zastępczym".
Niedziela wolna dla wszystkich? "Hipokryzja"
Donald Tusk stwierdził jednak, że "jest zwolennikiem jak najmniejszego ingerowania państwa" w rynek i kwestia wolnych od pracy niedziel powinna zależeć - tak jak jest to teraz - od samych obywateli.
- Ta sprawa może doprowadzić do utraty pracy przez dużą liczbę osób - zauważył i dodał: - Jeśli mówimy o prawach pracowniczych to byłoby hipokryzją twierdzenie, że niedziela jest dniem wolnym od pracy dla wszystkich. W dzisiejszych warunkach cywilizacyjnych jest to niemożliwe".
Zdaniem premiera propozycja posłów "nie sprzyja rynkowi pracy", dlatego zaapelował on "do wszystkich bez wyjątku", by taką kwestią zająć się w czasie, gdy gospodarka Polski i sytuacja na rynku pracy będzie się miała o wiele lepiej.
- W momencie, gdy praca jest największym dobrem, dyskusję jak powinna wyglądać niedziela powinniśmy odbyć w momencie, gdy bezrobocie w Polsce będzie wyraźnie poniżej 10 proc., a nie gdy jest wyraźnie powyżej 10 proc. - stwierdził premier.
Szef Platoformy Obywatelskiej powiedział, że "będzie przekonywał Sejm i tę niedużą grupkę posłów Platformy (11-tu; która podpisała się pod apelem - red.), by zostawić tę sprawę w spokoju".
"Wzrost to jest wzrost, nawet jak jest bardzo niski"
Premier odniósł się też w czasie środowej konferencji prasowej do danych opublikowanych przez GUS, który podał, że wzrost PKB Polski w I kwartale tego roku wyniósł 0,5 proc., o 0,1 proc. więcej, niż podawano we wcześniejszej prognozie.
Szef rządu stwierdził, że obserwując te dane widać, że "szału nie" i 0,5 proc. "nie urządza nas specjalnie", bo rząd konstruując budżet na 2013 r. "spodziewał się innych prognoz".
- 0,5 proc. wzrostu PKB to wiele za mało, byśmy się mogli cieszyć w Polsce, ale to wciąż sytuuje Polskę wśród 5-6 państw, które notują w Europie wzrost - podkreślił mimo to Donald Tusk.
Równocześnie dodał, że "wzrost to jest wzrost, nawet jak jest bardzo niski" i "nie ma mowy o recesji".
Autor: adso/jaś / Źródło: TVN 24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24