- Władze od kilku miesięcy badają koncesje na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce - oświadczył Donald Tusk po tym, jak pojawiły doniesienia o tym, że co piąta koncesja w Polsce trafiła do rosyjskich firm, którym miałoby zależeć na blokowaniu wydobycia. Uspokaja też wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Jak mówi, nawet jeśli część koncesji trafi do firm, które chciałyby blokować wydobycie, to inni koncesjonariusze będą pracować pełną parą.
Sprawę poruszył czwartkowy "Dziennik Gazeta Prawna", który przytoczył wypowiedzi polskich eurodeputowanych zaniepokojonych koncesjami na poszukiwania gazu łupkowego w Polsce. Powołują się oni na nieoficjalne informacje z Komisji Europejskiej, która twierdzi, że 20 proc. z nich jest w rękach rosyjskich firm. Miały one je zdobyć przejmując spółki mające pozwolenia.
Zdaniem ekspertów cytowanych przez gazetę, firmy te mogłyby spowalniać prace na swoich koncesjach lub wręcz blokować wydobycie gazu niekonwencjonalnego, bo leży to w interesie Rosji. A europosłowie dodają, że przed wygaśnięciem 5-letniej koncesji trudno stwierdzić, czy prace na niej były celowo opóźniane.
Nieprzemyślane i kontrolowane
Pytany o tę sprawę premier Donald Tusk stwierdził na konferencji prasowej we Wronkach, że koncesjonowanie potencjalnych złóż gazu łupkowego rozpoczęło się mniej więcej cztery lata temu i nie było przemyślane. Jak dodał, władza bada koncesje przyznawane w ciągu ostatnich pięciu lat. - Będziemy wyciągali z tego wnioski i konsekwencje - zapowiedział.
Jednocześnie Tusk podkreślał, że nie ma powodów do niepokoju, ponieważ przydział koncesji na poszukiwanie nie jest jednoznaczny z pozwoleniem na eksploatację złóż.
Jeśli miałoby być tak, że to Rosjanin będzie ten gaz kopał, a Polak będzie na tym zarabiał, to jest całkiem niezła historia z niezłym "happy endem" Donald Tusk
4/5 też dobre
Inną argumentację przedstawił wcześniej wicepremier Waldemar Pawlak. Jak ocenił, nawet jeśli część koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego trafi do firm, które chciałyby blokować wydobycie, to inni koncesjonariusze będą ten surowiec skutecznie eksploatować.
Pawlak podkreślał też, że rokowania dotyczące gazu łupkowego są bardzo dobre, a z pierwszych odwiertów popłynął już surowiec. - To są inwestycje wymagające dużego zaangażowania kapitału i technologii i ten proces będzie trwał kilka lat. Ale realne jest, że w perspektywie kilkunastu lat gaz łupkowy może zmienić geopolitykę i w Polsce, i na Ukrainie - ocenił.
Wątpliwości polityków
Podobne zastrzeżenia zgłaszał wiosną prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jak mówił podczas sejmowych prac nad nowym Prawem geologicznym i górniczym, wprowadzenie możliwości handlu koncesjami na wydobycie gazu i niewydobywania go po zakupie koncesji może doprowadzić do tego, że złoża znajdą się "w rękach osób, które mają zupełnie inne interesy niż Polska", dla których "odkrycie w Polsce dużych złóż gazu łupkowego będzie zmianą na niekorzyść".
Główny geolog kraju Jacek Jezierski w odpowiedzi tłumaczył w Sejmie, że koncesje nie mogą być "zamrożone" i nie dają prawa do nieprowadzenia poszukiwań czy niewydobywania złóż. - W koncesji są warunki, na jakich jest ona przyznawana. Jeśli (firma - red.) nie spełni warunków w niej zapisanych, to koncesja zostanie odebrana - podkreślał.
Do tej pory minister środowiska wydał 100 koncesji na poszukiwania gazu niekonwencjonalnego. Mają je m.in.: PGNiG, Orlen Upstream, Lotos, amerykańskie ExxonMobil, Chevron, Maraton, ConocoPhillips i angielska Lane Energy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24